Po obudzeniu pierwsze co zobaczyłam to bardzo zmartwionego Jack'a. Siedział na stołku obok mojego łóżka szpitalnego. Był wpatrzony w swoje ręce, którymi się bawił. Najwidoczniej się czymś denerwował. Myślę, że tym czymś, a raczej kimś byłam ja. Nie zastanawiając się długo postanowiłam mu zrobić kawał.
-Gdzie ja jestem?- zamruczałam na co on razu podniósł się ze stołka i podszedł.
-Nareszcie się obudziłaś- powiedział radośnie.
-Przepraszam.. A kim ty jesteś?- kiedy te słowa wypłynęły z moich ust w jego oczach znów zagościł smutek.
-Nie pamiętasz?
-A co mam pamiętać?- nie odpowiedział mi i przyglądał się mnie przez chwilę.
-Siostro!- zawołał Jack ze złością. O kurde.. To chyba nie był dobry pomysł. Blondyn wyszedł na korytarz i czekał na osobę zawołaną przez niego. Chwilę później już słyszałam rozmowę mego przyjaciela z głosem jakiejś kobiety, która pewne jest tutejszą pielęgniarką.
-Czemu nie poinformowaliście mnie, że jest prawdopodobieństwo by straciła pamięć?- wysyczał co wcale nie wróży dobrze.
-Przepraszam proszę pana, ale nie jest pan z rodziny. Nie mogliśmy udzielić takich informacji. Matka panny Johns została poinformowana- emm... No to jestem w szoku. Ale chyba lepiej nie bawić się w to dalej. Mam tylko nadzieję, że nie się obrazi.
-Co za zdzierstwo- powiedział Jack i wrócił do sali.
-Co jest zdzierstwem Jack?- zapytałam, a on od razu na mnie spojrzał ze zdziwieniem -Chciałam ci zrobić żarcik, wybacz.
-Cholera jasna. Clara.. Nie robi się takich żartów.
-Przepraszam- spojrzał na mnie z politowaniem po czym podszedł i mnie przytulił.
-Nie rób tak nigdy więcej. Umieram z martwienia się o ciebie, a ty mnie jeszcze tak straszysz.
-Wybacz.
-Wystarczy już tej czułości- rozpoznałam głos mamy, więc powoli odsunęliśmy się od siebie.
-Cześć, mamuś- uśmiechnęłam się do niej.
-No hej- pocałowała mnie w policzek i usiadła obok- Jak się czujesz?- zapytała z troską.
-Dobrze. Jest wszystko w porządku- zapewniłam ją.
-Właśnie słyszałam, że wszystko w porządku. Mijałam się z pielęgniarką, której zrobiłeś awanturę- spojrzała na blondyna, który z zakłopotania zaczął drapać się po karku.
-Ale to jej wina- oskarżył mnie słusznie Jack, a mama na mnie spojrzała.
-To prawda- potwierdziłam- Zrobiłam mu mały żarcik.
-Clara.. Nie wiesz, że zakochanym facetom takich rzeczy się nie robi?- zapytała z politowaniem- Tacy są zdolni do wszystkiego.
-Już wiem- odpowiedziałam z grymasem na twarzy.
-Hej, ja też tu jestem!- przypomniał nam o sobie mój przyjaciel?
-Oj nie bulwersuj się już tak- powiedziała moja matka i wstała- No, to ja już pójdę do swojej sali. Jeśli dobrze pójdzie wypiszą mnie jutro.
-O, to fajnie- powiedziałam- Ciekawe kiedy mnie wypuszczą...
-Pewnie będziesz teraz na obserwacji. Wiesz, jednak guz mózgu jest poważną sprawą. Jeszcze w takim stadium jakim ty go miałaś, moja droga- powiedziała matka i wyszła.
Nie minęła chwila, a do pokoju wszedł mężczyzna w średnim wieku, ubrany w biały fartuch. Ten facet był inny niż tamten, który się mną zajął przed operacją.
-Jak się czujemy Pani Johns?- zapytał miło podchodząc do łóżka.
-Dobrze, tylko trochę zmęczona- odpowiedziałam, a Pan doktor wziął sobie moją kartę z brzegu łóżka i zaczął czytać.
-Nic Cię nie boli albo nie masz nudności?- zaprzeczyłam ruchem głowy- To dobrze- napisał coś na karcie.
-Panie doktorze, za ile będę mogła wyjść ze szpitala? Za niedługo mam koniec roku szkolnego, a muszę nadrobić zaległości- zapytałam.
-Myślę, że spokojnie za tydzień, jeśli nie pojawią się żadne komplikacje. Do tego czasu zostaniesz tutaj na obserwacji, a twój przyjaciel będzie mógł ci przynosić lekcje- zwrócił się do Jack'a po czym uśmiechnął się do mnie miło.
-Dobrze, dziękuję- odwzajemniłam uśmiech.
-Proszę nie siedzieć za długo, Panna Johns musi zebrać siły- powiedział doktor blondynowi.
-Ale..- zaczął lecz nie skończył.
-Nie ma "ale" proszę Pana. Dzisiaj Panna Johns ma odpoczywać, a zgaduje, że przy Panu nie będzie takiej opcji- nie dał za wygraną lekarz, a ja chichotałam pod nosem z beztroskiej miny blondyna, która mówiła, że jest w wielkim szoku.
-Jack, lekarze bardzo dbają o swoich pacjentów, nie sprzeciwiaj się, bo i tak nie wygrasz- puściłam mu oczko i się zaśmiałam.
-No dobrze- zgodził się ledwo słyszalnie.
-Dziękuję- powiedział doktor i wyszedł z sali.
-I tak nie wygram, tak?- zapytał blondyn.
-Mhm- cmoknęłam do niego w powietrzu, a on do mnie podszedł i się nachylił nad moją twarzą. Oblizał swoje wargi i powoli zbliżał swoje usta do moich przez co mój oddech stał się płytki i szybki. Czekałam już chyba całą wieczność, a nadal nasze wargi się nie połączyły. Kiedy zostało już tylko kilka minimetrów poczułam jego ręce na moich biodrach i gwałtownie zaczął mnie łaskotać. Wierciłam się na łóżku i błagałam by przestał, ale tego nie zrobił.
-I tak nie wygram, tak?- powtórzył zdanie na chwilę przestając mnie gilgotać.
-Tak- nie dałam za wygraną i znów zaczął mnie męczyć. Jęczałam by przestał lecz znów nic.
-Powiedz, że jestem najlepszy na świecie i zawsze wygrywam, a dam ci spokój.
-Nnn... iiiieee...- odpowiedziałam lecz już po powoli nie dawałam rady.
-No powiedz i będziesz wolna.
-No dobra!- krzyknęłam i przestał- Jesteś najlepszy na świecie i zawsze wygrywasz.
-Dziękuję, kotku- pocałował mnie w końcu. Delikatnie i powoli jakby chciał bardzo dokładnie zbadać moją jamę ustną.
-Czy ty przypadkiem nie miałeś dać mi odpoczywać?- zapytałam gdy się oderwaliśmy od siebie.
-No już, już idę- wstał i skierował się do wyjścia- Do jutra.
-Do jutra- uśmiechnęłam się i wyszedł
![](https://img.wattpad.com/cover/40128719-288-k315681.jpg)
CZYTASZ
Dupek
Teen FictionOna jest szaloną, nieufną oraz czasem bywa sukowatą dziewczyną. Zmusiło ją do tego życie. Jej przeszłość nie jest posłana różami. To co się kiedyś wydarzyło jest jej brzemieniem. Nie mówi o tym nikomu. Nie okazuje słabości by znów nie stało się to c...