Pięćdziesiąty pierwszy

590 44 21
                                    




Vienna sądziła, że to tylko spotęguje pospiech między nimi, ale zamiast tego Victor spowolnił swoje ruchy. Nieunikniona bliskość śmierci i rozdzierający ból sprawiły, że oboje zachłysnęli się własną żywotnością. Victor odsunął się od niej i nerwowo przeczesał gęste loki. Klęczał teraz między jej rozchylonymi nogami i wpatrywał się z nią w uwagą, jakby rozwiązywał w głowie skomplikowanie matematyczne równanie.

Był skupiony i ostrożny, gdy kładł dłoń na miejscu tuż nad jej piersiami. Vienna głęboko wciągnęła powietrze, bo dotyk jego palców przeszył ją do samej kości. Victor wbił wzrok we własną dłoń i obserwował jak przesuwa się w dół, delikatnie pociągając kciukiem po naprężonym sutku.

Vienna zaciągnęła się powietrzem i bezwiednie uniosła biodra w górę, wiercąc się niecierpliwie, ale to wcale go nie pospieszyło. Poruszał dłonią dalej, w tym samym powolnym tempie, sunąc nią w dół i zamykając ją na jej półkulistej piersi, a potem zaraz na drugiej.

Uniósł głowę i Vienna zatrzymała się na króciutką chwilę na jego czarnych oczach. Umknęła wzrokiem w bok i wbiła go w jego nagi obojczyk. Pochylił się nad nią i cofnął o krok. Poczuła jego przyspieszony oddech na piersiach i ze strachem odnotowała, że serce wali jej tak mocno, że zaraz przedrze się przez kości i skórę.

Victor musnął nosem dół jej piersi i drobniutkie paciorki żeber, a potem dołączył do tego pieszczotę języka. Wygięła się pod nim, a ręce bezwiednie wsunęły się w jego miękkie włosy. Użył zębów, żeby zwielokrotnić odczuwane przez nią wrażenia i podążył w dół wilgotną ścieżką. Chciała zacisnąć uda, ale pokręcił tylko głową i spojrzał na nią wymownie z ukosa. Z tej perspektywy widziała tylko czubek jego nosa i ostre kości policzkowe, które poprzecinane były czarnymi nitkami.

Kiedy dotarł do zakazanej granicy, Vienna wsunęła dłoń między jego twarz, a własne ciało. Spojrzał na nią nieustępliwie.

- Vienno, nie – szepnął z naciskiem. – Przestań się mnie wstydzić.

- To po prostu takie intymne, ja... – wydyszała, ale nie zdążyła dokończyć, bo przeniknął ją paroksyzm doznań.

To było przeszywające wrażenie i tak skończenie doskonałe, że z gardła wydarł się jej zduszony jęk. Victor dotknął ustami płatków jej kobiecości, zaciskają palce wokół jej talii i głaszcząc ją uspokajająco.

Nie rozumiała skąd wzięła się w niej ta nieustępliwa konieczność, by wić się pod nim i równocześnie starać się przylgnąć i odsunąć od jego aksamitnych ust i ciepłego języka. Jego gorący, przyspieszony oddech, palce, które zaczęły zataczać maleńkie okręgi wokół centralnego, pulsującego punktu między jej nogami, sprawiły, że w połączeniu z łaskotaniem jego włosów na podbrzuszu, Vienna zaskomlała cichutko.

Ponownie na nią spojrzał, a jego twarz przybrała zacięty i zdeterminowany wyraz. Oderwał usta od jej ciała i pospiesznie zarzucił sobie jej lewą nogę na bark. Jego pieszczoty stały się niedbałe, ale równocześnie doskonałe, jakby dokładnie wiedział, że akurat w tym miejscu musi dotknąć jej językiem, a w drugim zacisnąć wokół niej wargi, by po chwili wsunąć język do środka i wywołać w niej fale nieprzebranych dreszczy.

Vienna zakwiliła i pociągnęła go za włosy, wiedząc, że nadchodzi coś obcego, czego wcześniej nie doświadczyła. To samo czuła przy Deamonie i wtedy nakazała mu przerwać, ale Victor oderwał się od niej ponownie i stanowczo pokręcił głową, rozchylając wilgotne wargi.

Przez krótką chwilę jeszcze się wstydziła, ale wtedy oparła się na łokciach i odrzuciła głowę w tył, czując jak Victor unosi jej biodra i otula palcami jej pośladek. Wsunął w nią po raz ostatni język i Vienna... czy zobaczyła gwiazdy? Raczej nie, ale była temu bardzo bliska, bo zawirowało jej w głowie, a przez jej ciało w szaleńczym tempie przemknęła fala gorącej przyjemności.

Gdy zgaśnie słońce [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz