13. Spanikowanie

2.5K 120 0
                                    

Większość moich zaległości już zdążyłam w te parę tygodni od wyjścia ze szpitala nadrobić. Z czego się cieszę, bo mam teraz trochę więcej luzu w końcu. Nie muszę już cały czas, a nawet jeszcze więcej siedzieć nad książkami.

Koniec roku szkolnego tuż tuż. A co za tym idzie? Koniec szkoły i bal. Wciąż nie mogę uwierzyć, że ten czas tak szybko mija. Zawsze chciałam iść na ten bal z Jackiem. Moja miłością. Jednak nie mogę. Muszę pozwolić mu ułożyć sobie życie beze mnie. W końcu wyjedzie na drugi koniec świata, a związki na odległość są mało trwałe. Szczególnie, że nie ma się w ogóle kontroli nad drugą osobą. Żałuję tego, że mu wtedy nie powiedziałam prawdy. Że nic między mną, a Stevem nie zaszło. Jednak nie myślałam wtedy jasno to po pierwsze, a po drugie Jack zranił me uczucia sugerując, że jestem puszczalska. Że byłabym zdolna do zdrady ukochanej mi osoby. Strasznie mnie to wtedy zraniło. Jednak nie mogę mu powiedzieć. Mam nadzieję, że dopóki nie wyjedzie na uczelnie to się nie dowie prawdy od nikogo.

Jack zapewne pójdzie na bal z Kim. Co prawda powiedział, że nie są parą i zrobił jakieś głupstwo. Jednak są przyjaciółmi, więc pewnie ją zaprosi. Tak myślę. Ja natomiast nie wiem z kim pójdę. Ciekawe czy w ogóle mnie ktoś zaprosi. To jest dobre pytanie.

Przez mój pobyt w szkole te myśli chodziły mi po szkole. Nie dawały mi spokoju. Byłam dziś lekko zamroczona więc wcale się nie zdziwiłam gdy właśnie na kogoś wpadłam.

-Jejku wybacz. Straszna niezdara ze mnie- przeprosiłam łapiąc równowagę.

-Spokojnie, nic się nie stało - jak się okazało powiedział Jack.

-Oh cześć.

-No cześć. Co tam ciekawego się i Ciebie teraz dzieje? Teraz widywałem Cię tylko przelotnie na lekcjach przez te parę dni. Stało się coś? - zapytał chyba jakby zmartwiony.

-Nie, nie. Wszystko jest okej- oprócz tego, że Cię unikam, bo nie chce żebyś się dowiedział prawdy. Dopowiedziałam sobie w myślach.

-Na pewno?

-Tak- uśmiechnęłam się i zacząłem już iść w kierunku wyjścia jednak mnie zatrzymał.

-Idziesz na bal? - zapytał nagle ni z tego ni z owego.

-Nie wiem, chyba tak- to jest złe pytanie. To idzie w złym kierunku.

-A dałabyś się zaprosić? Znaczy czy poszlibyśmy jako para? Znaczy nie para, że związek tylko taka para wiesz na bal. Bez żadnych podtekstow- jąkał się i plątał w tym co mówi. Było to słodkie jednak nie mogłam.

-Idę ze Stevem, wybacz.

-Jasne, jasne. Nic się nie stało i tak to byłoby głupie. Nie znamy się za bardzo, nie dawno do nas doszłaś- zaczął jeszcze bardziej się jąkać- Muszę lecieć, do jutra- uśmiechnął się.

-Cześć - odpowiedziałam mu, ale nawet nie poczekał na moją odpowiedź.

Kiedy już wyszedł ze szkoły też poszłam w tamtym kierunku. Mam tylko nadzieję, że Steve nie ma jeszcze pary na bal. Wyszłam ze szkoły i kamień mi spadł z serca, bo stał przez szkołą razem z Samem. Podeszłam do nich.

-Cześć - przywitałam się.

-Hej- odpowiedzieli, jednak Steve chyba nie był zbytnio zadowolony.

-Wszystko okej?- skierowałam do niego to pytanie.

-Oprócz tego, że cały czas wypominasz mi moją przeszłość, którą próbuję naprawić to tak. Wszystko okej.

-Po pierwsze wybacz, bo nie miałam wtedy humoru. A po drugie to naprawdę nie jest łatwo takie coś zapomnieć i wybaczyć.

-Ehh masz trochę racji, wybacz.

-To co tam? - odezwał się Sam.

-Potrzebuję pomocy.

-Słuchamy- odpowiedzieli.

-Steve masz już parę na bal? - chłopcy spojrzeli po sobie.

-Nie- odpowiedzieli razem. Było to z lekka dziwne aczkolwiek nie pytałam.

-To mogę iść w Tobą? Jack mnie zaprosił, więc spanikowałam i powiedziałam, że idę z Tobą- wytłumaczyłam- Wiem, że głupio zrobiłam, ale nie wiedziałam co mam mu powiedzieć- nawijałam na jednym wydechu.

-Stop- wystawił dłonie w moim kierunku żebym przestała- Pójdę z Tobą tylko przestań już jak szybko gadać jakbyś wypiła litr mocnej kawy.

-Jezu dziękuję, ratujesz mnie - przytuliłam go.

-Nie ma za co.

-Tak w ogóle nie przeszkodziłam Wam przypadkiem w czymś? - zapytałam ich. Znów spojrzeli po sobie.

-Nie- znów powiedzieli razem.

-Okeeej- przeciagnęłam, bo zaczynało to być już dziwne- Dobra to ja już pójdę do domu, nie będę Wam przeszkadzać- zaśmiałam się trochę kłopotliwie.

-To do jutra? - zapytał Sam.

-Raczej tak- uśmiechnęłam się - Cześć.

-Paa- pożegnałam się z nimi i poszłam w kierunku domu.

Po jakiś 20 minutach weszłam do domu.

-Cześć skarbie - powiedziała mama.

-Cześć.

-Co tam u Ciebie? - wyszła i mnie zobaczyła- Bo to chyba dawno się nie widziałyśmy, ale pasuje Ci- uśmiechnęła się.

-Dziękuję.

-To już odświeżanie się przed balem?- wyszczerzyła się jak mysz do sera.

-Długa historia, ale nie- westchnęłam.

-Ale idziesz? - spytała zmartwiona.

-Tak mamo. Idę ze Stevem.

-Ohh- nic więcej nie powiedziała.

-Tak, to reż jest długa historia. Idę dalej nadrabiać lekcję.

DupekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz