Vienna obudziła się z ręką przerzuconą przez szerokie, męskie plecy. Nie otwierała oczu, tylko mocniej przylgnęła do twardych mięśni, szukając ulotnego ciepła. Mężczyzna jęknął coś przez sen i wiercąc się pod prześcieradłem odwrócił się twarzą w stronę Vienny.Słońce tańczyło na kasztanowych włosach, czoło było wygładzone bez najmniejszej zmarszczki, smoliste rzęsy rzucały ciemne półksiężyce na ostre kości policzkowe. Victor zatrzepotał powiekami i spojrzał w oczy Vienny.
Milczeli oboje, patrząc na siebie może trochę ze strachem, może z niepewnością i ostatecznie z zawstydzeniem. To znaczy, Vienna z zawstydzeniem. Victor w przeciwieństwie do niej wydawał się całkowicie rozluźniony.
Uniósł dłoń i delikatnym, czułym ruchem założył Viennie kosmyk włosów za ucho. Odetchnęła głęboko i położyła palce na jego lekko drapiącym zarostem policzku. Nachylił się nad nią, całując leciutko w usta w uroczym, niewinnym pocałunku. Leżeli tak przez chwilę, a potem zwinnie podniósł się z łóżka i rozejrzał się w poszukiwaniu spodni.
- Umieram z głodu – mruknął, patrząc na nią wymownie, co sprawiło, że oblała się rumieńcem. Obszedł łóżko kilkoma długimi krokami i ponownie się nad nią nachylił, tym razem całując ją w czubek nosa.
Vienna zmarszczyła brwi, oddychając niespokojnie. Skłamałaby mówiąc, że kiedy obudziła się przyklejona do pleców Victora, nie czuła przerażenia. Prawda była taka, że przeraźliwie bała się jego reakcji, ale najwyraźniej Deamon nie mijał się z prawdą, mówiąc, że Victor jakoś to zaakceptował. Pozostała jeszcze kwestia tego, żeby i ona to zaakceptowała. Coś jej jednak mówiło, że to będzie niezwykle trudne. Trudne, ale wykonalne. Taką miała nadzieję i tego się trzymała, bo inaczej... Cóż, inaczej zostanie pożarta, a najpierw boleśnie przemielona przez wyrzuty sumienia.
Victor mocno pociągnął za zwisający przy zagłówku sznur, żeby wezwać służbę.
Vienna chciała zareagować. I już robiła to w panice, tonąc w rumieńcu, bo przecież jeśli w pokoju pojawi się ktoś, kto widział ją wczoraj z Deamonem, pomyśli o jej prowadzeniu się najgorsze możliwe rzeczy.
- Każ przynieść do pokoju wodę i śniadanie – powiedział ku jej uldze. – Zdaje się, że zaraz zemdlejesz ze strachu. – Pokazał białe zęby w krzywym uśmiechu.
Z ust Vienny wyrwało się nieeleganckie parsknięcie. Dobry humor Victor całkowicie ją zaskakiwał. Czuła się niezręcznie, kiedy tak krzątał się po pokoju, zbierając porozrzucane elementy garderoby. Chwilę przed tym, kiedy do pokoju weszła służąca, szybko wskoczył do łóżka i zakopał się w prześcieradle niemal cały, żeby tylko ukryć pod nim brązowe włosy. Udawał, że śpi. A udawał doskonale.
Vienna przysiadła na fotelu i czekała aż krzepcy chłopcy wyleją z wanny wczorajszą wodę i naniosą świeżej. W międzyczasie służąca przyniosła rozkosznie pachnące śniadanie. Kiedy tylko służba skończyła, oboje rzucili się na jedzenie, głodni jak wilki.
Obserwowała Victora kompletnie nieprzejmującego się zasadami etykiety. Oblizywał właśnie palce, mrucząc coś i jęcząc, najwyraźniej okazując w ten sposób głębokie zadowolenie. Kropla herbaty pociekła mu po brodzie i odruchowo starł ją wierzchem dłoni, a Vienna już przepadła, bo absolutnie nie mogła oderwać wzroku od tego dołka pod jego dolną wargą.
- O czym tak intensywnie myślisz? Czaszka ci od tego paruje – stwierdził swobodnie, nalewając jej herbaty do filiżanki, choć to należało do obowiązków damy.
Wzruszyła ramionami i podwinęła nogę, układając ją pod pośladkami na fotelu, byle tylko dać sobie czas na wymyślenie odpowiedzi. Zastanawiała się na ile może sobie pozwolić. Nie potrafiła czytać z tego zupełnie innego, obcego jej Victora. W zasadzie nigdy nie umiała przewidywać jego zachowań, a dzisiaj był inny. Trochę podobny do Deamona, ale jednak nie do końca.
CZYTASZ
Gdy zgaśnie słońce [18+]
FantasyAnglia, czasy regencji. Lady Vienna Ousborn już w kołysce została zaręczona z czteroletnim Victorem przyszłym hrabią Ashford. I choć zaplanowany od dawna mariaż miał olśnić całą londyńską socjetę, a połączenie obu potężnych rodów zapewnić nieprzebra...