19. Sabotaż

112 4 1
                                        

Miałam parę dłuższych przerw, ale ciągle wracam aby dokończyć. Choćby dla samej siebie😬 Liczę, że w końcu mi się to uda!

Ostatnio sobie zdałam sprawę, że zaczęłam to pisać 9 lat temu... Trochę minęło😬

*****

-Pieprzyć to- mówię a on marszczy brwi nie wiedząc o ci chodzi. Nie zwracam na to uwagi tylko od razu go całuje. Tłum nam dopinguje. Oddaje mój pocałunek z czego się naprawdę cieszę. Tak cholernie za nim tęskniłam.

-Oh- mówi.

-Spróbuj tylko mi złamać serce to pożałujesz- grożę mu palcem.

- Czyli próbujemy jednak od nowa? Tak tylko dla pewności?

- Tak, głuptasie - mówię mu kręcąc głową, ale i przy tym szczerząc się z tego jakim jest głuptasem.

- Zaraz, a co ze Steve'm? - nagle się obudził.

- Ale co ma z nim być? - pytam zdziwiona.

- Nie mów, że już na starcie robimy powtórkę z rozrywki - orientujesz się w tym momencie o co chodzi i Ci się przypomina cala zaistniała sytuacja.

* Kiedy tak smacznie sobie spałam nagle ktoś mnie postanowił obudzić. Jak mniemam pewnie Steve. W końcu spał u mnie, a głos właściciela należał do mężczyzny.

-Wstawaj, kochanie- usłyszałam i poczułam jak silne ręce chłopaka mnie oplatają w pasie po czym mnie do siebie przysunął i zaczął składać pocałunki na mym karku.

-Steve, spadaj ty pieprzony zboczeńcu- powiedziałam odsuwając się, a mój napastnik cały zesztywniał i napiął mięśnie.

-Jaki Steve?- zapytał zszokowany a zarazem smutny?

To skoro to nie jest Steve to...? Jezuu... Proszę, żeby to był tylko sen. Otworzyłam oczy. Tak jak myślałam był to Jack.

-Mój były- powiedziałam ostrożnie.

-Śnisz o swoim byłym zamiast o mnie?- zapytał zawiedziony siadając na łóżku.

-Nie śnię.

-To czemu wypowiedziałaś jego imię?- zapytał nie rozumiejąc moich krótkich odpowiedzi, a ja chciałam w tym momencie się zapaść pod ziemię.

-Nocował tu- odpowiedziałam krótko.

-Co proszę?- zapytał zszokowany.

-No nocował tutaj, wczoraj przyszedł i został.

-Spałaś z nim?- spytał oskarżycielskim tonem.

-Co?

-Spałaś z nim czy nie?- powtórzył pytanie.

-W jakim sensie?- spytałam co ewidentnie go jeszcze bardziej rozjuszyło.

-Zdradziłaś mnie z nim?- był zdenerwowany.

-Jak ja mogłam cie zdradzić skoro nie jestem razem?- zapytałam zastanawiając się nad tym.

-Teraz już nawet nie mam po co pytać- powiedział wstając z łózka i kierując się do drzwi wyjściowych z mojego pokoju.

-Jack?- zawołałam lecz się nie odwrócił tylko trzasnął drzwiami i wyszedł. *

- Przepraszam. To w tedy to było nieporozumienie, które zrozumiałam zbyt późno - przyznaję - Później byliście z Kim cały czas do siebie przyklejeni, więc nawet nie miałam okazji sprostować sytuacji - opuszczam głowę w dół, nie mogąc mu spojrzeć w oczy. On jednak łapie mnie delikatnie za podbródek i podnosi moją głowę tak abym musiała spojrzeć mu w oczy - To nie powinno się nigdy wydarzyć - wyduszam z siebie jako ostatnie słowa.

- To prawda - mówi.

- Pomimo moich wad dalej mnie pragniesz? - pytam z nadzieją.

- Oczywiście, że tak.

- Naprawdę?

- Jesteś jedyna w swoim rodzaju, głuptasie - przytacza moje określenie o nim - Nie da się o Tobie zapomnieć choćby się chciało. Zawróciłaś mi w głowie bez pamięci.

Kiedy to usłyszałam łezka zakręciła mi się w oku.

- Mam nadzieję, że przez nasz bagaż będziemy tylko silniejsi i nic już nie stanie na naszej drodze - mówię mu.

- Ja też, słońce - mówi i przyciąga mnie do siebie bliżej. Zamyka mnie w swoim żelaznym uścisku, a ja się temu poddaje i chłonę jego piękny zapach.

- Ty zdziro! - nagle słychać z tłumu ludzi - Jeśli ja nie mogę go mieć nikt nie będzie mógł, a tymbardziej Ty! - słyszymy, a z tłumu ludzi wyłania się szybkim krokiem Kim.

Zanim zdążyliśmy się zorientować Kim jest już przy nas, a Jack wydał z siebie jęk i zrobił dziwny wyraz twarzy. Taki pusty.

- Jack? - zapytałam zdezorientowana.

Zaraz po tym usłyszałam coś metalowego uderzającego o ziemię, a Jackowi ugięły się kolana i opadł na mnie swoim ciężarem ciała, który próbowałam utrzymać.

- Jack!? - wołam do niego.

- Coś mnie ukuło jakby w plecy - powiedział i całkiem się zsunął na ziemię.

Nagle zobaczyłam plamę krwi coraz bardziej powiększającą się na posadce na którą padł swoim ciałem.

Obok jego bezwładnego ciała leżał nóż i nagle zrozumiałam całą sytuację.

- Zadzwońcie po pomoc! - zaczęłam krzyczeć do ludzi w okół nas - Jack!? - wołam do niego spanikowana i nim potrząsam, ale stracił przytomność.

- Nie dostaniesz go zdziro - stanęła przede mną i nieprzytomnym Jack'm Kim.

Zaraz potem zobaczyłam tylko jak nauczyciele ją złapali i obezwładnili.

- Dlaczego? - krzyczałam do niej, gdy ją od nas odciągali, a ona tylko się śmiała.

Spojrzałam na Jack'a. Zrobiło mi się słabo i powiedziałam tylko.

- Dlaczego zawsze mamy pod górkę, kochany?

Zemdlałam.

DupekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz