17. Bal

566 20 12
                                    

Wezbrała we mnie panika.

-Wracamy- mówię do Steve i chcę wychodzić.

-No coś Ty.

-Dobrze wiesz, że nie lubię być w centrum uwagi.

-Daj spokój patrzą się na Ciebie, bo jesteś zapewne najpiękniejszą duszyczką w tej sali- tłumaczy.

-Wcale mnie to nie pociesza. W dalszym ciągu jestem w centrum uwagi...- jęczę.

-Kurde dziewczyno uspokój się laski zazdroszczą Ci urody i seksapilu, a faceci Cię pożerają wzrokiem, a Ty narzekasz. Ja bym na Twoim miejscu nie narzekała- nie mogę się wciąż przyzwyczaić, że mówi o sobie w płci żeńskiej- Mamy się dobrze bawić pamiętasz?

-Tak, ale...

-Nie ma żadnego "ale" idziemy- bierze moją dłoń pod swój łokieć.

-Zabijcie mnie- szeptam i robimy pierwszy krok w przód- Błagam chodźmy przynajmniej do darmowego żarcia.

-Przecież jadłaś przed wyjściem obiad- zwraca mi uwagę.

-Po pierwsze nie zagląda się nikomu w talerz- upominam go- A po drugie muszę zajeść ten stres.

-Na stres kochana to ja mam co innego- pokazuje mi pod swoją marynarką piersiówkę- Chcesz?

-Na stres wszystko co się da- wyznaje- Byle bym nie czuła już tych wszystkich ludzi wzroku na sobie- biorę pierwszą lepszą z przystawek, która mi w pada w oczy.

-Tylko prosiłbym żebyś się nie ubrudziła podczas jedzenia- patrzy na mnie wymownie.

-To chyba lepiej żebym w ogóle nic nie jadła- śmieję się.

Zawsze jak cokolwiek jem to mi coś spadnie itp. Jestem ofiarą losu.

-Chyba tak- odpowiada- Pójdę nalać Ci pączu, poczekaj tutaj i nie ubrudź się- mówi i odchodzi, a ja się zapycham jedzeniem.

Spokojnie czekam sobie na przyjaciela i zajadam stres. Oczywiście skupiając całą swoją uwagę na tym żeby się nie ubrudzić na prośbę Steve. Sama w zasadzie też nie chciałabym żeby znów każdy we mnie wlepiał swoje gały, bo będę wyglądać jak świnia. Jak widać zabawa świetnie mi się zaczyna... Czy imprezy nie powinny być beztroskie?

-Cześć- lekko podskakuje co mój zamachowiec zauważa- Oh wybacz, nie chciałem Cię przestraszyć.

-Nie nie, byłam tylko dość intensywnie pogrążona w swoim świecie- tłumaczę Jackowi, a on się śmieję.

-No dobrze- przytakuje mi- W każdym razie chciałem zapytać czy zarezerwuje dla mnie Pani taniec- pochyla się jak w filmach przebieranych o starych czasach i całuje mnie w dłoń. Serce mi się raduje.

-Twoja para nie będzie zazdrosna?- pytam.

-Ależ nie mam pary- mówi- Przyszedłem sam.

-Oh- wyrywa mi się z ust.

-To jak z tym tańcem?- dopytuje.

-Muszę zobaczyć w grafiku czy znajdę czas- żartuję i uśmiecham się.

-Będę czekać do samego końca na swój taniec- mówi całkiem poważnie.

-Dobrze- zgadzam się.

-Proszę, przyniosłem- nagle pojawia się Steve z moim ponczem i mi go podaje.

-Dziękuję.

-W takim razie nie będę Wam przeszkadzać- mówi Jack i znów wykonuje gest z filmów po czym odchodzi.

-Cóż za gentelman- szepcze mój przyjaciel odprowadzając go wzrokiem.

-Mhm...- mruczę i robię dokładnie to samo co on przykładając do ust kubeczek z napojem. Upijam łyk i od razu się wykrzywiam.

-Mocne co?- śmieje się Steve.

-Nigdy więcej mówię tylko.

-Za to szybciutko się rozluźnisz po tym kubeczku- puszcza do mnie oczko.

-Oby- mówię i upijam znów zawartość pojemnika.

Jakiś czas sobie staliśmy w tym samym miejscu jedząc przystawki. Plotkowaliśmy sobie i śmialiśmy się. W końcu czułam się na tyle swobodnie, że nagle powiedziałam.

-Chodźmy na parkiet!

-I to ja rozumiem- zgodził się od razu.

Tańczyliśmy nie wiadomo jak długo. Można powiedzieć, że królowaliśmy na parkiecie. Jednak w pewnym momencie muzyka ucichła.

-A teraz czas wyłonić królewską parę!- powiedział do mikrofonu nasz przewodniczący szkoły a wszyscy wokół wydali z siebie okrzyk zadowolenia.

-To ja idę sobie usiąść- mówię do Steva.

-No gdzie, a jak mnie wybiorą? To kto mnie zaprowadzi jak damę?- zatrzymał mnie.

-No dobra.

-Uwagaaaa- otwiera kopertę- Tegorocznym królem zostaje....- pauza- Jack- rozbrzmiewają się okrzyki i piski. Ależ oczywiście któżby inny- Natomiast jego królową jest...- znów pauza. Mogę się założyć, że Kim. W sumie to jej nie widziałam dziś.

-Słyszysz?- tyrpie mnie Steve.

-Clara? Czy jesteś tutaj z nami?- mówi prowadzący.

-Co- tylko tyle jestem z siebie wydobyć.

*****
Jesteście tutaj nadal?

DupekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz