- Vienno? – odezwała się cicho Rose.Vienna poruszyła się niespokojnie na sofie i oderwała wzrok od splecionych dłoni na podołku. Poczuła na ramieniu delikatny dotyk palców przyjaciółki i spojrzała na nią z żałosną miną.
- Jestem taka zdenerwowana – wyszeptała ze wstydem, bezwiednie kręcąc głową.
- Wiem kochanie – powiedziała niemal tak samo cicho. – I jestem z ciebie dumna, że tak dobrze sobie z nim poradziłaś.
Vienna posłała jej słaby uśmiech. Czy rzeczywiście dobrze sobie poradziła? Naprawdę była rozstrojona, a gdyby była szczera sama ze sobą, powinna powiedzieć, że właściwie całkowicie wytrącona z równowagi.
Wszystkie jej spotkania z Ashford'em były krótkie i intensywne i nie inaczej było w tym przypadku. Vienna z irytacją pomyślała, że gdyby miała spędzić z nim chociażby kolejny kwadrans, chybaby oszalała. To było dopiero ich drugie zetknięcie się w Londynie, a odniosła wrażenie, że już osiągnęła limit cierpliwości.
W dzieciństwie Victor mocno dawał się jej we znaki, ale ostatecznie, gdy sytuacja przybierała nieciekawy obrót, zawsze mogła skryć się za spódnicą mamy, albo poskarżyć się papie i zakończyć nieprzyjemne spotkanie. Teraz jednak była już dorosła i dalsze uciekanie przed nim nie wchodziło w grę.
Ashford wkrótce zacznie bywać w towarzystwie, więc nieuniknione, że będzie na niego natrafiać na balach, rautach, asamblach i wieczorkach. I będzie tak, dopóki Victor nie zdecyduje o wyjeździe ze stolicy, a najlepiej w ogóle z Anglii. Wiedziała, że to czcze życzenia i sama siebie oszukuje myśląc, że uda jej się go ciągle unikać. Musiała więc zrobić wszystko, by jak najszybciej przywyknąć do jego obecności. Ale czy zdoła w nieskończoność znosić jego bezwzględne zachowanie?
- Jemu z taką łatwością przychodzi obrażanie mnie – jęknęła płaczliwie, ocierając wierzchem dłoni załzawione od emocji oczy. Zawsze chciało jej się płakać, kiedy była wściekła, a taką właśnie zostawił ją Victor.
- Nieważne jakie umiejętności miałby w tej materii, na pewno świetnie dałaś sobie radę. – Rose przysunęła się bliżej i objęła Viennę, która przytuliła ufnie wilgotny policzek do zagłębienia w jej miękkiej szyi.
- Co z tego, skoro energii starcza mi tylko na chwilę? Jeśli za niego wyjdę, jak będę znosić te upiornie długie godziny w jego towarzystwie?
Świadomość tego, że prawdopodobnie wkrótce zostanie jego żoną wprawiała ją w paskudny nastrój. I w tak samo paskudny wprawiały ją rozmyślania, że jakimś cudem mógłby zerwać zaręczyny i okryć ją niesławą.
Powszechnie przecież wiadomym było, że kiedy kobieta zrywa porozumienie między narzeczonymi, jest to całkiem normalną procedurą. Niepożądaną i rzadką, ale przeważnie nieprzynoszącą jej wstydu. Rzecz jednak ma się zgoła inaczej, gdy to dżentelmen zrywa z damą.
Sytuacja Vienny i Victora była wyjątkowo skomplikowana, biorąc pod uwagę konsekwencje prawne kontraktu podpisanego przez ich ojców. Szanse więc na daniu przez Viennę rekuzy Ashford'owi były zerowe, on natomiast jako mężczyzna mógł po prostu przedłużać moment ożenku, aż dla wszystkich stałoby się jasne, że poniży narzeczoną, czyniąc z niej starą pannę.
- Rezydencja Ashford'ów jest duża. Możliwe, że tygodniami będziecie się mijać. – Rose dzielnie próbowała pocieszyć Viennę, ale nieważne, co powiedziałaby przyjaciółka i tak nie miałoby znaczenia, bo nic nie mogło ukoić nerwów nieszczęśliwej narzeczonej.
- Bzdura – zaprotestowała Vienna. – Z czystej złośliwości będzie zmuszał mnie do wspólnych posiłków, albo zacznie głodzić, jeśli odmówię w nich udziału. Wiem, że byłby zdolny do takich podłości. Zobaczysz pełnię jego okrucieństwa na pierwszym najbliższym balu. Spodziewam się, że zaprosi mnie do tańca, a w trakcie porzuci na środku parkietu jak największego pariasa.
CZYTASZ
Gdy zgaśnie słońce [18+]
FantasyAnglia, czasy regencji. Lady Vienna Ousborn już w kołysce została zaręczona z czteroletnim Victorem przyszłym hrabią Ashford. I choć zaplanowany od dawna mariaż miał olśnić całą londyńską socjetę, a połączenie obu potężnych rodów zapewnić nieprzebra...