Szafa

5 0 0
                                    

Szybkimi krokami
Ciągniesz mnie na górę
I słyszę huk naszych stóp
Obijajacych się o stare drewniane schody
Mam uśmiech na ustach i nie sposób go ściągnąć
I nie wiem czy to alkohol w moich żyłach, czy wiem co planujesz
Bo sama o tym pisałam
W listach do świata
Chwilę mijają,
Migają
jak jeden z tych sławnych filmów o prawdziwej miłości
W pół mroku stoimy
I nieustannie mam wrażenie, że to nieśmieszny sen
Że znów mam deja vu
Momentu,
segmentu sprzed miliona lat gdy staliśmy w klasie i miałeś złożyć mi pocałunek śmierci
Lecz nie chciałeś bym umierała
Ale teraz już jesteś gotów mnie poświęcić dla większego celu
Trzymam twoją szorstką rękę
I znów mam wyciągać krem do rąk
A zamiast tego śmieję się nieprzytomnie
Czy to być może 7 minut w niebie
Ale kochanie 7 minut to dla ciebie zdecydowanie za mało
My potrzebujemy całej nocy i niekończących się godzin
Nie widzę twojej twarzy
I nie wiem czy to dobrze
Wpadliśmy w wiekszak na ubrania
Walić go
W końcu jesteśmy tu sami
I nasze usta znów się spotkały
I dotknęłam twoich przydługich włosów
Mówiłam ci żebyś je ściął, ale tym razem siedząc okrakiem szeptam przesłodkie
"Jednak są dobre"
Uśmiechasz się inaczej niż przy obcych
A ja znam ten uśmiech doskonale
Położyłeś mnie na ziemi delikatnie, choć jak zabawkę
Nie lubię takiego traktowania
Ale tobie na to pozwalam
Czuję płomienie na swoim ciele
Mamy zdecydowanie zbyt mało miejsca
Muzyki z dołu prawie nie słyszę
Jak mam usłyszeć skoro właśnie ściągnąłeś ze mnie ubrania i godność
Mam jednak nadzieję, że goście na dole bawią się dobrze i nie będą słyszeć moich jęków, bo nie jestem w stanie się powstrzymać
Trudno mi uwierzyć, że jeszcze przed chwilą paliliśmy razem papierosa na tarasie
Dzieliliśmy dymem
Ale już wtedy badałeś mi obojczyki
Ale już wtedy wiedziałam, że będzie mi za dobrze
Gdy wsunąłeś mi dłonie za bieliznę
Zdecydowanie jest inaczej niż byłam przyzwyczajona
Wiesz doskonale co robisz
Bo już zbadałeś moje ciało
Znasz je jak własne
Ale dobrze wiesz, że jestem twoja
Dobrze wiesz, że czuję się jak we śnie
I pijackim tonem mówisz, że ty też
Twierdzisz, że cię idealizuję
Ale kochanie ja dobrze wiem kim jesteś
Bo jesteś bucem do kwadratu
Przynajmniej ładnie się dzielisz
I mówisz wyraźnie podniecony, że pokażesz mi dopiero jak niedobry możesz być
Trzymasz mnie mocno za nadgarstki
Nie mam już nic na sobie
A twoje ruchy są jak...
Ohh nie jestem nawet w stanie zebrać myśli
Jesteś greckim bogiem, który zszedł na ziemię
Jesteś jedynym czego chcę tyle razy ci to mówiłam i mówię znów
A za chwilę zamykasz mi usta pocałunkiem
Znasz mnie zbyt dobrze
Gładzisz mnie delikatnie po policzku i zatrzymujesz na chwilę
Jakbyś chciał ocenić szkody
Kochanie mam tylko poobijane kolana i trochę złamane serce
Ale przyzwyczaiłam się z nim żyć dla takich chwil jak ta
Zająłeś moje żyły jak najgorsza zaraza
Ale odkąd odszedłeś przynajmniej nie otwieram ich bez powodu
Nie mówię, że byłeś zły
Bo ohhh kochanie byłeś doskonały
Po prostu potrzebowałam naprawy, ale teraz mogę ratować ciebie
Bo twoje marmurowe serce jest skruszone tak jak moje
Zwiedziłeś językiem każdy kawałek mojego ciała i nim usłyszeliśmy kroki na starych drewnianych schodach zapytałeś z troską
"Dobrze było?"
Ale mi ciężko było nabrać powietrza po tym wszystkim.

62 Zachody SłońcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz