No dobrze, to zapewne było przewidzenie.I nic dziwnego w tym, że tak myślała, skoro wirowało jej w głowie na tyle szybko, że miała przed oczami mroczki. Było prawie tak samo jak wtedy, kiedy kręciła się z Rose na polanie, trzymając się z nią za ręce. Z tą jednak różnicą, że teraz diabelnie bolało.
I choć na początku wirowanie nie było aż takie złe, to Vienna wkrótce dostała uciążliwych mdłości, a im bardziej się na nich skupiała, tym więcej wrażeń zaczęło do niej docierać: na przykład to, że głowa pęka jej z bólu, że ma obite plecy, że leży płasko na zimnym i mokrym bruku London Bridge i że nieustannie słyszy czyjeś sapanie i jęki.
Zmusiła się w końcu do otwarcia oczu i uzmysłowiła sobie, że co jakiś czas na tle nocnego nieba pojawia jej się twarz Deamona: roześmiana, zdziwiona, poirytowana, rozbawiona, zatroskana, rozbawiona, rozbawiona, rozbawiona.
Po chwili wirowanie ustało i do Vienny dotarło, że od dłuższego czasu Deamon stał nad nią bez ruchu, czekając aż nieco oprzytomnieje.
- Mocne uderzenie? – zapytał z troską, przechylając lekko głowę.
Vienna odetchnęła głęboko, czując w ustach nieprzyjemny smak krwi. Widząc zwisającego nad sobą Deamona, całkowicie zdrowego, bez najmniejszej nawet skazy na ubraniu, poczuła obezwładniającą wściekłość.
- Mocne uderzenie, ty wariacie? – syknęła, zmuszając się do uniesienia na łokciach.
Deamon zmarszczył brwi i wziął się pod boki. Vienna pokręciła głową, próbując pozbyć się uciążliwego ucisku między skroniami i nagle jej wzrok padł na wijący się między jego nogami ogon.
Był utkany z cienia, eteryczny, czarny jak bezgwiezdna noc i stanowił jedność z nim zupełnie jak maska, która wciąż skrywała twarz Deamona. Obserwowała więc jak poruszał się z hipnotycznym wdziękiem, raz w jedną, raz w drugą stronę, co jakiś czas muskając kostki Deamona.
Deamona, który milczał. Vienna postanowiła, że musi zająć czymś myśli, bo inaczej oszaleje.
- Gdzie moi służący? – warknęła, przypominając sobie, że pojazdem musiał przecież ktoś powozić. Znajdowali się wszakże na środku zamkniętego z powodu remontu mostu, a powóz nie mógł pojawił się tu znikąd.
- Nic im nie jest. – Deamon lekceważąco wzruszył ramionami. – Cienie nigdy nie są zainteresowane krzywdzeniem postronnych. Mogą co najwyżej trochę na nich wpływać.
- Co to znaczy, że mogą na nich trochę wpływać? – powtórzyła z przekąsem, zirytowana przemądrzałym tonem tego diabła wcielonego.
Deamon westchnął teatralnie.
- Otóż mam na myśli to, że posiadają pewną umiejętność na niskim, minimalnym wręcz poziomie, polegającą na wywieraniu presji poprzez swego rodzaju sugestie – spauzował i dodał po chwili, kiedy zauważył, że Viennę takie wyjaśnienie nie zadowala: – Powiedzmy, że w tym przypadku cień, który założył sobie zmianę celu podróży, wykorzystał ku temu woźnicę. Dla służącego prowadzenie powozu, to czynność mechaniczna i odruchowa, nad którą nie musi wiele się namyślać. Co za tym idzie, cień użył tej mechaniki i nieznacznie na nią wpłynął, by dokonać korekty kierunku jazdy. Przesłanie tak drobnej myśli nie stanowiło żadnej trudności. Dlatego wykorzystanie służących było konieczne. Bo jak zapewne zauważyłaś, cienie nie posiadają cielistej powłoki i jako takie nie mogę powozić oczywiście.
- Oczywiście – wtrąciła się sarkastycznie.
- Zatem – kontynuował, ignorując jej cierpki ton – muszą posiłkować się postaciami mającymi fizyczną materię, takimi jak ludzie.
CZYTASZ
Gdy zgaśnie słońce [18+]
FantasyAnglia, czasy regencji. Lady Vienna Ousborn już w kołysce została zaręczona z czteroletnim Victorem przyszłym hrabią Ashford. I choć zaplanowany od dawna mariaż miał olśnić całą londyńską socjetę, a połączenie obu potężnych rodów zapewnić nieprzebra...