O ironio, która moje skronie smagasz
Sen z oczu spychasz
I bierzesz garściami
to co pozostało z mojego serca
I ciągle ci mało
I ciągle brakuje
Lecz nigdy, przenigdy nie zajmiesz się mną
Nie chwycisz za rękę
Nie powiesz, że jesteś
Że jesteś tu dla mnie
O ironio, dlaczego kołek drewniany
Wbijasz w serce dziurawe
Każdego zwykłego dnia
A najbardziej krew sączy się gorzko
Gdy szeptasz po cichu
"Chcę umrzeć już dziś"
CZYTASZ
62 Zachody Słońca
PoésiePseudopoezja przeplatana historiami o ludziach. O tych z nijakim spojrzeniem, bez nadziei, z życiową traumą, lękiem przed podejmowaniem decyzji, z problemami i toną myśli, z którymi sobie nie radzą. O tych niemrużących oczu gdy słońce zachodzi, bez...