Czterdziesty szósty

659 55 50
                                    




- Tutaj mieszkam przez większość czasu – powiedział niepewnie, choć cały czas łobuzersko się uśmiechał.

Po kolejnym szaleńczym biegu dotarli na drugą stronę Londynu. Deamon zastanawiał się, czy Vienna odkryła jego zamiary. Musiała, bo słyszał jak wali jej serce. Całe jej ciało wyrywało w jego kierunku. A Deamon czuł równocześnie podekscytowanie, zawstydzenie i euforię. Zdawało mu się, że zaraz wyskoczy z własnej skóry.

Vienna chłonęła wzrokiem każdy najmniejszy fragment sypialni. Oczywiście pierwsze na co zwróciła uwagę, to łóżko. Na poduszce wciąż dostrzec można było odbicie głowy Deamona. Na podłodze leżało kilka czarnych koszul i spodni. W rogu dostrzegła wannę i stos książek. Wszędzie poustawiane były lampy, a Deamon przechadzając się lekko, niemal w zasadzie biegając, zapalał każdą po kolei, aż w pokoju zapanował półmrok.

Viennie trudno było nasycić oczy tą sypialnią. Dotychczas nawet nie pomyślała, że Deamon coś takiego posiada.

- Och nie śpię tutaj na co dzień – powiedział, jakby zdawał sobie sprawę z tego o czym Vienna właśnie myśli. – Odpoczywam tu po walce, albo patrolu. Choć kiedy budzę się nocą, to przeważnie leżę na tym właśnie łóżku. W większości przypadków nawet nie pamiętam jak tu trafiłem, choć zdarzało mi się też budzić w innych miejscach.

Mówił szybko i głośno, jakby obawiał się, że nie starczy mu czasu, żeby wszystko jej wyjaśnić. Był zdenerwowany i co chwilę dotykał palcami ust, jakby nie wierzył, co się stało. Raz po raz jego wargi unosiły się w leciutkim uśmiechu. Podskakiwał jak beztroski chłopiec, pokazując jej własny pokój.

- Nie lubię spać na tym łóżku – wyjaśnił, wskazując na pościel. – Jest za miękkie. Zresztą, spójrz tylko na to. – Tym razem pokazał jej dywan i ułożoną na nim kołdrę. Odkryła, że to tam głównie śpi.

Obserwowała jego palce, na których lśniły klejnoty i to z jaką radością plótł jakieś bzdury. Ostatecznie przestała go słuchać. Nie odróżniała już poszczególnych słów, tylko wsłuchiwała się w dźwięk jego głosu i to jak drżał na ostatnich sylabach.

Stał odwrócony do niej plecami, a Vienna trzęsącymi się palcami zaczęła rozpinać guziczki sukni. Wiedziała, że Deamon o tym wie, bo jego głos obniżył się o oktawę. Poruszał się już znacznie wolniej i wyraźnie nasłuchiwał jak wyswobadza się z sukni i cieniutkiego gorsetu.

- Nie denerwuj się – szepnęła, podchodząc do niego i łapiąc go za dłoń.

Wywrócił oczami i posłał jej szeroki uśmiech. Zaraz jednak ten uśmiech zmienił się w coś drapieżnego. Omiótł spojrzeniem jej drobną sylwetkę w koszulce. Prześwitywała przez nią każda krzywizna ciała Vienny. Deamon nie mógł oderwać oczu od tego widoku. Ruszył do przodu. Vienna szła tyłem, cofając się, bo zagradzał jej drogę. W końcu uderzyła kolanami o łóżko. Zatrzymała się, ale Deamon nie. Pchnął ją lekko i upadła na plecy. Miał rację, że było za miękkie, ale równocześnie idealnie się nadawało.

Jęknęła w oczekiwaniu. Deamon stał nad nią i patrzył spod zmrużonych oczu. Vienna odnajdując w sobie odwagę, sięgnęła do dekoltu koszulki i zaczęła rozpinać haftki. Deamon zwilżył usta koniuszkiem języka i westchnął cicho, a Vienna wiedziała to tylko dlatego, że nie spuszczała z niego wzroku.

Kiedy odsłoniła ramiona, Deamon wspiął się na łóżko. Przysiadł na piętach i zaczął rozpinać własną koszulę. Vienna rozchyliła wargi, obserwując jego powolne ruchy. Miękki pukiel włosów opadł mu na czoło i krył jego oczy przed jej wzrokiem.

Vienna złapała go za obnażone ramię, a dotyk jego skóry, sprawił, że zadrżała. Pociągnęła go za sobą, a on delikatnie się na niej ułożył. Poczuła na sobie jego rozkoszny ciężar. Oddychał urywanie i szybko.

Gdy zgaśnie słońce [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz