Nie zdążyła zareagować, bo Victor zaczął gorączkowo wciskać dłonie w jej włosy, całkowicie je wichrząc. Ledwo odnotowała, że twardymi kciukami maltretuje jej wargi i targa za policzki. Gdyby miała lustro z pewnością wyglądałaby jak... No właśnie.- Dobrze, nada się – orzekł ze znawstwem i wyciągnął sobie ze spodni koszulę.
Kiedy odchylał materiał, Vienna zauważyła blady fragment twardego brzucha i tajemniczo wyglądającą linię V zwężającą się ku dołowi. Wyswobodził ramię spod jednej z szelek i pospiesznie przeczesał własne kasztanowe włosy.
- Czy pani podgląda, panno Ousborn? – odezwał się miękkim głosem, w którym dosłyszała nutki rozbawienia.
Odwróciła twarz i potarła ramiona w geście wyrażającym... cokolwiek właściwie teraz czuła, a czuła bardzo dużo i zdecydowanie za dużo.
Nie czekał na jej odpowiedź, tylko zamiast tego popatrzył na nią przeszywająco i sięgnął do stanika jej sukni. Rozpiął kilka pierwszych guzików, a potem jakby podejmując inną decyzję, rozpiął resztę.
Odsłonił poszarzały materiał taniego gorsetu i mocno szarpnął za jego metalowe fiszbiny, ścieśniając je znacznie mocniej, niż kiedykolwiek zrobiła to Edith. Piersi podskoczyły jej do góry niemal pod samą brodę. To było upokarzające, ale niezbędne według zamysłu Victora.
Rozległo się natarczywe pukanie do drzwi. Vienna przyłożyła rękę do czoła.
- Ucieknijmy, proszę. Nie dam rady. Jeśli mnie dotknie, zabiję się. Powiedz, że jestem chora. Że mam francę. Powiedz, że umieram na gruźlicę. Nie dam rady, on mnie...
Victor położył jej ciepłe dłonie na barkach.
- Spokojnie. Poradzimy sobie. – Zajrzał jej w oczy.
Chciała mu wierzyć i kiedy tak wpatrywała się w jego zielone tęczówki okolone czarnymi jak smoła rzęsami i przypatrywała się maleńkiej smużce krwi na łuku brwiowym, którą musiał ominąć podczas mycia, zrozumiała, że on zrobi wszystko, żeby nie stała jej się krzywda. Czy mu się uda, to zupełnie inna sprawa, ale będzie się starał. W tej chwili tyle musiało jej wystarczyć.
Zaklął głośno, kiedy otwierał drzwi, a jeden z osiłków niemalże wpadł do środka pokoju, najwyraźniej podsłuchując. Victor uderzył w niego ramieniem i pchnął go na ścianę. Wyprostował się, unosząc brodę w ten szczególny sposób w jaki robią to urodzeni arystokraci, którzy z łatwością obnoszą się ze swoją arogancją i wyższością nad całą resztą.
Zbir posłał im krzywy, szczerbaty uśmiech, który wywołał w Viennie dreszcze niepokoju. Trzymała się blisko Victora, mnąc w dłoni wilgotny od jej potu fragment jego białej koszuli. A on szedł przed siebie, stawiając długie, pewne kroki i kiedy tylko przekroczył próg wynajętej salki zmienił się w zupełnie innego człowieka, doskonale wchodząc w rolę.
- Ach, moje piękne panie! – zawołał z idealnie autentycznym zachwytem. – Stęskniłyście się za mną?
Usiadł tyłem na krześle, obejmując je nogami i kładąc na oparciu zwinięte dłonie. W tej pozycji mięśnie jego ramion napięły się wyraźnie. W jego towarzystwie od razu w oczy rzucał się kontrast rachitycznej piersi księcia. Księcia, który z nieodgadnionym wyrazem na twarzy przyglądał się Viennie.
Ruszył żwawo w jej kierunku, składając na dłoni lekki pocałunek, pasujący raczej do wnętrza sali balowej, niż gospody. Prawie odruchowo dygnęła w odpowiedzi.
- Mam nadzieję, że hrabia nie wymęczył cię zbytnio.
Vienna spłoniła się rumieńcem.
- Jeszcze się rumieni! Ashford, ty bydlaku, skąd wytrzasnąłeś taki rzadki okaz?
CZYTASZ
Gdy zgaśnie słońce [18+]
FantasyAnglia, czasy regencji. Lady Vienna Ousborn już w kołysce została zaręczona z czteroletnim Victorem przyszłym hrabią Ashford. I choć zaplanowany od dawna mariaż miał olśnić całą londyńską socjetę, a połączenie obu potężnych rodów zapewnić nieprzebra...