3.

1K 56 91
                                    

Przez kilka kolejnych dni nie dostawałam żadnych podejrzanych smsów. A może po prostu ten ktoś nie miał powodu, żeby mi jakikolwiek wysłać. Odkąd wróciłam od Sehuna praktycznie nie wychodziłam ze swojego pokoju, starając się nauczyć jak największej ilości rzeczy do szkoły i ograniczyć wszelaką możliwą interakcję z matką. Udało mi się to do tego stopnia, że porządnie przyswoiłam materiał na najbliższe cztery sprawdziany i przez cały weekend ona nie wszczęła ani jednej kłótni. 

W poniedziałek z rana zaczekałam aż ona wyjdzie do pracy, żeby wreszcie przygotować się do szkoły. Siedziałam przy drzwiach swojego pokoju przez dwadzieścia minut, uważnie nasłuchując każdego ruchu kobiety. Doskonale wiedziałam co robiła, w którym momencie skończyła pić kawę, w którym momencie zjadła śniadanie, w którym momencie zakładała buty. W końcu nie pierwszy raz unikałam jej od samego rana. Zaczęło się to niewiele po śmierci ojca, gdy doszło do mnie, że już nigdy nie zaznam od niej żadnego matczynego ciepła. Najwidoczniej jej to nie przeszkadzało. Bo kto by się przejmował córką, która stara się jak najbardziej nie mieć do czynienia z własną matką?

Jak tylko do moich uszu dobiegł trzask zamykanych drzwi, wstałam z podłogi i wyszłam ze swojego pokoju. Pozostało mi kilkanaście minut do wyjścia, w trakcie których miałam umyć twarz i zęby, cokolwiek zjeść i się przygotować. Na szczęście mundurek założyłam od razu po wstaniu, a książki spakowałam jeszcze wieczorem, byleby zaoszczędzić jak najwięcej czasu z rana. Skierowałam się do kuchni, otworzyłam lodówkę i przeklęłam pod nosem, widząc tam jedynie zwiędłą sałatę i wino. Co ta kobieta jadła na śniadanie, skoro w domu nie było nic zdatnego do spożycia?

Równo o siódmej dziesięć wyszłam z domu, zamykając go za sobą na klucz. Schowałam je do kieszeni płaszcza wraz z telefonem, poprawiając pasek od torby na moim ramieniu. Od szkoły dzieliło mnie pół godziny drogi, które zazwyczaj były umilane muzyką lecącą ze słuchawek, jednak od kiedy przypadkiem nadepnęłam na nie butem, wyzionęły swojego ducha i nadawały się jedynie do śmieci, a biorąc pod uwagę to, że nie posiadałam jakichkolwiek pieniędzy, nie miałam szansy na zakup nowych i zostałam skazana na cierpienie.

Mijałam właśnie jeden z tych niewielkich sklepików, na które zawsze znajdzie się miejsce w każdym mieście, gdy nagle ktoś mnie zawołał. Rozejrzałam się uważnie, nie mogąc zauważyć nikogo, kto mógłby być źródłem tego krzyku. Spojrzałam w tył i dopiero wtedy dostrzegłam mojego kolegę z klasy, który szedł w moją stronę. Szeroko uśmiechnięty, niezbyt starannie ubrany, z rozwichrzonymi włosami w kolorze ciemnego brązu. Cały Byun Baekhyun.

- Jak się masz, Sunghee? - spytał, gdy tylko do mnie doszedł. - Nauczona na sprawdzian z matmy?

- Coś tam umiem. Uczyłam się przez cały weekend. A ty cokolwiek powtarzałeś? - spojrzałam na niego jeszcze raz. Wyższy ode mnie o jakieś piętnaście centymetrów, zawsze radosny, wszędzie było go pełno, próbował mieć ze wszystkimi dobry kontakt, do tego przystojny i zabawny. Zdawałoby się, że jest ideałem większości dziewczyn z naszego rocznika i mógłby w nich przebierać jak tylko by mu się zachciało, ale Byun nigdy nie należał do tego typu ludzi. Stronił od jakichkolwiek związków, wołał być przyjacielem niż chłopakiem. Przez pewien moment nawet zastanawiałam się czy aby przypadkiem on nie jest gejem, ale moje obawy zostały niemal od razu rozwiane przez nietypowy dla niego monolog o tym, jaka to Yoojin jest cudowna. Na szczęście zauroczenie moją przyjaciółką w miarę szybko mu przeszło i nikt nie zdążył w tym czasie ucierpieć.

- Zrobienie ściąg się liczy? - najwyraźniej dumny z siebie Baekhyun wyciągnął z kieszeni małą karteczkę zapisaną po obu stronach wszystkimi wzorami, które były potrzebne do napisania testu.

- Wiesz, że jak pan Kim cię przyłapie to będziesz mieć przesrane do końca szkoły, co nie? - zmarszczyłam lekko czoło, patrząc z politowaniem na kolegę. - Weź jeszcze pod uwagę to, jak bardzo on wszystkich pilnuje.

- A ty jak zwykle przesadzasz. Uda mi się, uwierz - brunet pokazał mi język, a następnie wyciągnął coś z plecaka i wcisnął mi do ręki. - Masz tu kanapkę. Domyślam się, że znowu nic nie zjadłaś przed wyjściem i znowu nie masz czegokolwiek na śniadanie.

- Nie wydurniaj się, Baekhyun. Doceniam to, że chcesz dobrze, ale nie musisz dawać mi jedzenia - oddałam mu tę kanapkę, mając nadzieję, że chłopak nie będzie na mnie naciskał.

- I kolejny raz masz prawie zasłabnąć na lekcji? Nie pozwolę ci na to - chłopak włożył jedzenie do mojej torby. - Dopilnuję, żebyś to zjadła, choćbym miał za tobą pójść do babskiej łazienki.

Poddałam się. W końcu tylko tyle mi zostało.

Nieco ponad dwadzieścia minut później weszliśmy do szkoły, gdzie czekała na mnie Yoojin. Dziewczyna stała obok mojej szafki, wpatrując się w swój telefon i wystukując coś na ekranie. Najwyraźniej już od samego rana zawzięcie prowadziła z kimś rozmowę na jakiś powalająco poważny temat. Przywitałam się z brunetką, a następnie otworzyłam swoją szafkę, żeby włożyć do niej płaszcz i zostawić tam te cięższe książki.

- Z kim ty tak tam piszesz? Znalazłaś sobie chłopaka i nic mi o tym nie powiedziałaś? - zrobiłam minę obrażonego dziecka, a Choi uderzyła mnie w ramię.

- Moja mama właśnie mi oznajmiła, że mój kuzyn nas odwiedzi - Yoojin zrezygnowana kolejny raz oparła się o szafki, mając minę jakby chciała umrzeć na kilka następnych dni, a później zmartwychwstać i znowu normalnie żyć.

- Co w tym złego? W końcu to tylko kuzyn - zamknęłam szafkę i jednym gestem dłoni dałam przyjaciółce znać, że możemy już iść pod salę.

- Ostatnio jak go widziałam, miałam siedem lat. Minęło dziesięć lat. Nawet nie wiem jak on wygląda, nie wiem czego mogę się po nim spodziewać, ja nic o nim nie wiem. To prawie jakby obcy człowiek przyjechał do mojego domu. Zostań moją wymówką i przyjdź do mnie w piątek na nocowanie - brunetka spojrzała na mnie, robiąc maślane oczy niczym kot ze Shreka. - Zrobię cokolwiek zechcesz, bylebyś uratowała mnie od siedzenia z moim kuzynem.

- Zastanowię się. Nie wiem jeszcze czy przypadkiem Sehun nie będzie chciał gdzieś wyjść - poprawiłam kosmyk włosów, a Yoojin rzuciła się na moje ramiona w sposób tak teatralny i przesadzony, że bez problemu dostałaby rolę w jakimś romansie.

- Zlituj się nade mną i moim marnym losem, błagam cię. Z Sehunem spędziłaś ostatni weekend, teraz kolej na mnie - załkała brunetka, a ja tylko poklepałam ją po głowie, przewracając ostentacyjnie oczami.

- Niech ci będzie, przyjdę do ciebie w piątek o piątej. Pamiętaj, że jeśli ona znowu zacznie się... - zaczęłam, gdy Yoojin nagle mi przerwała, podskakując z radości.

- Dziękuję, dziękuję, dziękuję - pisnęła dziewczyna, uśmiechając się od ucha do ucha. - Zrobię dla ciebie to ciasto czekoladowe, którym ostatnio tak się zachwycałaś. A teraz chodź do sali, bo zaraz dzwonek, a ja nie mam zamiaru siedzieć w pierwszej ławce, nawet jeśli miałabym perfekcyjny widok na naszego cudownego nauczyciela z jeszcze lepszym tyłkiem.

~~~~~

Well, well, well... próbne matury się skończyły, wróciłam z wyjazdu do Warszawy, więc jolo i wstawiłam rozdział. No, mam nadzieję, że się podoba, a do pojawienia się Jongina zbliżamy się w bardzo ładnym tempie.

You belong to me // Kim Jongin [Kai EXO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz