31. Poprawa humoru

27.4K 2.1K 132
                                    

Będę robić konfy na skype zawsze w piątki od 20:00 do 21:00, więc jeśli ktoś chętny to pisze do mnie na priv :*

Dedykacja dla asiczqa oraz @Kasia8975. Dla moich kochanych downów z którymi właśnie rozmawiam na skype :D

Misiaki pamiętajcie o grupie <3

Ta ciota posuwała jakąś czarnulę! Ta ciota czyli Sam..

-O hej, Cly- przywitał się ze mną dalej ją ruchając! Co tu się do cholery dzieje?! Nawet mu to nie przeszkadza, że go przyłapałam?! Co za bezczelny niedorozwój!

-Możesz mi do cholery jasnej wytłumaczyć co tu się dzieje?!

-Jak to co?- zapytał jakbym zadała idiotyczne pytanie- Nie wiesz, że tak się uprawia sex? Przecież już to robiłaś z Jack'em- prychnął.

-Dla twojej wiadomości nie ruchałam się z Jack'em!- był lekko zdezorientowany. Jakby był pewny, że go zdradziłam na Kaszubach.

-Kotku.. Kto to?- odezwała się czarnula pomiędzy jękami.

-Ona? Jest tylko moją dziwką, skarbie- odpowiedział jej, a ja w tym momencie nie wytrzymałam i jak Boga kocham podeszłam do nich. Złapałam tą laskę z łatwością za włosy, ponieważ ich pozycja była na pieska, i ją zaczęłam ciągnąć.

-Jak już to BYŁĄ!- po czym złapałam za przyrodzenie Sam'a i ścisnęłam tak mocno, że aż zaczął piszczeć jak baba- Zauważ tylko jedną rzecz! Nie uprawialiśmy seksu ani razu! Z tą szmatą robisz to już czwarty! I odpowiedz sobie teraz na pytanie! Kto tu jest niby dziwką?!- gdy to wszystko mówiłam Sam nadal piszczał, ponieważ zaprzestałam swojego czynu. Tak samo jak z czarnulą. Co więcej szarpałam ją tak za włosy, że jak ją puściłam to w ręku zostały mi jej czarne włosy. Po chwili także puściłam Sam'a i skierowałam się do wyjścia- Życzę powodzenia szmato z chlamydią, którą właśnie się od niego zaraziłaś nie zabezpieczając się- oczywiście to co powiedziałam było kłamstwem, ale takie jak one wpadną w szał. Jak się okazało nie musiałam długo czekać.

-Co?! Nie mówiłeś mi, że masz chlamydię!- laska wpadła w szał, a ja z lekką satysfakcją wróciłam do mamy gdzie był Jack.

-Cly co się tam stało?- zapytała mama.

-Ee.. W skrócie? Sam posuwał jakąś dziwkę, której najpierw wyrwałam garść włosów, a jemu? Chyba odechce się ruchać z bolącym penisem przez najbliższy tydzień.

-Zuch dziewczyna- pochwaliła mnie mama.

-No, a na wychodne oznajmiłam tej lasce, że Sam ma chlamydię.

-Ooouua, już sobie wyobrażam jej histerię.

-Yeap, a ty gdzie znikłeś?- zapytałam blondyna.

-Poszedłem po kawę, która i tak jest do niczego.

-Okey.. Mamo, ja już będę się zbierać, a ty Jack jak chcesz to zostań. Poradzę sobie.

-Żartujesz?! Nie zostawię cię po tym wszystkim co wydarzyło się przed chwilą- zapewnił i zaczął się zbierać do wyjścia.

-Yhh.. Niech ci będzie- nie miałam innego wyjścia jak tylko się zgodzić. On jest tak samo uparty jak ja.

-Przenocuj od razu u nas- wtrąciła moja mamuśka kiedy już mieliśmy wyjść.

-Mamo! Przecież Jack może mieć jakieś plany!- od razu zareagowałam.

-Właściwie to już mam- odezwał się blondyn.

-No widzisz- powiedziałam z wyższością do mamy.

-Z tobą- dopowiedział mój przyjaciel.

-Yhh.. Nie wierzę w was- skomentowałam tylko i wyszłam, a Jack za mną.

Gdy już byliśmy w samochodzie i ruszaliśmy odezwałam się pierwsza.

-Nocujesz u mnie pod jednym warunkiem.

-Jakim?

-Po drodze jedziemy do jakiegoś najbliższego sklepu i kupujesz mi 3 pudełka lodów.

-Nie ma sprawy- odpowiedział od razu- Ale wiesz, że lody to my możemy zrobić sami?- poruszył sugestywnie brwiami.

-Ty zboku! Dopiero co mi się życie zawaliło, a ty chcesz żebym ci zrobiła loda?

-Ee.. O czym ty mówisz?- był zdezorientowany- Chodziło mi o to, że możemy zrobić sami lody. Jakie chcemy. Tylko musimy zrobić większe zakupy- puścił mi oczko, a mi się zrobiło głupio, że tak na niego naskoczyłam.

-Przepraszam- powiedziałam szczerze z poczuciem winy.

-Nie ma sprawy. Każdemu się zdarzy coś źle zrozumieć- boże.. Jaka ja jestem wdzięczna, że go mam.

-I tak przepraszam- pocałowałam go w policzek, gdy stanęliśmy pod sklepem.

-Na jakie masz ochotę?- zapytał wchodząc razem ze mną do sklepu.

-Hmm..- zastanowiłam się chwilę- Na waniliowe!- wybuchłam jak dziecko przez co zwróciłam uwagę paru przechodniów.

-Ja na czekoladowe- pokazał mi język- Jakieś specjalne życzenia z czym mają być?

-Z owocami.

-Okey.. To już wszystko wiemy. Teraz tylko kupić co jest potrzebne i do domu- powiedział bardziej do siebie.

Po 30 minutach mieliśmy już wszystko zakupione do zrobienia lodów, a także parę innych rzeczy. No cóż, tak to ze mną bywa. Do jakiegokolwiek sklepu pójdę zawsze kupuje więcej niż miałam w zamyśle. Błąkałam się w tego typu myślach dopóki nie dojechaliśmy do domu. Spędziliśmy razem bardzo miły wieczór. Zrobiliśmy lody jednak nie zjemy ich dzisiaj, ponieważ nie zdążą się zmrozić. Oczywiście przy robieniu ich nie obeszło się bez brudzenia siebie nawzajem. Dało nam to dożo dobrej zabawy. Zachowywaliśmy się dosłownie jak dzieci co mi dobrze zrobiło i pozwoliło zapomnieć o dzisiejszym dniu.

DupekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz