Nie lecę, nie płaczę lecz duszę żal w sobie. Duszę żal srogi. Próbuję wynurzyć się z wody i nabrać powietrza. A powierzchnia skuta jest lodem. Lodem zbyt twardym. Lodem z zamarzniętych łez tych, którzy nie powinni cierpieć.
Powiedz mi proszę, co on ci uczynił. Dlaczego go każesz okropna maro, za coś czego nie zrobił. Dlaczego go ściskasz i miażdżysz- bez zmróżenia oka, bez krzty zastanowienia, żadnych pytań i bólu sumienia. Bez świadków, bez ofiar zbyt dużych. I tylko jego niszczysz. Odbierasz mu wszystko, wzrok, oddech i duszę. Odbierasz mu szczęście, gwiazdy i miłość. Mieszasz mu myśli by myślał o sobie jak o kimś najgorszym, jak o kimś nie wartym, uwagi i straty przydługich godzin. A swoją rękę, zimną, kościstą, kładziesz na barku. Zaciskasz jak możesz, by poczuł ten strach, samotność, zadumę. Szeptasz do ucha "Nic wartyś jest chłopcze".
On wierzy we wszystko co powiesz. Zaszklone ma oczy- bo przecież nie płacze, "bo taka jest prawda", "bo na to zasłużył". A mnie to boli i złość ogarnia, a mnie to, a mnie to topi...
Bo wszystko to dzieje się nad moją głową. Wiję się, wiję i walę w krę grubą. Modlę się w duchu byś spojrzał w me oczy, wyrwał z uścisku i uciekł daleko.
Nie dbam czy znajdę Cię kiedyś przypadkiem. Nie dbam czy kiedyś cię jeszcze zobaczę ani czy moja się dusza rozpadnie. Ja martwię się tylko byś biegł dosyć szybko, byś nie myślał o mnie, nie martwił się światem. Jedyne co pragnę to żebyś nie spotkał już więcej tej mary, byś był szczęśliwy. Nieważne gdzie i nieważne z kim.
Bo jesteś zbyt kruchy byś w tłumie znikł.
Bo jesteś zbyt ważny dla mnie, dla świata. Bo zbyt cię kocham byś skończył tak marnie jak ja. Ja się poddałam, i ja się dałam. A teraz płaczę nie mogąc nic zrobić. Nie mogąc ratować najdroższych. Bo głos mam zbyt słaby, przez krzyki po nocy. I oczy nie takie. I nawet nie wiem czy byś mnie poznał. A ja cię widzę. Choć marny taki i bez uśmiechu, to wciąż z nadzieją.Nie daj się ludziom co głupi, gadają głupoty. Słuchaj się tylko swoich i biegnij dość szybko, nie trać nadziei, że spotkamy się jeszcze wśród innych, przypadkiem.

CZYTASZ
62 Zachody Słońca
PoesíaPseudopoezja przeplatana historiami o ludziach. O tych z nijakim spojrzeniem, bez nadziei, z życiową traumą, lękiem przed podejmowaniem decyzji, z problemami i toną myśli, z którymi sobie nie radzą. O tych niemrużących oczu gdy słońce zachodzi, bez...