Vienna nie zdążyła nawet mrugnąć, kiedy Victor zręcznie bez najmniejszych trudności uwolnił się z więzów i szczupakiem rzucił się na jej ciało. Wydała z siebie tylko ciche sapnięcie, bo jego ciężar pozbawił ją resztek powietrza z płuc.Intuicyjnie zaczęła wić się pod nim, żeby się uwolnić, ale wtedy jednym zgrabnym ruchem złapał jej obie ręce i uwięził nad głową, łapiąc ręką za dwa nadgarstki. Drugą dłonią zakrył jej usta i tym samym uniemożliwił wszelkie formy obrony, czy to werbalnej, czy fizycznej. Jedyne, co jej pozostało, to zarzucanie biodrami i próby kopnięcia, ale wtedy Vienna uświadomiła sobie, że oboje są całkiem nadzy i do granic zawstydzona znieruchomiała, leżąc bezwładnie jak kłoda.
Odważyła się jedynie na harde spojrzenie w jego oczy, które ciskały teraz iskierki wściekłości. A w Viennie zawrzała krew. Co to za pomysły, żeby to on się wściekał, kiedy to Vienna została oszukana i poniżona!
Próbowała przekazać mu spojrzeniem wszelkie emocje, które w niej grały, ale Victor sprawiał wrażenie skupionego tylko na własnych odczuciach. Uścisk na jej nadgarstkach był mocny, a on sam nawet nie podpierał się na łokciach, tylko przyduszał ją z taką siłą, że mało brakowało, by połamał jej żebra. Wiedziała, że robił to z premedytacją i to denerwowało ją jeszcze bardziej.
- Być może – zaczął niskim, mrukliwym głosem, aż przez Viennę przebiegł nieprzyjemny dreszcz – nie myślisz teraz racjonalnie. Daję ci właśnie chwilę na ochłonięcie.
Gdyby Vienna mogła mówić, wyrzuciłaby z siebie właśnie stek soczystych przekleństw. Ledwo panowała nad własną złością, przekonana, że ma do tego słuszne prawo. Została oszukana, zhańbiona i poniżona. Pewnie obaj się z niej śmiali i... Obaj? Chryste, czy to jedna i ta sama osoba? Czy dwie? Miała tyle pytań, tyle pytań. W kącikach oczu poczuła szczypiące łzy bezsilności. Chciała wiedzieć wszystko najszybciej jak to możliwe, ale dopóki ten przeklęty Ashford nie uzna, że jest na to gotowa, będzie ją tak przyduszał, aż Vienna wyzionie ducha.
Wpatrywała się w niego dalej z wściekłością, której nie była w stanie poskromić i widziała identyczne odbicie emocji w jego zielonych tęczówkach. Powinien być skruszony i zawstydzony. Powinien znać głębię swojej winy i przepraszać ją, a zamiast tego traktuje ją jak rozkapryszone dziecko, jak rozhisteryzowaną kobietę.
- W tym czasie – kontynuował cicho – nakreślę ci mniej więcej o co chodzi. – Zaczął się na niej wiercić i Vienna wytrzeszczyła oczy, kiedy coś twardego musnęło jej biodro. Teraz, niestety dla niej miała, już nieco pojęcia, co to takiego jest i do czego służy, więc rozpaczliwie próbowała wyszarpnąć rękę, żeby trzasnąć go w ten bezczelny, rozpustny łeb, ale trzymał mocno. I śmiał się. – Uspokój się – polecił jej szorstko i znieruchomiał. – To, co w tej chwili jest najważniejsze, to fakt, że pod żadnych pozorem, nie mów o niczym Deamonowi. Po drugie, zrobiłaś ogromny błąd pętając go przed świtem. To było bardzo bezmyślne, Vienno. Po trzecie – zawiesił głos – tak. Wszystko widziałem i czułem, ale oprócz tego po zachodzie słońca jestem tylko obserwatorem. – Uśmiechnął się dziwnym, wilczym uśmiechem.
Vienna zaczęła nabierać spazmatycznych oddechów. Czuła, że jej płuca zmniejszają objętość. I to nie tylko ze względu na ciężar Victora, ale na wagę jego słów.
- Deamon nie ma zielonego pojęcia o mnie i tak musi pozostać, zrozumiałaś? Pokiwaj głową na tak.
Skinęła, choć z trudem, bo nie miała najmniejszego zamiaru z nim współpracować. Pocieszała ją jedynie myśl, że przynajmniej Deamon jej nie okłamywał co do własnej sytuacji. Ale Ashford wiedział o wszystkim. Powoli zaczął ściągać dłoń z jej ust. Vienna gwałtownie nabrała powietrza, żeby uzupełnić jego braki, szaleńczo poszukując w głowie pytania, które chciała zadać.
CZYTASZ
Gdy zgaśnie słońce [18+]
FantasyAnglia, czasy regencji. Lady Vienna Ousborn już w kołysce została zaręczona z czteroletnim Victorem przyszłym hrabią Ashford. I choć zaplanowany od dawna mariaż miał olśnić całą londyńską socjetę, a połączenie obu potężnych rodów zapewnić nieprzebra...