7.

818 53 85
                                    

Spokojnie szłam w stronę domu Yoojin, jak zwykle wyklinając w myślach brak słuchawek. Musiałam jakimś cudem znaleźć pieniądze na kupienie kolejnych. W tamtym momencie zdawało się to być moim priorytetem. Kolejny raz sprawdziłam godzinę na telefonie. Dosłownie dwie minuty temu minęła piąta, a to właśnie na wtedy umówiłam się z przyjaciółką. Nienawidziłam się spóźniać, ale najwidoczniej tym razem było mi to przeznaczone. No i Choi na pewno się na mnie nie obrazi, jeśli przyjdę do jej domu odrobinę później, niż zapowiedziałam to, gdy się umawiałyśmy. Zwłaszcza, że zostało mi już jedynie mniej więcej dziesięć minut drogi. Przyspieszyłam kroku, mając nadzieję, że to choć trochę załagodzi skutki mojego spóźnienia. Ciekawiło mnie to, czy ten cały kuzyn Yoojin naprawdę jest taki zły. Czy raczej "taki obcy". W końcu Choi mówiła o nim jak o przypadkowym człowieku z ulicy. Może akurat on nie okaże się aż tak okropny. Wtedy Yoojin będzie musiała przyznać się do błędu, czego nie znosiła bardziej niż tych wszystkich pustych dziewczyn śliniących się na widok naszego nauczyciela od matematyki. Bo jednak ta mała część zauroczenia została w jej sercu, sprawiając, że Choi stawała się zazdrosna, gdy tylko widziała jak do tego jednego mężczyzny zlatuje się tłum naszych rówieśniczek, które próbowały zabłysnąć nieistniejącą inteligencją. Momentami zastanawiałam się czy aby Yoojin wciąż podkochiwała się w tym nauczycielu, co jedynie nabierało sensu, gdy ona zapierała się tego, jakoby zauroczenie było największą zbrodnią jaką można popełnić na tym świecie. I w zasadzie znalazłoby się w tym trochę racji.

Gdy wreszcie dotarłam pod właściwy adres, westchnęłam na widok nieznanego mi auta. Dosyć drogiego auta. Czyli pewnie ten kuzyn Yoojin jest rozwydrzonym typem, który żyje na garnuszku swoich bogatych rodziców, albo po prostu w miarę szybko dorobił się sporej ilości pieniędzy. Jakim cudem on miałby być spokrewniony z moją przyjaciółką, której rodzina należała do tych bardzo przeciętnie zarabiających, niewyróżniających się z tłumu Koreańczyków?

Podeszłam do drzwi, nacisnęłam dzwonek i już po chwili Yoojin mi otworzyła, witając mnie szerokim uśmiechem. Niepewnie weszłam do środka, mając wrażenie, że coś jest nie tak.

- Jaki on jest? - szepnęłam do dziewczyny, która czekała na mnie aż ściągnę buty i płaszcz.

- Sama musisz się przekonać - odpowiedziała równie cicho. - Chodź, zrobię ci herbaty. Chcesz coś zjeść teraz czy poczekamy do kolacji? Zrobiłam tamto dakgalbi, tak jak ci wczoraj mówiłam.

Choi zaciągnęła mnie do kuchni i niemal rozkazała usiąść na jednym z krzeseł przy stole. Wiedząc, że w tej sytuacji i tak nie miałam prawa głosu, posłuchałam się jej, kładąc torbę na podłodze, tuż obok swojego siedzenia.

- Brzoskwiniowa, zwykła czy cytrynowa? - spytała Yoojin, stojąc przy szafce z herbatami. - A może miętowa z eukaliptusem lub poziomkowa?

- Brzoskwiniowa - westchnęłam, odkładając na blat stołu swój telefon i klucze do domu. Nagle z salonu rozbrzmiał głośny śmiech brata Yoojin i kogoś innego, kto zapewne był tym kuzynem. I w tym samym momencie moja komórka zawibrowała.

- Jongin świetnie dogaduje się z moim bratem. O dziwo młody słucha się go bardziej, niż naszego ojca czy mamy - zaczęła moja przyjaciółka, nie odwracając się od blatu, przy którym wsypywała po półtorej łyżeczki herbaty do dwóch małych silikonowych zaparzaczy w kształcie błękitnych króliczków. - Nawet namówił Haeina do odrabiania lekcji bez obiecywania, że coś za to dostanie. Nie spodziewałam się tego, że kiedykolwiek ktoś będzie w stanie to zrobić.

- Najwidoczniej ten Jongin jest cudotwórcą - uśmiechnęłam się, naciągając rękawy swojego szarego swetra na zmarznięte dłonie.

- Dodałabym do tego, że jest przystojny, ale nie wypada mówić takich rzeczy o własnym kuzynie - szepnęła do mnie, nalewając wody do czajnika. - Zazdroszczę jego przyszłej żonie.

- Mówisz to samo o prawie każdym facecie, który jest chociażby przeciętny. Jak mam ci wierzyć, że Jongin jest przystojny? Równie dobrze może być pokroju... Baekhyuna - oparłam się łokciami o blat stołu. - A sama twierdzisz, że z nim szału nie ma i może być atrakcyjny jedynie dla przeciętnych nastolatek, które nie są wymagające w żadnym aspekcie swojego życia.

- To ty masz jakiś bardziej wybredny gust? - brunetka usiadła obok mnie i zmarszczyła czoło, jakbym oznajmiła jej najdziwniejszą rzecz jaka istnieje. - Myślałam, że Baekkie ci pasuje.

- Nigdy w życiu - wzdrygnęłam się. - On nigdy nie będzie dla mnie kimś więcej niż tylko kolegą. Poza tym mam z Sehunem układ i nie zamierzam się z niego wymigiwać dla Baekhyuna.

- Bylebyś nie została starą panną z czterema kotami i zrytą psychiką - westchnęła Yoojin, wstając, żeby zalać nasze herbaty wodą, która zdążyła się już zagotować. - O jaki układ w ogóle chodzi? Znowu masz przede mną jakieś sekrety? Czyli wychodzi na to, że nic dla ciebie nie znaczę, a nasza przyjaźń się dla ciebie nie liczy? Zapamiętam ci to.

- Nie powiedziałam ci o nim, bo on w zasadzie jest zwykłym gadaniem i tyle - przewróciłam oczami, ignorując całe żale jakie wylewała z siebie Yoojin. - Chodzi o to, że jeśli w ciągu następnych ośmiu lat żadne z nas nie znajdzie sobie drugiej połówki to ułatwimy sobie życie i weźmiemy ślub.

Choi postawiła przede mną kubek z moją herbatą, patrząc na mnie dziwnym wzrokiem, jakby chciała mi powiedzieć, że zrobiłam najgłupszą rzecz w swoim życiu. Nic nie mówiąc, usiadła na swoim miejscu i sięgnęła po cukiernicę, żeby posłodzić swój napar dwoma łyżeczkami cukru.

- Yoojin, gdzie ty nauczyłaś się piec takie ciasta? Mam nadzieję, że będziesz na tyle łaskawa, że nałożysz mi jeszcze jeden kawałek, bo to jest istne niebo - spojrzałam w stronę wejścia do kuchni, skąd dobiegł ten jakże cudowny męski głos. Gdy tylko zobaczyłam kuzyna mojej przyjaciółki, zostałam zmuszona do przyznania jej racji. On naprawdę był przystojny.

Bardzo przystojny.

Wysoki, opalony brunet o pełnych ustach i idealnym uśmiechu. Stał w progu z dwoma talerzykami w dłoniach, ubrany w ciemną bluzę i czarne spodnie. Yoojin spojrzała na mnie kątem oka, a następnie szeroko się uśmiechnęła.

- Po kolacji. Nie mogę dać ci całego, bo Sunghee mnie zje - odpowiedziała, a ten Jongin zdawał się dopiero wtedy zwrócić na mnie jakąkolwiek uwagę.

- Gdzie moje maniery? - burknął pod nosem, odkładając talerzyki na blat, żeby niemal od razu się przy mnie znaleźć z wyciągniętą dłonią. - Jestem Kim Jongin, miło mi cię poznać.

- Jung Sunghee - wybełkotałam, podając mu swoją dłoń. - Mi też jest miło.

Jongin zniknął z kuchni niemal tak szybko, jak się pojawił. Sięgnęłam po swój kubek i upiłam z niego łyk herbaty, próbując zignorować szyderczy wzrok Yoojin, która cieszyła się ze swojej jakże istotnej wygranej. Bo w końcu znowu miała rację i tylko to się dla niej liczyło. A mi zostało jedynie pogodzenie się z tym pierwszym szokiem jaki wywarł na mnie sam widok kuzyna mojej przyjaciółki. Był lepszy niż się tego spodziewałam.


~~~~~

Nigdy, przenigdy mnie nie słuchajcie odnośnie wstawiania rozdziałów, bo zazwyczaj wychodzi inaczej niż to planowałam (szczególnie, gdy ktoś sugeruje mi, że mogłabym już wstawić kolejny rozdział, ekhem). No, w każdym razie wreszcie mamy Jongina :")

You belong to me // Kim Jongin [Kai EXO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz