Czterdziesty ósmy

565 44 11
                                    




Vienna z uwagą obserwowała zasępioną i nieco zamroczoną alkoholem twarz Victora. To, co aktualnie czuła była ciągiem sprzecznych i gwałtownych uczuć, nad którymi tylko z ledwością panowała. Z jednej strony było jej tak bardzo szkoda i Victora i Deamona, z drugiej litowała się nad sobą samą, a z trzeciej była zwyczajnie, po ludzku zła. Nie tylko na całą tę cholerną klątwę, ale i na Victora, który tak długo ukrywał przed nią prawdę.

Gdy myślała o tym, że każde jej spotkanie z Deamonem odbywało się w niechcianym, niewidzialnym towarzystwie Victora, robiło jej się niedobrze. Nie chodziło nawet o intymne momenty i fakt, że zdradziła go jako żona, a on był tego świadkiem, ale także o to, że mówiła Deamonowi rzeczy, których nigdy nie powiedziałaby Victorowi. I to, że była zupełnie inna przy Deamonie. Sama już nie wiedziała, która z jej wersji jest prawdziwa. Victor wydobywał z niej to, co najgorsze, a przy Deamonie zachowywała się jak zakochana, rozpuszczona panienka.

I każdy jej pocałunek, każde muśnięcie, każde wyznanie i ostatecznie wczorajsza noc wcale nie należały tylko do nich, bo Victor na wszystko patrzył.

Ale czy rzeczywiście, to ona była w tym najbardziej poszkodowana? A może to Deamon? Przez cały jednak czas odbijało się w jej głowie przekonanie, że to Victor najbardziej cierpiał, jeśli rzeczywiście prawdziwie ją kochał. Bo obserwował kobietę, która kocha się z mężczyzną, którego on sam nie znosi. Jakże ciężko musiało mu z tym być.

Kiedy więc patrzyła jak opróżnia do końca butelkę i jak mgła zasnuwa mu oczy, pojęła, że alkohol służy mu do tłamszenia emocji. Gdyby nie pił, pewnie jeszcze ciężej byłoby mu znosić to wszystko. A do tego dochodził fakt, że jako jedyny znał rozwiązanie klątwy, a nie mógł go nikomu zdradzić.

- Czy łatwo złamać klątwę? – zapytała łagodnie. Mrugnął, jakby przyłapany na gorącym uczynku i potrząsnął głową, zbierając myśli.

- Nie ma na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Nie drąż, proszę – powiedział zrzędliwie.

Westchnęła i zeskoczyła z łóżka, prawie potykając się o prześcieradło.

- Pomożesz mi z suknią? – To było niewinne pytanie i Vienna nie miała niczego zdrożnego na myśli, ale Victor od razu się ożywił, choć musiał przecież wiedzieć, że między nimi do niczego nie dojdzie.

Koszulę miał rozchełstaną, a rękawy podwinięte do łokci i zionął alkoholem jak browar. Vienna skrzywiła się, ale jakoś zniosła ten zapach. Podniósł suknię i Vienna odwróciła się do niego tyłem, wchodząc do środka. Zrezygnowała z gorsetu.

- Jedna sprawa cały czas chodzi mi po głowie – odezwał się cicho. Czuła jego chłodne palce na obojczykach. – Przykro mi, że twoje nocne doświadczenia nie należały do zbyt udanych. Ciągle o tym myślę.

- Mówisz poważnie? – warknęła, odwracając się i przytrzymując rękoma przód sukni.

- Jak najbardziej. Wybacz, ale skręcało mnie, kiedy widziałem jak się do tego nieudolnie zabiera – dodał z pogardą, wyginając jeden kącik ust.

- Mnie się bardzo podobało – zaciekle broniła Deamona. Zdradliwe rumieńce znowu wypłynęły jej na policzki. A Victor? Śmiał się oczywiście, to był chyba jego ulubiony sposób reagowania na wszystko.

- Podobałoby cię znacznie bardziej, gdybym to ja był na jego miejscu. A to nieopierzony kurczak. Nigdy nie dotykał żadnej kobiety. A ja? Cóż... ja pokazałbym ci gwiazdy.

Vienna szeroko otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale przeszkodził jej, odwracając ją z powrotem plecami. Nachylił się do niej, kiedy związywał wstążki na plecach.

Gdy zgaśnie słońce [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz