Deamon z niepokojem spojrzał na okno. Na horyzoncie powoli pojawiały się plamy fioletu i czerwieni, co nieuchronnie zwiastowało rychłe pojawienie się słońca. Skłamałby mówiąc, że nie spanikował. Spojrzał na Viennę, która przytulała do piersi Rose. Czy nie przesadził, nie dając im chwili samotności? Ale przecież już zaraz go nie będzie. W jego miejsce pojawi się nieprzytomne ciało Victora.- Świta, Vien – przypomniał jej cicho.
Przesunęła na niego wzrok.
- Tym razem będę zobowiązana, jeśli położysz się w łóżku. Dość już mam patrzenia na Victora leżącego na podłodze.
Posłusznie usiadł na wykrochmalonej pościeli. Rose przyglądała się temu wszystkiemu oniemiała. Deamon nie czuł się komfortowo w jej obecności. Moment, w którym noc przechodziła w świt, był tym, w którym Deamon był najbardziej bezbronny. Zanim dowiedział się o tym, co dzieje się z nim za dnia, w ogóle nie zwracał na to uwagi, ale teraz było to coś zupełnie innego.
- Obiecaj mi, że nie zrobisz niczego głupiego – powiedział z naciskiem.
Vienna wywróciła oczami.
- Nie myśl nawet o tym, by mnie tu zostawiać. Dobrze wiesz, że cię znajdę i dogonię.
- Vienno o czym on mówi?
- Bredzi – warknęła. – Do reszty postradałeś zmysły. Niczego nie planuję.
Deamon chciał jej wierzyć. Złapał ją za nadgarstek i dotknął palcem bransolety. Niesforny kosmyk kruczych włosów opadł mu na czoło.
- Nie dasz sobie sama rady.
Vienna wyrwała rękę.
- Nie zamierzam – odparła. Deamon zatrzepotał rzęsami. Rozpaczliwie próbował coś jeszcze powiedzieć, ale wtedy opadł na plecy i na oczach przerażonej Rose przybrał postać Victora.
- Chryste, Vienno – wymamrotała przyjaciółka, podchodząc do łóżka i dźgając palcem ramię Ashford'a, z takim obrzydzeniem, jakby dotykała zawartości nocnika. – Nie kusi cię, żeby położyć mu poduszkę na łeb i po prostu udusić?
Vienna parsknęła śmiechem.
- No co? – obruszyła się Rose. – Przestałaś go nienawidzić?
Vienna dotknęła nieruchomego policzka Victora i jego bladych, cieniutkich powiek.
- Zdaje się, że teraz chyba bardziej go kocham, niż nienawidzę – szepnęła.
Rose z uwagą przypatrywała się Viennie. Trudno było jej pogodzić obraz nienawidzącej Victora Vienny z kobietą, która czule gładziła tego potwora po policzku.
- Niezły galimatias, prawda? Kto by pomyślał? – mamrotała pod nosem.
Vienna gestem poprosiła Rose, by przeszła z nią do drugiej sypialni. Zanim jednak weszły do pokoju Rose, zamknęła drzwi do sypialni Victora na klucz. Służba dostałaby apopleksji, gdyby nakryła w łóżku nieznanego mężczyznę.
- Musisz mi pomóc, Rose – powiedziała od razu. – Spadasz mi z nieba.
- Nie podoba mi się ten ton, Vienno.
Vienna westchnęła i z najmniejszymi szczegółami opowiedziała Rose o wizji. Przyjaciółka wyglądała na zatroskaną.
- Rozumiesz teraz, że za nic w świecie nie mogę dopuścić do tego, żeby ze mną poszedł. Na pewno nie po tym, co usłyszałam podczas wizji. Już wcześniej miałam ogromne wątpliwości, ale teraz? – Bezradnie rozłożyła ręce.
CZYTASZ
Gdy zgaśnie słońce [18+]
FantasyAnglia, czasy regencji. Lady Vienna Ousborn już w kołysce została zaręczona z czteroletnim Victorem przyszłym hrabią Ashford. I choć zaplanowany od dawna mariaż miał olśnić całą londyńską socjetę, a połączenie obu potężnych rodów zapewnić nieprzebra...