- Chcę porozmawiać z Deamonem – obwieściła nagle z uporem, podchodząc do Victora.Stanęła na palcach, ujmując jego brodę i zmuszając, by na nią spojrzał. Uniósł brwi w górę w tym swoim przeklętym, arystokratycznym geście wyrażającym drwinę i leciutko wygiął kąciki ust.
- Zdaje się, że musisz zaczekać do zmierzchu – odparł chłodno.
- A mnie się zdaje, że wcale nie muszę – powiedziała z naciskiem.
- Co? – zapytał zbity z pantałyku. Najwyraźniej jej słowa wytrąciły go z pozornej równowagi.
- Chcę z nim porozmawiać – powtórzyła z uporem.
Głowa doskwierała jej coraz bardziej i Vienna była na granicy wytrzymałości. Przez długą chwilę patrzyli na siebie w wibrującym milczeniu. Vienna wzięła się pod boki, Victor skrzyżował ramiona na piersi i... nic się nie stało.
- Obawiam się, że nie mogę spełnić twojej prośby – warknął, mrużąc oczy. – Z wiadomych względów, o których doskonale wiesz. – Wskazał na swoją twarz.
Z gardła wyrwało się jej przekleństwo.
- Doskonale. Skoro ty jesteś taki uparty, to o mojej teorii porozmawiam z Deamonem w nocy – stwierdziła wyzywająco.
Ostrożnie zerknęła na niego z ukosa tak, żeby nie zauważył. Dostrzegła lekką zmianę na jego twarzy, jakby przysłuchiwał się czemuś. Jakaś emocja zagrała na jego rysach i zgasła, a Ashford na powrót stał się wyniosły i podły.
- Rób z nim, co chcesz. Nic mnie to nie obchodzi.
- Kłamiesz.
Spojrzał na nią, ale nie zaprzeczył. Zrozumiał, że nie ma sensu, skoro Vienna swoje już wiedziała. Zresztą nie miał już ochoty na dalsze dyskusje. Był wykończony. Spał może godzinę, a raczej warował jak pies przy jej łóżku i obserwował najmniejszą zmianę na jej twarzy.
Wciąż przeżywał to, co między nimi zaszło i czuł się źle z wielu powodów. Przede wszystkim dlatego, że miał wrażenie, iż ją wykorzystał. Nie była przecież do końca trzeźwa. I czuł też wyrzuty sumienia wobec Deamona, chociaż ten w żaden sposób nie dał po sobie poznać, że coś mu nie odpowiadało. Zdawał się raczej spokojny, a nawet usatysfakcjonowany. Poza tym, im częściej Victor przypominał sobie wyraz twarzy Vienny podczas jej uniesienia, tym więcej wyrzutów znikało.
- Ten Peterson – postanowił zmienić temat, choć głównie dlatego, że strasznie, niemal śmiertelnie intrygowała go ta kwestia. Zazdrość przelewała się w jego żyłach i czuł, że jeśli nie zapyta, zakrztusi się tym uczuciem. I absurdalnie zmiana ta trochę przypominała wyciągnięcie ręki na zgodę – wydaje się łajdakiem.
- Nie tyle wydaje, co nim jest – przyznała.
- Mam nadzieję, że byłaś przy nim bezpieczna – rzucił, nie spuszczając z niej wzroku.
- Zapewniam, że tak. Z łatwością dowiózłby mnie do Bastionu Collinsa.
Milczał, a ona od tego milczenia dostała wypieków na twarzy.
- Dobrze się wczoraj bawiłaś – oznajmił.
Kolejny rumieniec i niespokojny ruch dłonią.
- Tak, to była wyjątkowa noc – szepnęła, patrząc na niego wymownie.
Pierwszy odwrócił wzrok.
- Powinienem przeprosić – odezwał się po długiej pauzie, wbijając oczy we własne dłonie. – Wykorzystałem twój stan.
CZYTASZ
Gdy zgaśnie słońce [18+]
FantasyAnglia, czasy regencji. Lady Vienna Ousborn już w kołysce została zaręczona z czteroletnim Victorem przyszłym hrabią Ashford. I choć zaplanowany od dawna mariaż miał olśnić całą londyńską socjetę, a połączenie obu potężnych rodów zapewnić nieprzebra...