Powoli bez żadnego śpiechu (ani też uśmiechu)
Wypalę ostatniego papierosa (czekając na chwilę błogą, gdy sama się wypalę)
Uronię ostatnią łzę (i otrę ostatnią krople krwi)
Jakże długi czas powtarzam to sobie namiętnie (zbyt beznadziejnie)
Łudząc się, że ktokolwiek (błagając o kogokolwiek)
Kiedykolwiek w to uwierzy (pragnąc samej w to wierzyć)
I że ktokolwiek doceni (a nie przeceni)
Bo dzisiaj (bo zawsze)
Dnia tego ostatniego (ostatnie tchnienie wydaje)
Nikt nie chce wierzyć (i sama chciałabym w to nie wierzyć)
![](https://img.wattpad.com/cover/181598120-288-k198445.jpg)
CZYTASZ
62 Zachody Słońca
PoetryPseudopoezja przeplatana historiami o ludziach. O tych z nijakim spojrzeniem, bez nadziei, z życiową traumą, lękiem przed podejmowaniem decyzji, z problemami i toną myśli, z którymi sobie nie radzą. O tych niemrużących oczu gdy słońce zachodzi, bez...