11. Śniadanko

35.7K 2.3K 168
                                    


-Cly? Wstawaj- usłyszałam czyjś głos. Zignorowałam go i przewróciłam się na drugi bok. Chwilę po tym poczułam jak miejsce na łóżku koło mnie się zapada lecz także nie zwróciłam na to większej uwagi.

-Hejj...- znów usłyszałam ten sam głos- Śniadanie ci wystygnie- te słowa na mnie podziałały. Zaczęłam powoli wszystko składać do kupy. Zorientowałam się, że ten głos należał do Sam'a. W sumie to się zgadza, bo u mnie nocował. Otworzyłam jedno oko, a na przeciwko mnie właśnie siedział Sam.

- Dzień dobry- przywitał się.

-Dzień dobry- przeciągnęłam się.

-Wyspana?- pocałował mnie w czółko.

-Niee...- wydałam z siebie niezadowolenie, a on zaśmiał się z mojej reakcji.

-Hm... A co by ci poprawiło humor?

-Śniadanko- pokazałam mu język.

-To dobrze się składa. Chodź do kuchni- pocałował mnie znów w czółko i wstał.

-Jakoś nie mam ochoty. Pewnie matka znów będzie mnie męczyć- ziewnęłam.

-I tu się zdziwisz wyszła gdzieś rano i mówiła, że wróci jutro rano.

-Znowu pewnie będzie balować ze swoim szefem- zaczęłam powoli wstawać z łóżka.

-To co idziesz?- zapytał.

-No idę, idę. Jak jest śniadanie to jasne, że idę- uśmiechnęłam się na myśl o jedzeniu.

-To poczekam w kuchni- postanowił.

-Oki- odpowiedziałam i wyszedł.

Nie chciało mi się przebierać, więc postanowiłam się tylko umyć i wziąć bluzę. Kiedy już to zrobiłam to wyszłam z pokoju. Stanęłam na schodach i w tedy uderzył we mnie piękny zapach, aż mi ślinka napłynęła do ust. W momencie zachciało mi się jeszcze bardziej jeść, więc biegiem zeszłam po schodach i wpadłam do kuchni.

-Co tak pięknie pachnie?- od razu zapytałam.

-Śniadanko- Sam stał do mnie odwrócony plecami i coś robił przy kuchence.

-A co jest na śniadanko?- zapytałam podchodząc do niego.

-Zobaczysz- odwrócił się w moją stronę.

-Noo... Proszę... Powiedz- prosiłam go zaglądając mu za plecy jednak bezskutecznie, ponieważ złapał mnie za biodra, podniósł na odpowiednią wysokość i posadził na wysepce kuchennej.

-Ejj...- moja twarz przybrała grymas na co Sam się zaśmiał.

-Jak będzie gotowe to się dowiesz, słonko- cmoknął w powietrzu.

-Misiu...- powiedziałam i go przyciągnęłam do siebie tak, że teraz stał pomiędzy moimi nogami. Pocałowałam go, na co oczywiście oddał pocałunek natychmiastowo.

-I tak mnie nie przekupisz- pokazał mi język.

-Ale ja nie wiem o co ci chodzi...- zgrywałam się.

-Oj ty już dobrze wiesz o co mi chodzi- pocałował mnie przelotnie- Cholera! Naleśniki!- od razu zajrzał na patelnie, na której było coś podobnego do naleśników lecz nieco inne- Dobrze, że się nie przypaliły- powiedział z wyraźną ulgą.

-Co to?- zapytałam Sam'a, bo to co było na patelni nie wyglądało jak naleśniki....

-Takie trochę inne naleśniki tylko, że mniejsze i pulchniejsze. Coś jak omlety-wytlumaczył- Hejj... Yhh... Następnym razem ci się nie uda- powiedział kiwając na mnie palcem, a ja się z niego śmiałam.

-No więc teraz chyba możesz mi powiedzieć co jest na śniadanie- zaczęłam się z nim drażnić.

-Yhh... Jest to, słonko- powiedział i postawił przede mną talerz, na którym było parę naleśników polane syropem klonowym, a na wierzchu oraz wokół nich były świeże maliny razem z jagodami. Oczywiście chwilę po tym postawił przede mną również szklankę, w której był świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy. Wszystko to idealnie się komponowało. Parę minut po tym Sam usiadł naprzeciwko mnie razem ze swoim posiłkiem będącym identycznym jak mój. Obydwoje zaczęliśmy konsumować swoje porcje. Kiedy wzięłam pierwszy kęs do buzi, moje kubki smakowe wybuchnęły eksplozją smaku. Było to tak pyszne, iż myślałam, że zaraz odpłynę w nieznane.

-Boże, Sam! To jest takie pyszne!- powiedziałam z ekscytacją.

-Cieszę się, że ci smakuje- uśmiechnął się.

-Człowieku to jest boskie!- Sam się tylko zaśmiał. Nic mi nie odpowiedział. Pozwolił mi rozkoszować się cudownym smakiem, którego właśnie zaznałam. Po skończonym posiłku umyłam naczynia, oczywiście nie obeszło się bez lania wodą i rzucania w siebie pianą. Pomimo tego, że byliśmy cali mokrzy to i tak się świetnie bawiliśmy spędzając razem czas. Gdy się uspokoiliśmy i nie bawiliśmy się już jak małe dzieci poszliśmy do mojego pokoju.

-Wezmę prysznic- rzuciłam do Sam'a przeglądając ubrania w szafie.

-Ja też chcę- oburzył się chłopak.

-To zrobisz to po mnie- pokazałam mu język.

-A nie możemy razem?- zaśmiałam się podchodząc do niego

-Marzenia się bardzo rzadko spełniają- pocałowałam go przelotnie i poszłam wziąć prysznic.

DupekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz