2.

1.1K 70 39
                                    

Otworzyłam kodem wejście do bloku, weszłam schodami na drugie piętro, zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi i już po kilku sekundach Sehun mi otworzył. Uścisnęłam przyjaciela na przywitanie, napawając się zapachem jego perfum i papierosów. Dzięki temu lekko się uspokoiłam, a cała sprawa z dziwnymi smsami odeszła na drugi plan. Nie wypuszczałam Sehuna z objęć przez dłuższą chwilę, dopóki Oh sam się ode mnie nie wyzwolił.

- Co cię tak wzięło na przytulanie? - uśmiechnął się brunet, biorąc torbę z mojego ramienia. - Powinienem zapisać to w kalendarzu czy od razu wysłać cię do lekarza?

Pokazałam mu język, zdejmując z siebie płaszcz i buty.

- Miałam uderzyć cię w twarz? Myślałam, że lubisz się przytulać - odwiesiłam swoje ubranie na wieszak i razem z Sehunem poszliśmy do salonu.

Mieszkanie mojego przyjaciela nie było duże. Przeciętna kawalerka, wynajmowana przez studenta, którego wymagania ograniczały się do posiadania jakiegokolwiek miejsca do spania i byle jakiej kuchenki, na której mógłby sobie robić coś do jedzenia. Oh nie przejmował się wielkością swojego "apartamentu" tak bardzo, że kilka razy proponował mi wspólne mieszkanie po poważniejszych kłótniach z matką. Zawsze odmawiałam i wybijałam mu ten pomysł z głowy. Nie miałam zamiaru zajmować mu połowy miejsca.

- Lubię, ale jakoś nie przypominam sobie, żebyś ty to uwielbiała. W ogóle ty przytulasz mnie sama z siebie tylko, gdy dzieje się coś ważnego lub gdy jesteś najedzona - Sehun położył moją torbę obok małej, podniszczonej kanapy, na której usiedliśmy. Czy raczej on usiadł, a ja się wyłożyłam.

- Przesadzasz. Zawsze jak u ciebie nocuję to jakoś nie mam z tym problemu, gdy przytulasz się do mnie przez praktycznie całą noc. Gdyby ktoś nas wtedy zobaczył, pomyślałby, że jesteśmy parą - wzdrygnęłam się na samą myśl o związku z Sehunem. Nie ukrywajmy, to byłaby najdziwniejsza rzecz pod słońcem. - Już bym wolała po prostu się z tobą przespać, niż być twoją dziewczyną.

- Przecież nie jestem aż tak zły - Oh zrobił minę obrażonego dziecka, któremu ktoś odmówił na propozycję wspólnej zabawy. - Gotowałbym ci obiady, odbierałbym cię ze szkoły... czy ty właśnie powiedziałaś, że byś się ze mną przespała?

- Nigdy nie grzeszyłeś inteligencją - położyłam swoją głowę na jego kolanach i spojrzałam od dołu na zamyśloną twarz Sehuna. - Nawet o tym nie myśl, oppa.

Podkreśliłam ostatnie słowo, a mój przyjaciel pstryknął mnie palcem w czoło. Odkąd pamiętam, nie przepadał za tym określeniem. Bez większego powodu od razu jak nasza relacja "weszła na wyższy poziom" zakazał mi nazywania go swoim oppą. Co nie zmieniło tego, że czasami używałam tego określenia tylko po to, aby go odrobinę zirytować. Za każdym razem działało.

- Nie zrobiłbym ci tego. Jeszcze byś zaszła w ciążę i musiałbym znosić ciebie i naszego bachora do końca swoich nieszczęsnych dni - Sehun skrzywił usta w grymasie. - No i twoja matka by cię wywaliła z domu na zbity pysk, gdyby się o tym dowiedziała.

- I tak ona już sądzi, że jestem dziwką - wzruszyłam ramionami, podnosząc dłoń, żeby potarmosić policzek bruneta. - Nie zrobiłoby mi to różnicy oprócz tego, że musiałabym zacząć pracować na swoje utrzymanie. Co chyba i tak zacznę robić, bo ostatnio nie mam żadnej forsy.

Niespodziewanie Oh podniósł się z kanapy, przez co omal z niej nie spadłam. Zgromiłam mojego przyjaciela wzrokiem, a on tylko rozłożył ramiona jakby tym gestem zrzucał z siebie winę.

- Powiedziałbym ci, żebyś ze mną zamieszkała, ale znowu mnie zwyzywasz i skończy się to źle - westchnął Sehun, drapiąc się po karku. - Chcesz coś do jedzenia? Wiem, że pewnie jesteś głodna, nie musisz mi nic mówić.

- Uwielbiam cię, oppa - uśmiechnęłam się szeroko, wstając z kanapy, żeby podejść do bruneta i kolejny raz potarmosić jego policzki. - Tylko mnie nie otruj. Chciałabym sobie jeszcze pożyć i chociaż napisać egzaminy i jej pokazać, że nie jestem aż tak durna za jaką ona mnie uważa.

- Kiedy zaczniesz robić coś dla samej siebie? - spytał Oh, chwytając moje dłonie. - Chodź do kuchni. Czas na jedzenie.

Godzinę później znowu leżeliśmy na kanapie, zaspani z przejedzenia. Sehun spokojnie gładził mnie po włosach, gdy ja w tym czasie bawiłam się naszyjnikiem, który wisiał na jego szyi. Bordowa kostka do gitary zawieszona na czarnym rzemyku. Miał ją od dzieciństwa. Z opowieści bruneta wynikało, że dostał ten naszyjnik od kogoś, kto wtedy był dla niego ważny. Nie wiem co się później stało i dlaczego ten ktoś nagle zniknął z jego życia, tracąc całe swoje znaczenie. Za każdym razem, gdy o to pytałam, Sehun zmieniał temat i udawał, że nic się nie stało. Jednak dlaczego wciąż nosił ten naszyjnik, skoro upierał się odnośnie swojego odcięcia od tamtej osoby?

- Jeśli w ciągu następnych ośmiu lat nie znajdę sobie chłopaka, a ty wciąż będziesz wolny, to za ciebie wyjdę - wymamrotałam, przymykając oczy.

- Dlaczego dopiero za osiem lat? - spytał brunet, bardziej mnie do siebie przyciskając.

- Bo wtedy ja będę mieć dwadzieścia pięć lat, a ty trzydzieści. Idealny wiek na wzięcie ślubu - ziewnęłam, kładąc dłoń na klatce piersiowej mojego przyjaciela. - Ale dzieci nie musimy mieć. Nie wiadomo jakie debile by wyszły z połączenia naszych genów i wolę tego nie sprawdzać.

- Umowa stoi - zaśmiał się Oh, a następnie złożył krótkiego buziaka na czubku mojej głowy. - Mam nadzieję, że nie będziesz próbowała się od tego wymigać. A teraz wstawaj, bo muszę zapalić.

Jęknęłam przeciągle, a brunet bez żadnych ogródek zepchnął mnie z kanapy, przez co z bólem wylądowałam na podłodze. Nie przejmując się tym, że spadłam, Sehun wstał i wyszedł na balkon, wcześniej biorąc ze sobą papierosy i zapalniczkę. Chcąc nie chcąc, podreptałam za nim, zakładając na siebie bluzę, którą zdjęłam jakiś czas wcześniej. Oh stał oparty o balustradę, nieudolnie próbując odpalić papierosa, ale jak na złość zapalniczka nie chciała z nim współpracować. Westchnęłam, biorąc od niego przedmiot i już za pierwszym razem zapalając jego szluga.

- Palisz odkąd pamiętam, a wciąż nie nauczyłeś się odpalać zapalniczki? - uśmiechnęłam się, odkładając ją na parapet. - Jak ty sobie radzisz, gdy mnie nie ma?

- Nie moja wina, że nie udaje mi się akurat wtedy, jak jesteś obok - burknął brunet, a następnie zaciągnął się papierosem.

- Stary, nie próbuj nikogo oszukać. Wiem, że jesteś większą ofiarą losu niż ja. Ale to dobrze, przynajmniej mam jak się dowartościowywać - oparłam się o ścianę, patrząc jak mój przyjaciel pali. Podczas takich chwil mogłabym się zastanawiać nad celowym pozostaniem singielką przez kolejne osiem lat. A jeszcze chwilę temu twierdziłam, że mój związek z brunetem byłby dziwny.

Uśmiechnęłam się do samej siebie, tym samym wywołując lekkie zdezorientowanie na twarzy Sehuna. Nie odzywaliśmy się, dopóki nie wróciliśmy do środka. Następne kilka godzin spędziliśmy na rozmowach o wszystkim i o niczym, przekrzykiwaniu się, oglądaniu jakichś przypadkowych dram i przesadnym ich komentowaniu, aż wreszcie zasnęliśmy na kanapie, przytuleni do siebie jak stare, dobre małżeństwo.




You belong to me // Kim Jongin [Kai EXO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz