Drugi

946 79 18
                                    




Powiedzieć, że Vienna nie znosiła Victora, to nic nie powiedzieć. Vienna go po prostu nienawidziła. To nie była zwykła niechęć jaką żywią małe dziewczynki do małych chłopców. To było uczucie tak silne i głębokie, że Vienna w chwilach największej dziecięcej rozpaczy wolała już się więcej nie obudzić, niż chociaż pomyśleć o tym podłym chłopaku.

Nie mogła jednak do końca dziwić się własnym uczuciom, bo Vienna nie lubiła nawet ojca Victora, który zawsze przerażał ją widokiem szpicruty za paskiem. Tylko hrabina była miłą kobietę i zawsze głaskała ją po policzku, kiedy znajdowała się akurat w pobliżu.

Vienna była jednak grzeczną dziewczynką, więc kiedy mama przeprowadziła z nią bardzo poważną i bardzo dorosłą rozmowę dotyczącą jej zachowania wobec narzeczonego, zrozumiała, że powinna bardziej się postarać.

Znała już chłopców. Często bawiła się z dziećmi stajennych i mniej więcej wiedziała, co lubią robić i w jaki sposób z nimi rozmawiać, ale Victor był Victorem. I poza tym dziedzicem. Miała go za snoba z zadartym nosem. I do tego traktującego ją z wyższością, czego chłopcy z majątków nigdy nie robili, nawet jeśli była dziewczynką. Postanowiła jednak, że postara się zadowolić mamę i zmienić nastawienie do swojego przyszłego męża.

Zacisnęła więc zęby i na drżących nogach zeszła z wielkich schodów majątku Ashford Abbey. Mama uśmiechała się do niej zachęcająco, więc co jakiś czas Vienna odwracała się, żeby dla kurażu na nią popatrzeć, ale w końcu zniknęła jej z oczu.

Podobno Victor bawił się w przylegającym do budynku ogrodzie. Pokonała więc niemal cały, co jakiś czas się w nim gubiąc, aż w końcu dotarła na łąkę. Zatrzymała się za rozłożystym krzakiem róż i z ukrycia obserwowała Victora.

Miał na sobie brązowe bryczesy, wysokie buty do łydki, niebieską koszulę, kamizelkę, a nawet surdut. Wyglądał prawie tak samo jak własny ojciec. Z tą jednak różnicą, że był nieludzko wręcz brudny.

Vienna spojrzała na własną sukienkę. Była z niej bardzo dumna ze względu na drobny haft niezapominajek. I żółtą koronkę, którą niezdarnie i krzywo doszyła. Edith, starsza od niej o trzy lata, córka kucharki mówiła, że sukienka wygląda przez to paskudnie, ale Vienna nic sobie z tego nie robiła, choć Edith była przyuczana do bycia jej pokojówką i będzie miała ogromny wpływ na jej stroje i ogólny wygląd.

Być może spotkanie z Victorem nie byłoby tak straszne, nawet biorąc pod uwagę postanowienie Vienny, ale kiedy zauważyła, że chłopiec rzuca psu piłkę, uznała, że bezpieczniej byłoby się wycofać.

W zasadzie bardzo lubiła zwierzęta. Konie, kotki, a nawet psy, ale ten obrzydliwy mastif Victora ją przerażał. Był ogromny. Sięgał jej do głowy i miał strasznie długą, skłębioną sierść. I bardzo nieprzyjemny wyraz pyska.

Już się okręcała, kiedy poczuła na uchu świst powietrza. Odwróciła się ze zgrozą i zauważyła, że potężne psisko biegnie w jej stronę. Wiedziała, dlaczego – Victor rzucił w nią szmacianą piłką.

Vienna stała jak sparaliżowana, nie potrafiąc zrobić żadnego kroku. Pies biegł tak szybko i był tak potężny, że Viennie zdawało się, iż pod jej stopami drży ziemia.

- Przesuń się! Przesuń się! – wrzeszczał Victor, ale Vienna nie była nawet w stanie oddychać, a potem psisko upadło na nią, przewracając i wyduszając z niej resztki powietrza.

Leżała płasko, wpatrując się w czarne ślepia psa. Rozpłakała się ze strachu i zacisnęła powieki, czując ból w plecach i w ramieniu. Wkrótce zwierzę zeszło z niej i beztrosko zawróciło do swojego małego pana, by oddać mu szmaciany gałganek, który był sprawcą całego zamieszania.

Gdy zgaśnie słońce [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz