Sześćdziesiąty dziewiąty

327 32 7
                                    


Nie chodziło tylko o to, żeby związać Victora. Nie, rzecz się miała znacznie gorzej. W związku z tym, że Deamon był drobniejszy od Ashford'a, o zmroku więzy stałyby się luźniejsze, a on sam bez najmniejszych trudności by się z nich oswobodził. Zresztą Vienna szczerze wątpiła, by jakikolwiek sznur mógł go przed czymkolwiek powstrzymać. Był zbyt silny.

Gdyby Vienna w jakiś sposób mogła zatrzymać go za pomocą bransolety, byłaby szczęśliwa, ale to oczywiście nie wchodziło w grę. Chciała wyruszać już teraz, od razu, o świcie, a poza tym, bransoleta działała raczej na niewielką odległość.

Mogłyby go zamknąć w jakimś pomieszczeniu, ale obie nie znały rezydencji pana Larsona. Rose posiadała niewielką piwniczkę w swoim domu, która nadawałaby się do przetrzymywania w niej więźnia, ale nie bardzo wiedziały w jaki sposób przetransportować tam nieprzytomnego Victora i nie wzbudzać przy tym żadnych podejrzeń.

- Victor upijał się i używał laudanum – przypomniała sobie Vienna. – Wiem, że to działało na Deamona.

- A skąd ja ci wezmę laudanum, co? A nawet gdybyśmy jakoś je zdobyły, to w jaki sposób miałybyśmy je w niego wlać?

Vienna jęknęła i wzniosła oczy ku niebu.

- Są jeszcze inne sposoby, by wtłoczyć w kogoś jakąś substancję.

Rose uniosła w górę ręce.

- Chyba zwariowałaś, nie będę mu niczego wkładać w... rzyć – wykrztusiła, a Vienna parsknęła śmiechem.

- Chryste, Rose! Nie miałam tego na myśli. – Z trudem z siebie wykrztusiła, dusząc się ze śmiechu. – Skąd wpadłaś na taki pomysł?

- Mieszkam teraz na wsi i wiele widziałam – odparła zgryźliwie.

- Boże, broń przed wsią – zażartowała Vienna. – Chodziło mi o zastrzyk, Rose.

- To wciąż nie rozwiązuje naszego problemu.

Stanęła przy Victorze, nachylając się ku niemu i z bliska przyglądając twarzy. Coś ją fascynowało w jego bezruchu i w tym, że był całkowicie nieszkodliwy.

- Ile ty byś kiedyś dała za to, żeby mieć nad nim taką władzę jak teraz. Przecież mogłabyś go obsmarować najbardziej obrzydliwymi rzeczami, jakie wpadłyby ci w ręce, Vienno. Naprawdę cię to nie kusi? – zapytała niefrasobliwie.

- Przyznaję, że czasami wciąż mam ochotę go zabić, ale przez większość czasu chcę, żeby był szczęśliwy i bezpieczny.

Nagle w pokoju rozległo się pukanie. Służba chciała wykonać poranne obowiązki. Rose dopadła do drzwi i zduszonym głosem poprosiła, by pojawiono się później. W tym czasie, Vienna powoli układała sobie wszystko w głowie.

- W porządku, mamy już jakiś pomysł: laudanum i igła – powiedziała, patrząc na przyjaciółkę.

- A co dalej? – zapytała Rose.

Vienna zagryzła wargę, gorączkowo rozmyślając.

- Macie tu lekarza?

- Oczywiście, ale...

- Zniesiemy Victora na dół i porzucimy go gdzieś przy posiadłości. Podczas spaceru przypadkiem się na niego natkniemy, a ja rozpoznam w nim mojego służącego, z którym w ferworze wydarzeń rozstaliśmy się podczas napaści złodziei. Nieszczęśnik cierpi na ogromne boleści, które uśnieżyć może jedynie laudanum. Najwyraźniej dotarł aż tutaj i zemdlał z bólu. Poproszę doktora, by zostawił mi zapas środka, tłumacząc, że sama się nim najlepiej zajmę i będę wstrzykiwać lek w razie potrzeby.

Gdy zgaśnie słońce [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz