16.

691 56 34
                                    

Przez następne kilkadziesiąt minut siedzieliśmy w tej kawiarni, pijąc to, co zamówił nam Jongin i rozmawiając na różne tematy poczynając na szkole, a kończąc na muzyce. Jednego nie mogłam odmówić temu mężczyźnie - miał zadziwiająco dobry gust. Gorąca czekolada i suflet, które dla mnie wybrał, okazały się być istną perfekcją i poezją dla moich kubków smakowych. Odpowiednio słodkie, w żadnym stopniu mdłe, idealnie wyważone wszystkie aromaty, brak czegokolwiek, co mogłoby to zepsuć. Nic więc dziwnego, że niemal od razu po spróbowaniu tych dwóch z pozoru zwyczajnych rzeczy stałam się bardziej skora do rozmowy aniżeli kilka minut wcześniej. To nie uciekło uwadze Jongina, który najwidoczniej był absurdalnie usatysfakcjonowany takim stanem rzeczy.

- Jak ci minął weekend? - spytał brunet, biorąc do ręki filiżankę, w której była jeszcze niewielka ilość jego kawy. - Twoja matka nie była na ciebie zła?

- Ciężko by było, żeby ta kobieta była dla mnie miła - burknęłam pod nosem, nabierając na widelczyk ostatni kawałeczek mojego sufletu. - Przez całą niedzielę się uczyłam, więc nic ciekawego.

- Dlaczego nazywasz ją "tą kobietą"? Przecież matkę masz tylko jedną - Jongin zmarszczył czoło, a ja zacisnęłam dłoń na widelczyku.

Nie mogłam powiedzieć mu wszystkiego.

- Po pros... - zaczęłam, gdy ktoś nagle mi przerwał. Na szczęście.

- Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek przyjdziesz tu z jakąś uczennicą, Jongin. Jakby co, nie chcę mieć z tym nic wspólnego, jeśli policja się tobą zainteresuje - spojrzałam na mojego "wybawcę". Dość wysoki, szeroko uśmiechnięty brunet w okularach z cienkimi, metalowymi oprawkami.

- Dawno się nie widzieliśmy - wyraz twarzy mojego znajomego natychmiast się zmienił i stał się bardziej przyjazny. - Poznaj Sunghee, moją dobrą koleżankę. Sunghee, to jest Minseok, mój kolega i właściciel tej kawiarni.

Uśmiechnęłam się do mężczyzny, starając się wyglądać jak najbardziej przekonująco. Minseok jeszcze przez chwilę stał przy naszym stoliku, rozmawiając z Jonginem i po kilku minutach odszedł, dodając na odchodne, że nie musimy płacić za nasze zamówienie. Całkiem sympatyczny człowiek.

- Przepraszam za niego. Nie wiedziałem, że akurat dzisiaj tu będzie - Jongin podrapał się po karku. - Która jest godzina? Jutro masz szkołę, nie mogę cię tu trzymać zbyt długo.

- Prawie czwarta - odpowiedziałam, wcześniej sprawdzając tę nieszczęsną godzinę na swoim telefonie. - Nie musimy się spieszyć, nie martw się.

- Nie możesz zaniedbywać szkoły. Jeszcze musisz odrobić wszystkie prace domowe czy co tam teraz robią uczniowie - Kim zaczął się zbierać, nie zostawiając mi zbyt wiele do wyboru. - Chyba że jeszcze nie chcesz się ze mną rozstawać.

Lekko zmarszczyłam czoło, natychmiast zakładając na siebie marynarkę od mundurka i płaszcz. Nie mogłam zostać z Jonginem dłużej. Tu nawet nie chodziło o to, czy tamta kobieta byłaby na mnie wściekła. Miałam dziwne przeczucie, że to doprowadziłoby do czegoś złego. Może powiedziałabym zbyt wiele, może zatarłaby się pomiędzy nami jakaś granica, może byśmy się do siebie zbliżyli. Poznałam go zaledwie kilka dni temu, a nie miałam zamiaru rozwijać tej znajomości w jakikolwiek sposób. Chociaż momentami wydawało mi się, że wręcz powinnam to zrobić przez samo to w jaki intrygujący sposób Jongin mnie do siebie przyciągał. Tego nie byłabym w stanie się zaprzeć jedynie przed samą sobą.

Gdy po niespełna pięciu minutach znowu siedzieliśmy w samochodzie bruneta, wciąż zastanawiałam się jaki adres powinnam podać Jonginowi tym razem. Na pewno nie nabierze się na Sehuna kolejny raz. Musiałam użyć czegoś w miarę wiarygodnego albo powiedzieć prawdę. Bałam się tego, jak zareaguje ona, gdy zobaczy mnie z jakimś mężczyzną. Mogłaby mnie jedynie zwyzywać, mogłaby mnie uderzyć, mogłaby zrobić wszystko. Przecież nie było nikogo, kto mógłby ją powstrzymać.

- O czym tak zawzięcie myślisz? - odezwał się brunet, ruszając z parkingu. Spojrzałam na niego, zaciskając dłonie na materiale swojego płaszcza.

- Ten suflet był naprawdę dobry - wysiliłam się na jakikolwiek uśmiech, który mógłby wyglądać na szczery. Nienawidziłam powrotów do tej jakże gorzkiej rzeczywistości, jaka czekała na mnie w domu. - Myślisz, że twój kolega da mi na niego przepis?

W końcu Jongin nie musi wiedzieć, że nienawidzę piec.

- W tej chwili najważniejsze jest to, żebyś podała mi swój adres, Sunghee. Bez tego daleko nie zajedziemy, a to za wcześnie jak na pojechanie do mojego domu. Chyba że chcesz.

- To zdecydowanie za wcześnie - burknęłam pod nosem, a następnie niemal od razu i bez większego zawahania podałam mężczyźnie mój adres.

Ludzie robią różne, głupie, nieprzemyślane rzeczy.

A ja przed chwilą zastanawiałam się jak tego uniknąć.

- Gdybyś podała mi go w sobotę, teraz byłoby łatwiej - westchnął Kim, włączając radio, w którym leciała jakaś popularna piosenka z nieznanym mi tytułem. - Mam nadzieję, że przynajmniej bezpiecznie wróciłaś do domu zanim twoja matka zaczęła się martwić.

- Jak widzisz jestem cała i zdrowa w samochodzie mężczyzny, którego praktycznie nie znam. Bardzo bezpiecznie - prychnęłam, patrząc na mijane przez nas budynki. - Wciąż nie wiem do czego jesteś zdolny, Jongin. Możesz okazać się zboczeńcem lub psychopatą, który jedynie ukrywał się pod maską dobrego człowieka, żeby zwabić niewinną licealistkę w swoje sidła.

- I mimo to dałaś się złapać. Jesteś urocza, a ja nie ośmieliłbym się skrzywdzić takiej istotki. Przypomnij mi w piątek, żebym załatwił ci ten przepis. Minseok nie odmówi żadnej dziewczynie, nawet jeśli jest od niego dużo młodsza.

- On nie może być aż tak stary. Pewnie ma jakieś dwadzieś...

- Trzydzieści jeden - przerwał mi Jongin, a ja spojrzałam na niego, nawet nie próbując ukryć swojego szoku. - Nieźle się trzyma, co nie?

- Bardzo nieźle. Nie spodziewałam się, że on będzie od ciebie starszy. Połowa Koreanek dałaby się zabić za wyglądanie o kilka lat młodziej, a on to po prostu ma - sięgnęłam do swojej torby, żeby wziąć z niej telefon. - Świat jest niesprawiedliwy.

A mój "stalker" jest najgorszym, co mogło mnie teraz spotkać.

Pięć smsów w ciągu zaledwie kilkunastu minut.

Wycofaj się zanim będzie za późno.

Nie dawaj mu swojego adresu.

Gwiazdko, nie chcę cię skrzywdzić, chcę ci tylko pomóc. Posłuchaj mnie.

Mówię prawdę.

Jak zareagowałby twój tato, gdyby się dowiedział?

Natychmiast odłożyłam telefon z powrotem do torby, próbując udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. W końcu nic się nie stało, tak? To nic wielkiego. Nic a nic.

- Możesz zawieźć mnie do Sehuna? Przypomniało mi się, że miał mi pomóc z historią, bo pojutrze mam sprawdzian, a on bardziej ogarnia te tematy niż ja - nagłe kłamstwo przyszło mi nadzwyczaj gładko.

Niemal tak samo jak potrzeba schronienia się przed całym złem tego świata, a to mógł mi zapewnić jedynie mój przyjaciel. Przynajmniej było tak właśnie wtedy.

- Skoro tak twierdzisz - wymamrotał Jongin, zawracając przy najbliższej okazji. Mogłam przysiąc, że kolejny raz zareagował niekoniecznie pozytywnie na samo wspomnienie o Sehunie, ale w tamtym momencie to nie miało najmniejszego znaczenia. Ja tylko chciałam uciec od tego wszystkiego i mieć spokój choćby na kilka godzin.

Chciałam przestać się bać.

~~~~~

Dosyć krótka przerwa spowodowana brakiem motywacji do pisania i ogólnym złamaniem dobiegła końca. Razem z nią zmieniamy zasady i rozdziały będą publikowane w każdą środę, bo próbuję sprawiać wrażenie osoby z poukładanym życiem.

Wiem, że z tego rozdziału niewiele wynika, ale pamiętajcie, że tutaj wszystko ma jakieś znaczenie.

You belong to me // Kim Jongin [Kai EXO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz