Wtorek, 10 sierpnia 2021 r. "Konie"

6 1 0
                                    

Uwaga!
Rozdział dla znawców jazdy konnej. Będzie się pojawiało kilka różnych pojęć, których nie będę tłumaczyła. Czytasz na własną odpowiedzialność.

A teraz przejdźmy do opowieści.

Pojechaliśmy dzisiaj na jazdę konną. Jechałam na koniu, który nazywał się Lachoń. Był bardzo niesforny, ale dałam radę.

Najpierw instruktorka kazała mi wziąć wodze i zaprowadzić Lachonia na tor. Uczyniłam to, a pani przez kilka minut zadawała nam ćwiczenia tnz. mnie i moim kuzynom. Za to oni (mówię o kuzynach) jeździli na loży.

Potem zaprowadziłam konia na osobny teren (nie wiem, jak to się nazywa).

Najpierw zaczęłam anglezować w stępie, ale tak bardzo wolno. Później przeszłam do kłusa. Szło mi całkiem nieźle biorąc pod uwagę, że ostatni raz, na koniu jechałam 2 lata temu.

Potem ćwiczyłam półsiad. Następnie znowu wjechałam na tor, na którym byli Tomek i Emilka. Pojeździliśmy trochę wkoło. I w ten sposób zakończyła się nasza jazda. Potem jeszcze daliśmy koniom marchewki.

I to koniec tej historii.

Moje dziwne życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz