1. Przebudzenie

12.9K 784 22
                                    

Po obudzeniu pierwsze co zobaczyłam to bardzo zmartwionego Jack'a. Siedział na stołku obok mojego łóżka szpitalnego. Był wpatrzony w swoje ręce, którymi się bawił. Najwidoczniej się czymś denerwował. Myślę, że tym czymś, a raczej kimś byłam ja. Nie zastanawiając się długo postanowiłam mu zrobić kawał.

-Gdzie ja jestem?- zamruczałam na co on razu podniósł się ze stołka i podszedł.

-Nareszcie się obudziłaś- powiedział radośnie.

-Przepraszam.. A kim ty jesteś?- kiedy te słowa wypłynęły z moich ust w jego oczach znów zagościł smutek.

-Nie pamiętasz?

-A co mam pamiętać?- nie odpowiedział mi i przyglądał się mnie przez chwilę.

-Siostro!- zawołał Jack ze złością. O kurde.. To chyba nie był dobry pomysł. Blondyn wyszedł na korytarz i czekał na osobę zawołaną przez niego. Chwilę później już słyszałam rozmowę mego przyjaciela z głosem jakiejś kobiety, która pewne jest tutejszą pielęgniarką.

-Czemu nie poinformowaliście mnie, że jest prawdopodobieństwo by straciła pamięć?- wysyczał co wcale nie wróży dobrze.

-Przepraszam proszę pana, ale nie jest pan z rodziny. Nie mogliśmy udzielić takich informacji. Matka panny Johns została poinformowana- emm... No to jestem w szoku. Ale chyba lepiej nie bawić się w to dalej. Mam tylko nadzieję, że nie się obrazi.

-Co za zdzierstwo- powiedział Jack i wrócił do sali.

-Co jest zdzierstwem Jack?- zapytałam, a on od razu na mnie spojrzał ze zdziwieniem -Chciałam ci zrobić żarcik, wybacz.

-Cholera jasna. Clara.. Nie robi się takich żartów.

-Przepraszam- spojrzał na mnie z politowaniem po czym podszedł i mnie przytulił.

-Nie rób tak nigdy więcej. Umieram z martwienia się o ciebie, a ty mnie jeszcze tak straszysz.

-Wybacz.

-Wystarczy już tej czułości- rozpoznałam głos mamy, więc powoli odsunęliśmy się od siebie.

-Cześć, mamuś- uśmiechnęłam się do niej.

-No hej- pocałowała mnie w policzek i usiadła obok- Jak się czujesz?- zapytała z troską.

-Dobrze. Jest wszystko w porządku- zapewniłam ją.

-Właśnie słyszałam, że wszystko w porządku. Mijałam się z pielęgniarką, której zrobiłeś awanturę- spojrzała na blondyna, który z zakłopotania zaczął drapać się po karku.

-Ale to jej wina- oskarżył mnie słusznie Jack, a mama na mnie spojrzała.

-To prawda- potwierdziłam- Zrobiłam mu mały żarcik.

-Clara.. Nie wiesz, że zakochanym facetom takich rzeczy się nie robi?- zapytała z politowaniem- Tacy są zdolni do wszystkiego.

-Już wiem- odpowiedziałam z grymasem na twarzy.

-Hej, ja też tu jestem!- przypomniał nam o sobie mój przyjaciel?

-Oj nie bulwersuj się już tak- powiedziała moja matka i wstała- No, to ja już pójdę do swojej sali. Jeśli dobrze pójdzie wypiszą mnie jutro.

-O, to fajnie- powiedziałam- Ciekawe kiedy mnie wypuszczą...

-Pewnie będziesz teraz na obserwacji. Wiesz, jednak guz mózgu jest poważną sprawą. Jeszcze w takim stadium jakim ty go miałaś, moja droga- powiedziała matka i wyszła.

Nie minęła chwila, a do pokoju wszedł mężczyzna w średnim wieku, ubrany w biały fartuch. Ten facet był inny niż tamten, który się mną zajął przed operacją.

-Jak się czujemy Pani Johns?- zapytał miło podchodząc do łóżka.

-Dobrze, tylko trochę zmęczona- odpowiedziałam, a Pan doktor wziął sobie moją kartę z brzegu łóżka i zaczął czytać.

-Nic Cię nie boli albo nie masz nudności?- zaprzeczyłam ruchem głowy- To dobrze- napisał coś na karcie.

-Panie doktorze, za ile będę mogła wyjść ze szpitala? Za niedługo mam koniec roku szkolnego, a muszę nadrobić zaległości- zapytałam.

-Myślę, że spokojnie za tydzień, jeśli nie pojawią się żadne komplikacje. Do tego czasu zostaniesz tutaj na obserwacji, a twój przyjaciel będzie mógł ci przynosić lekcje- zwrócił się do Jack'a po czym uśmiechnął się do mnie miło.

-Dobrze, dziękuję- odwzajemniłam uśmiech.

-Proszę nie siedzieć za długo, Panna Johns musi zebrać siły- powiedział doktor blondynowi.

-Ale..- zaczął lecz nie skończył.

-Nie ma "ale" proszę Pana. Dzisiaj Panna Johns ma odpoczywać, a zgaduje, że przy Panu nie będzie takiej opcji- nie dał za wygraną lekarz, a ja chichotałam pod nosem z beztroskiej miny blondyna, która mówiła, że jest w wielkim szoku.

-Jack, lekarze bardzo dbają o swoich pacjentów, nie sprzeciwiaj się, bo i tak nie wygrasz- puściłam mu oczko i się zaśmiałam.

-No dobrze- zgodził się ledwo słyszalnie.

-Dziękuję- powiedział doktor i wyszedł z sali.

-I tak nie wygram, tak?- zapytał blondyn.

-Mhm- cmoknęłam do niego w powietrzu, a on do mnie podszedł i się nachylił nad moją twarzą. Oblizał swoje wargi i powoli zbliżał swoje usta do moich przez co mój oddech stał się płytki i szybki. Czekałam już chyba całą wieczność, a nadal nasze wargi się nie połączyły. Kiedy zostało już tylko kilka minimetrów poczułam jego ręce na moich biodrach i gwałtownie zaczął mnie łaskotać. Wierciłam się na łóżku i błagałam by przestał, ale tego nie zrobił.

-I tak nie wygram, tak?- powtórzył zdanie na chwilę przestając mnie gilgotać.

-Tak- nie dałam za wygraną i znów zaczął mnie męczyć. Jęczałam by przestał lecz znów nic.

-Powiedz, że jestem najlepszy na świecie i zawsze wygrywam, a dam ci spokój.

-Nnn... iiiieee...- odpowiedziałam lecz już po powoli nie dawałam rady.

-No powiedz i będziesz wolna.

-No dobra!- krzyknęłam i przestał- Jesteś najlepszy na świecie i zawsze wygrywasz.

-Dziękuję, kotku- pocałował mnie w końcu. Delikatnie i powoli jakby chciał bardzo dokładnie zbadać moją jamę ustną.

-Czy ty przypadkiem nie miałeś dać mi odpoczywać?- zapytałam gdy się oderwaliśmy od siebie.

-No już, już idę- wstał i skierował się do wyjścia- Do jutra.

-Do jutra- uśmiechnęłam się i wyszedł

DupekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz