9. Bójka

34K 2.6K 134
                                    


Jest sobotnie południe. Obudził mnie zapach gotowanego obiadu. Leżałam jeszcze w łóżku, bo mi się strasznie nie chciało wstać. Po paru minutach jednak wstałam i poszłam do kuchni z zamiarem zobaczenia co będzie na obiad. Właściwie dla mnie to na śniadanie. Jednak widok jaki zastałam w kuchni był szokujący.

-Co ty tu robisz?!- zapytałam chłopaka, który rozmawiał z moją matką w najlepsze. Odwrócili się oboje, gdy zadałam to pytanie.

-Jack wpadł do ciebie, ale spałaś i postanowił poczekać- odpowiedziała matka.

-Dokładnie tak- potwierdził słowa mojej matki Jack- Zabieram Cię dziś na spacer, kochanie. Tylko się ogarnij chociaż tak też możesz iść- dodał sunąc wzrokiem po moim ciele ubranym tylko w za dużą koszulkę i majtki.

-Chyba sobie żartujesz, nigdzie z tobą nie idę- zaprzeczyłam natychmiast- I wynocha z mojego domu!- zdenerwowałam się.

-Cly... Daj mu jeszcze jedną szansę... Jemu naprawdę na tobie zależy- wtrąciła moja matka.

-Co? Co ty bredzisz?- zapytałam nie wiedząc w ogóle o co tu chodzi.

-To twój chłopak... Może zrobił źle, ale teraz tego żałuje...- że co?! Nie popuszczę gnojowi. Chce się tak bawić? To się bawimy dalej.

-Ohh... A więc o to chodzi... Nie dam mu kolejnej szansy... Mamusiu... Jest takie powiedzenie "do trzech razy sztuka", a w jego przypadku było ich o wiele więcej. Prawda, Jack?-zapytałam, ale nie dałam mu dojść do głosu i kontynuowałam dalej- A ty mamuś ile razy najwięcej dałaś szans facetom? Z tego co wiem to tylko jedną nawet, a ja dałam więcej- powiedziałam i nie czekając na jakąkolwiek reakcje tej dwójki wyszłam z kuchni.

Wróciłam do swojego pokoju by się ubrać, a przy okazji zadzwonić do Kim by do mnie wpadła razem z Sam'em. Ogarnęłam się, umyłam i siedziałam w pokoju do czasu gdy nie usłyszałam dzwonka do drzwi. Zleciałam na dół i otworzyłam im drzwi. Okazałam się być szybsza niż moja matka, która nadal pociskała pierdoły z Jack'em i była nim całkiem pochłonięta.

-Cześć- przywitałam się z rodzeństwem.

-Heej- odpowiedzieli równocześnie.

-To co zobaczycie w kuchni może was zdziwić... Dlatego błagam bez komentarza. Sama byłam zszokowana- uprzedziłam ich od razu.

-Okey...- odpowiedziała niepewnie Kim.

-Jack plotkuje z moją mamą- powiedziałam z grymasem na twarzy.

-Okey...- tym razem odpowiedział zmieszany Sam.

-Napijecie się czegoś? - zapytałam zmieniając temat.

-Hmm... A co masz?- zapytał Sam.

Poszliśmy do kuchni.

-Hej Jack, dzień dobry proszę Pani- przywitała się Kim.

-Dzień dobry- skinął głową Sam na powitanie do mojej matki- Cześć stary- przybił żółwika z Jack'em.

-Siemasz Sam- odpowiedział Jack.

-Dzień dobry- odpowiedziała moja matka z opóźnieniem.

Zajrzałam do lodówki.

-Mam tylko Cole i sok pomarańczowy- powiedziałam.

-Ja chcę sok- powiedziała od razu Kim.

-Ja zamawiam Cole- powiedział Sam.

-Zamówienie zostało przyjęte- rzuciłam do rodzeństwa.

-Czemu jesteś taka nie miła dla Jack'a?- zapytała mama- Jego też powinnaś zapytać.

-Mamo, znowu zaczynasz?- wzięłam sok i colę.

-Tak, bo to nie jest sprawiedliwe- powiedziała oburzona moja matka.

-Life is brutal, mamuś. Szczerze mówiąc mam gdzieś twoją opinię o tej sytuacji. Lubisz go? To go sobie lub, ale nie zmuszaj do tego mnie. Traktuje go jak traktuje, bo mam swoje powody- wyciągnęłam szklanki. Poszperałam jeszcze trochę po szafkach i znalazłam żelki oraz jakieś ciastka, więc je wzięłam.

-Mogłabyś go chociaż tolerować- znowu matka.

-Kim weźmiesz to?- pokazałam na przekąski.

-Jasne- odpowiedziała i natychmiast je wzięła, a Sam podszedł i wziął picie.

-Mamo nie będę go tolerować czy ci się to podoba czy nie.

-Sam, możemy pogadać?- zapytał Jack Sam'a.

-No spoko- wyszli z kuchni.

-Jack'owi pewnie jest przykro z tego powodu teraz- dalej drążyła temat matka.

-Nie byłoby mu przykro gdyby się nie zachowywał na samym początku jak się zachowywał- odpowiedziałam.

-Ale córcia... Daj mu szansę...

-Mamo... Daj sobie spokój. Dobrze wiesz, że tego nie zrobię- stwierdziłam.

-Ale...- nie dałam jej nic powiedzieć.

-Koniec tematu. Zdania o nim nie zmienię, więc lepiej przestań.

W tym momencie usłyszeliśmy dźwięk trzaskającego się szkła. Wszyscy poszliśmy za źródłem tego hałasu, czyli jak się okazało do salonu gdzie Jack zwijał się z bólu. Z nosa leciała mu krew. Podobnie jak jego ręka. Była ona porozcinana przez resztki rozbitego wazonu leżącego koło niego.

-Sam, o co poszło?- zapytałam patrząc podejrzliwie na nich.

-Właśnie Sam, o co nam poszło?- zapytał Jack z głupkowatym uśmieszkiem.

-Zamknij się!- krzyczał Sam.

-Ale co się stało?- zapytałam ponownie.

-Otóż twój przyjaciel przywalił mi dlatego, że powiedziałem mu, iż chce cię przelecieć- odpowiedział Jack.

-Zamknij mordę!- ostrzegł go Sam.

-Widzisz... Biedny Sam jest w tobie zakochany- mówił dalej Jack- już wcześniej o tym rozmawialiśmy, ale w tedy mi nie przywalił- dokończył swoją przemowę.

-Sam? To prawda?- zwróciłam się do chłopaka.

-Tak- odpowiedział bezgłośnie.

-Mówiłem- powiedział Jack dumny z siebie i w tedy stało się coś czego się nie spodziewałam. Kim przywaliła Jack'wi.

DupekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz