"Wiersz, który wcale nim nie był" - przeprosiny

11 1 0
                                    

Wiem, że mnie nienawidzisz. Cholera tak dobrze to wiem. I mogłabym prosić cię o przebaczenie mi win. I mogłabym błagać, płakać i klnąć, ale czy coś by to zmieniło? Bo gdy pomyślę na trzeźwo, gdy sama usiądę w czterech ścianach to jedyne czego jestem pewna nie powinieneś przepraszać. Nie powinieneś przyjmować mych durnych kłamstw. Nawet jeśli są prawdą w platynie. I wiem, że teraz już sama się pogrążam. To głupie lecz nawet czuję na sobie twój karcący wzrok. I wiem, że nie powinnam zaczynać, ale boże tak bardzo mi ciąży to w głowie. Ty szeptasz pod nosem "egoistka", a ja udaję, że nie słyszałam. Nawet jeżeli to szczero złota prawda. Kochanie, ja co dzień myślę o tym czego dokonałam. Choć nie jest to górska wspinaczka, odkrycie lądu czy też pierwiastka. To nie jest ma noc na czerwonym dywanie ze złotą statuetką ściskaną zaradnie, i to nie jest nagroda Nobla po wierszu mego życia. To zwykła łazienka, z zaparowanym oknem. To zwykła łazienka z moim odbiciem na lustrze. To zwykła łazienka, w której przeżywam podwójnie, w której co wieczór układam mowę. No i myślę o tobie. Jak mogłam być tak cholernie pusta i głupia. Jak mogłam skrzywdzić jedyną mą myśl o poranku i przed zaśnięciem. Jak mogłam wycelować nabój w serce mej słodyczy. Jak mogłam własnego dokonać sabotażu, bo przecież śmiałam nazywać cię sensem życia. Co noc mam w głowie te zdanie "do końca świata i jeden dzień dłużej", a ty nadal nie możesz wyjść z mojej głowy. Chyba znów mój pies porwał ci buta i szukam go z tobą w ogrodzie wspomnień. I czy ty rzeczywiście chcesz stamtąd uciec? Przecież możemy usiąść przed domem i znowu mogę palnąć głupotę "wiesz że mogłabym tu mieszkać?". To słodkie, że nie chciałeś mi psuć wiersza.
Wracając jednak do rzeczywistości, choć nie, poczekaj! Myślałeś kiedyś czy po drugiej stronie piekła trzymamy się wciąż na rękach?
Śmieszne, bo nie pamiętam.
Przepraszam kochanie naprawdę żałuję i chociaż wiem, że to słowo w mych ustach brzmi tak żałośnie i bez wyrazu. Że brzmi jak pączek bez nadzienia (mówiłeś, że jestem chora, że takie wolę), że brzmi jakbym najpierw wlewała mleko zamiast śniadaniowych płatków. Że brzmi tak sztucznie jak usta tej laski z facebooka i szczerze sama bym sobie w to nie wierzyła. I wcale nie proszę, bo robię to tylko dla własnego czystego sumienia.
Cholera znów szepnąłeś "egoistka", jakbyś nie mógł tego wykrzyczeć.
W każdym bądź razie, nie ważne przepraszam - mam cię, przecież pamiętam, że piszę się razem i w żadnym wypadku "bądź razie".
Chciałabym móc wykrzyczeć w twarz idiotka, debilka. Lecz to jest ma kara piekielna. Wciąż żyję i wcale nie mogę się zganić. I tak jak mówili w Biblii najświętszej, że piekło jest wtedy, gdy Boga oblicza ujrzeć nie możesz. A ja się śmiałam dopóki nie zrozumiałam, że każdy dzień bez ciebie dniem wcale już nie jest, a miesiąc jest tylko kartką w kalendarzu, którą przewracam co jakiś czas.
Chciałabym móc ci powiedzieć jak bardzo zchrzaniłam, ale nie mogę i ty nigdy się o tym nie dowiesz. Wciąż będziesz miał w głowie mój stary obraz. Pomimo, że ja się go pozbyłam. I jakoś nie mogę zaakceptować tego stanu istnienia. Dlatego więc leżę i piszę to w nocy. 1:09, 7 marca 2021 - mam nadzieję, że kiedyś zobaczysz i wtedy zrozumiesz i powiesz "egoistka... Wcale nie pisze o mnie..." Nie, nie proszę! Tego mi nie mów, a zamiast tego znów wyszeptaj mi w połowie nocy, jak wtedy w busie "zapnij pasy, bo za bardzo cię kocham" bo to było najpiękniejsze "I love u" jakie słyszałam przez całe swoje życie. Ale teraz już serio proszę, wyjdź z mojej głowy, bo widzę, że za bardzo się tu rozsiadłeś i jeszcze drzwi wciąż otworem stoją, gdybyś chciał uciec - no tak, rozumiem.
Chcę jeszcze dodać na zakończenie, że zbyt często myślę...
- czekaj, co robisz?
Dodałeś ze śmiechem perliście.
Kontynnując zbyt często myślę, jakby być mogło gdybym ja tylko ciupkę rozważniejsza była. Gdybym nie krzyczała o wszystko, a ze spokojem mówiła. Gdybym nie wszczynała bójki o wszystko. Gdybym umiała mówić o swoich uczuciach zamiast się dąsać. Po prostu bym chciała ci pokazać jak wiele zmieniłam.
I gdyby teraz...
I gdyby może...
Co? Czekaj? Telefon od niej...
Rozumiem, serio. Po prostu czasem zazdroszczę ci tego, że znów zakochać się możesz, bo ja 5 rok z rzędu myślę"
"Mój boże, jak ja go uwielbiam."
Zresztą nieważne, po co to było.
Przecież i tak wiem, że mnie nienawidzisz.

62 Zachody SłońcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz