Pięćdziesiąty

605 50 10
                                    



Vienna przebudziła się w środku nocy głodna jak wilk. Zerknęła w bok i na stoliku zauważyła tacę z nieco rozmiękłymi już kanapkami i zimną herbatę. Przez moment zastanawiała się, czy ma ochotę na posiłek, ale zrezygnowała dostrzegając muszki na pomidorze.

Obok talerza zauważyła liścik od Edith. Służące musiały zdradzić sekret Vienny, ale cóż, w tym domu najwyraźniej niczego nie można ukryć.

Sen trochę otrzeźwił Viennę, ale wcale nie pokrzepił. Dotarło to do niej, kiedy uświadomiła sobie, że za drzwiami leży Deamon. Nic się nie zmieniło w jej sercu. Wciąż była tak samo zagubiona.

Długo wahała się, tłamszona przez ciekawość i walczyła ze sprzecznymi emocjami. W końcu owinęła się szlafrokiem i na palcach podeszła do drzwi łączących jej sypialnię z sypialnią Victora.

Drzwi były zamknięte na klucz i wcale jej to nie zdziwiło, skoro istniała niewielka szansa, że Deamon się obudzi. Zamek jej jednak nie przeszkodził, bo w szufladzie nocnego stolika trzymała przecież klucz. Zamek ustąpił z głośnym trzaskiem. Zaklęła i znieruchomiała, ale z sypialni nie dobiegł żadnej dźwięk.

Wsunęła się cichutko i stanęła w progu. Dostrzegła zarys łóżka i leżącej na nim postaci. Podeszła bliżej, sunąc po miękkim dywanie i zatrzymała się z boku, niepewna czy powinna podejść bliżej.

Deamon leżał z rozrzuconymi rękoma i nogami w pozycji bardziej dziecięcej, niż męskiej. Uśmiechnęła się, odkrywając, że we śnie wygląda smutno i szlachetnie, bo rysy miał miękkie i delikatne.

Oczy Deamona poruszały się pod powiekami w szaleńczym tempie. Zastanawiała się o czym śni i czy śni o niej. Trudno było patrzeć na niego ze świadomością, że to równocześnie Victor. Przesunęła palcem po jego szyi i obojczykach. Był drobny i smukły, przecież tak różny od Victora. Kontynuowała niespieszną wędrówkę palców i przesunęła je wyżej, bezwiednie zahaczając nimi o maskę.

Rozejrzała się jak złodziejaszek i podważyła ją delikatnie. Deamon nawet się nie poruszył, ale serce waliło jej w piersi jak oszalałe. Była zbyt ciekawska i nie powinna tego robić. Wiedziała o tym, ale poganiała ją pewna konieczność.

Spociła się cała, ale kontynuowała. Zwiększyła nacisk i maska odsunęła się jeszcze bardziej. W półmroku nie mogła dostrzec szczegółów, ale kiedy ustępowała, Vienna musnęła miękką skórę jego policzka.

Zatrzymała się, kiedy dotarła do płatka nosa. Nie trwało długo, nim ściągnęła maskę niemal do połowy i zamarła.

Twarz pod maską była aksamitną czernią. Ciemne żyłki, które zaczynały się pod poduszeczkami pod oczami Deamona rozlewały się na kościach policzkowych w gęstą sieć ciemnego dymu.

Zagryzła usta i nachyliła się ku niemu, podważając maskę z drugiej strony. Puściła bez żadnego trudu, odsłaniając przed nią kolejną połać ciemnej skóry. Czarne żyłki podążały już w kierunku jego pełnych warg i jeśli Vienna się nie myliła, wkrótce ich dosięgną. Czy Deamon o tym wiedział? Czy kłamał, że nie może jej ściągnąć? Czy wstydził się tej pięknej i strasznej twarzy i ukrywał ją przed Vienną?

Drgnął niespokojnie przez narkotyczny sen i zacisnął palce. Oddech mu przyspieszył, ale wciąż głęboko spał. Vienna uważniej przyjrzała się jego dłoniom. Paznokcie mu pociemniały, a żyłki na wierzchu dłoni zmieniły się jak reszta. Czy to oznaczało, że rzeczywiście zbliżał się termin, do którego mogli zerwać klątwę? A co jeśli Deamon pozostanie, ale w cienistej postaci? Czy zachowa rozum i własną świadomość? Czy zmieni się w cień? Czy będzie taki jak ci, z którymi walczy? Czy tylko takie życie mu pozostanie?

Gdy zgaśnie słońce [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz