29. Mamuśka

28K 2.1K 217
                                        

Misiaki pamiętajcie o grupie <3 

Dedyk dla _black_queen_x_x mojej czytelniczki, która dopiero zaczyna pisać <3

Następnego dnia wparowałam do jedynego szpitala w tym mieście, a u mego boku był Jack. Kiedy wróciliśmy postanowiłam najpierw sprawdzić dom czy przypadkiem to nie jest jakiś kit. Jak się okazało to była prawda. Była tam przewrócona drabina na przedpokoju koło szafy, a w domu nikogo nie było. Gdy to zobaczyłam od razu wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy do szpitala. Tak oto sposobem teraz idę w kierunku recepcjonistki.

-Przepraszam gdzie leży pani Johns?- zapytałam grzecznie.

-Już chwileczkę, sprawdzę- powiedziała i wpisała coś w komputerze, pewnie dane mojej matki- Tam prosto a potem w prawo, sala numer 168- nakierowała mnie ręką mniej więcej gdzie mam iść.

-Dziękuję bardzo- powiedziałam i popędziłam w kierunku wskazanym przez recepcjonistkę.

Kiedy byłam przed drzwiami zatrzymał mnie głos mego przyjaciela.

-Ja tu poczekam.

-Na pewno? Ona cię uwielbia- uśmiechnęłam się.

-Na pewno, może potem wejdę.

-Dobrze, dziękuję, że ze mną tu przyjechałeś- pocałowałam go w policzek.

-Nie ma za co- usłyszałam i weszłam do środka. Leżała na tej sali tylko moja matka.

-Cześć, skarbie- przywitała się ze mną.

-Cześć, mamo- podeszłam do niej i ją przytuliłam.

-Od kiedy ty okazujesz czułości swojej matce?- zaśmiałam się.

-Nie wiem. Ogółem odkąd trzymam się z Jack'em zachowuje się inaczej- wyznałam.

-Zmienia cie na dobre- stwierdziła.

-Taak.. To świetny przyjaciel- uśmiechnęłam się.

-Tylko przyjaciel?- zapytała z rozczarowaniem.

-Tak.

-A ja liczyłam na to, że będę mieć wnuków z jego plemników- mówiła rozmarzonym tonem głosu.

-Mamo!- skarciłam ją.

-No co? Mówię poważnie.

-Mamo!

-No już dobrze, dobrze.

-Dzięki- odetchnęłam z ulgą. Mam nadzieję, że on tego nie słyszał.

-To gdzie znikłaś na ten tydzień?- zapytała ciekawa.

-O nie, nie, nie. Najpierw ty mi powiesz co chciałaś z tej przeklętej szafy. Potem może się zastanowię czy ci powiem gdzie byłam i z kim- wyszczerzyłam się.

-Chyba już mi nie musisz mówić z kim.

-Cii.. Mów mi tu czemu weszłaś na tą drabinę, a nie zmieniaj tematu- pogroziłam jej palcem na co się zaśmiała.

-Nic takiego, chciałam tylko tam posprzątać. Dawno tego tam nie robiłam.. Pewnie jest strasznie zakurzone..- jakoś w to nie do końca wierzę..

-No dobrze..- udawałam, że jej wierze. Jak wrócę do domu to to sprawdzę.

-A teraz mów jak było?

-Gdzie?

-No nie wiem gdzie, a chce się dowiedzieć. Gdzie tak znikłaś?- zapytała.

-Aaa.. No to.. Z Jack'em na Kaszuby, jego rodzina ma tam domek. Jest tam tak pięknie..

-Jak było?- była bardzo ciekawa.

-Yhh.. Było.. Na prawdę zajebiście..

-Było coś więcej?- drążyła temat.

-Nie! Mamo! Ja mam chłopaka!

-Yhh.. No tak.. Ten Sam.. Nie lubię go.

-Dzięki. Mogłabyś chociaż udawać, że go lubisz..

-Nie mam zamiaru.

-Yhh.. Już wiem po kim mam taki charakterek.

-A co myśałaś, że po kim?- była jakby wystraszona? Czy to możliwe, że mój ojciec tak na prawdę nim nie był?

-Nie no nigdy nic nie wiadomo.

-Dobraa.. Ale nigdzie już się nie wybieracie?- zmieniła momentalnie temat, co było dziwne..

-Nie, na razie nie.

-To dobrze- chwila ciszy.

-Kiedy wychodzisz?- zapytałam.

-Podobno za tydzień, mam być jeszcze na obserwacji- wytłumaczyła.

Rozmawiałyśmy tak jeszcze przez długi czas. Leciał on niemiłosiernie szybko. Różne były tematy. Ogółem to bardzo dawno nie rozmawiałam z mamą tak otwarcie o wszystkim.

-Idź już do domu, skarbie. Jest późno.

-Dobrze- uśmiechnęłam się- Przyjdę jutro po szkole- pocałowałam ją w czoło- Pa mamo.

-Pa córciu- odpowiedziała mi i wyszłam na korytarz gdzie czekał na mnie Jack- Czemu nie wszedłeś? Mama by się ucieszyła.

-Czy ty właśnie nazwałaś swoją matkę mamą?- zapytał ze zdziwieniem gdy skierowaliśmy się w kierunku samochodu.

-Tak.

-Dobrze się czujesz?

-Tak..?

-Na pewno nie masz gorączki?

-Nie! Jezu! Gościu, o co ci chodzi?!

-To do ciebie nie podobne.

-Wiem, ale ludzie się zmieniają, ok?- wsiadłam do auta.

-No ok, ok, ale i tak nie mogę uwierzyć, że to ty- ruszył w kierunku mojego domu.

Przez całą drogę panowała cisza. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Trochę mnie zirytował.

-Dzięki za wszystko. Do zobaczenia jutro w szkole- uśmiechnęłam się miło i wyszłam z samochodu.

Kiedy weszłam do domu pierwszą myślą jaka mnie naszła to gorąca herbata. Natomiast drugą to ta ostatnia przeklęta półka w szafie. Postanowiłam najpierw zrobić sobie herbatę, a dopiero później to sprawdzić.

Weszłam do kuchni i podłączyłam czajnik. Wyjęłam kubek, a następnie wrzuciłam tytkę z herbatą do kubeczka po czym ją zalałam. Niestety gdy wlewałam wodę do kubka myślałam o niebieskich migdałach, a mianowicie o Jack'u. No i ja, taka niezdara, polałam sobie rękę.

-Cholera!- krzyknęłam z bólu.

Od razu włożyłam rękę pod strumień zimnej wody. Trzymałam ją tak jakieś dobre dziesięć minut, następnie ją wyjęłam i postawiłam kubek z herbatą na stół. Gdy ją już tam zostawiłam weszłam na tą nieszczęsną drabinę. Na najwyższej półce było zwykłe pudełko po butach. Wzięłam je na dół i postawiłam na stole obok herbaty. Otworzyłam pudełko, a tam co?! Broń! Normalny, najprawdziwszy pistolet!

DupekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz