15. Dzieciństwo

28.8K 2.2K 157
                                        

Grupka na fb 👉 https://www.facebook.com/groups/853820898097422/?fref=nf  

-No więc...- głęboki oddech- Moje dzieciństwo było udane do pewnego momentu... Miałam różnych przyjaciół nawet pseudo chłopaka- uśmiechnęłam się i kontynuowałam- Pewnego dania byłam strasznie zamulona. Nic mnie nie obchodziło, na nic nie zwracałam uwagi. Wszystkie moje ruchy były machinalne. Byłam całkiem wyprana z uczuć. W szkole chodziłam dosłownie jak jakiś trup. Kiedy wróciłam ze szkoły nikogo nie było. Byłam do tego przyzwyczajona. Moi rodzice pracowali. Matka odkąd pamiętam jeździ w te durne delegacje. W ten dzień była właśnie na jednej z nich, a tata po prostu był w pracy w biurze. Postanowiłam, więc iść pod prysznic. Siedziałam tak dosyć długo pod strumieniem wody- mój głos zaczął się łamać- Gdy wyciągnęłam rękę w poszukiwaniu ręcznika, który zostawiłam sobie na wieszaku okazało się, że go nie ma. Byłam przekonana, że go tam zostawiłam. Wyszłam spod prysznica w poszukiwaniu go lecz go nie znalazłam w pewnym momencie wszedł do łazienki mój ojciec z moim ręcznikiem. Zapytał się czy tego szukam- zaczęłam szlochać- Powiedziałam mu, że tak. Jednak nie dał mi tego ręcznika tylko nadal go trzymał. Podszedł do mnie z nim. Podniósł mnie i zdjął sobie spodnie...- zaczęłam płakać- On mnie zgwałcił, Jack. Miałam pieprzone 10 lat, rozumiesz?!- płakałam coraz bardziej, ale Jack mnie przytulił- Po tym wszystkim rzucił we mnie tym pieprzonym ręcznikiem i powiedział "Wrócę i będzie dokładnie jak teraz". Dlatego wpadłam w taką histerię wtedy pod prysznicem. Było dokładnie jak w ten dzień- dalej płakałam- To tak cholernie bolało, Jack- wtuliłam się w jego szyję i płakałam.

-Cii- uspokajał mnie i głaskał po głowie.

-Przepraszam.

-Za co?- zapytał zdziwiony.

-Za wszystko.

-Okey. Przeprosiny przyjęte- zamawiał się chwilę nad czymś- Przepraszam.

- A ty za co?

-Za wszystko- mimowolnie się uśmiechnęłam.

-Przeprosiny zostały przyjęte.

-To co?- zapytał.

-Z czym?- oderwałam się od niego.

-Zaczniemy od nowa?

-A chcesz?- zapytałam.

-Bardzo.

-To okey. Możemy zacząć od nowa- podał mi rękę.

-Cześć jestem Jack, a ty?- uścisnęłam jego dłoń.

-Clara, miło mi- uśmiechnęłam się.

-Mi również. Masz piękne oczy, wiesz- zaśmiałam się i walnęłam go w ramię.

-Ała! Noo to prawda jest!- oburzył się.

-Taa jasne i jestem aniołem?- zapytałam ironicznie.

-Nie.. Jesteś diabłem wyglądającym jak anioł i to jest złudne- zaśmiałam się.

-Nie wierzę, że to powiem, ale jesteś spoko, gdy nikogo nie denerwujesz.

-Wszystkie mi to mówią, a potem się zakochują- zaśmiał się i znów dostał kuksańca w ramię.

-Mówię poważnie, Jack.

-Ja też- powiedział pocierając obolałe miejsce- Możesz przestać mnie lać? To boli- zaśmiałam się i pokazałam mu język.

-Ejj... A co z twoim autem?

-O CHOLERA!!!!- nagle krzyknął- Idziesz ze mną po niego?

-Tak, bo muszę już wracać- powiedziałam i zaczęłam wychodzić- Ale ta rozmowa zostanie tylko między nami, jasne?

-Ale jaka? Ja nic nie wiem- udawał.

-No i bardzo dobrze- pocałowałam go w policzek.

-A to za co?

-Za wszystko nowy przyjacielu- mrugnęłam do niego.

Zeszliśmy po schodach na dół gdzie po kuchni krzątała się Rose.

-Mamo wychodzimy.

-Już? A myślałam, że...- spojrzała na mnie pytająco.

-Clara- podpowiedziałam jej.

-No, że Clara zostanie na kolacje.

-Musimy, samochód został na chodniku, jeśli go nie odholowali- wyjaśnił syn mamie.

-No dobrze- podeszła do mnie i pocałowała w policzek na pożegnanie- Wpadnij jeszcze kiedyś Cly.

-Na pewno wpadnę, do widzenia.

-Claro mówiłam, przejdźmy na ty- uśmiechnęła się do mnie.

-No dobrze- wyszczerzyłam się- Pa Rose!

-Pa Cly.

-Pa mamo- pożegnał się również blondyn.

-Papa synuś- pomachała nam jeszcze na pożegnanie po czym znikła we wnętrzu domu.

Przez chwilę nikt z nas się nie odzywał. Szliśmy w ciszy. Przyjemniej ciszy.

-Moja matka cię polubiła- Jack przerwał tą ciszę.

-Człowieku! Zazdroszczę ci takiej matki! Ona jest wspaniała!

-Taaak... Wszyscy mi to mówią- uśmiechnął się i znów cisza.

-Ejj gdzie ty zostawiłeś ten samochód?- zapytałam.

-Tam- pokazał palcem na stojący na chodniku auto.

-Mhm..

-Tym razem dasz się podwieźć?

-Hmm... Dam- mrugnęłam do niego.

Podeszliśmy do auta i już chciałam otworzyć lecz zrobił to Jack.

-Woo... Jaki dżentelmen- zaśmiałam się.

-No tak śmiej się śmiej- powiedział obrażony.

-Ojj no weź.

-Co?

-No nie obrażaj się.

-Nie obraziłem się- zaprzeczył.

-Mhm.

-Noo niee jestem obrażony.

-No dobra, dobra- podwiózł mnie pod dom- Dzięki- pocałowałam go w policzek- Do jutra.

-Do jutra Cly.

Weszłam do domu. Matki znów nie było. Nie było żywej duszy w tym domu co mnie trochę wystraszyło i wróciłam natychmiastowo na dwór gdzie stał na podjeździe jeszcze jego samochód.

-Jack!- zawołałam kiedy już miał zamiar dojechać.

-Stało się coś?

-Nie tylko... Mógłbyś u mnie dzisiaj przenocować?- zapytałam niepewnie.

-Mogę- uśmiechnął się.

-Boje się dzisiaj tak sama siedzieć... wiesz... A z Samem mamy chyba małe spięcie.

-Rozumiem- Weszliśmy do mieszkania.

Spędziłam z nim naprawdę miły wieczór. Jack okazał się być naprawdę równym gościem. Zjedliśmy kolację i oglądaliśmy jakieś filmy. Gdy film się skończył, a ja byłam już bardzo zmęczona, wstałam i zaczęłam mu rozkładać kanapę.

-Co ty robisz?- zapytał.

-Rozkładam ci kanapę.

-Oo nie, moja droga. Ja mam zamiar się wyspać.

-To gdzie chcesz spać?

-Z tobą- wyszczerzył się.

-Pogięło cię?

-Jak już wcześniej wspomniałem, chce się wyspać.

-Yhh.. No dobra, ale łapy przy sobie- ostrzegłam go, a on uniósł ręce w geście niewinności.

-Będę je pilnować- przyrzekł.

Poszłam się wykąpać, a po kąpieli poszłam spać. Co również uczynił Jack.

DupekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz