Siedemnasty

618 59 8
                                    




Vienna cofnęła się o krok. Zatrzymała na krawędzi dywanu, krzyżując ręce za plecami. Jeszcze trochę wirowało jej w głowie i przez krótką, przerażającą chwilę sądziła, że zwymiotuje tuż przed nogami Deamona.

Deamona, który z gracją opadł z parapetu na podłogę. Maska na twarzy lśniła od mgiełki deszczu, która nie zdążyła jeszcze wyschnąć.

Dopiero teraz, w ograniczonej przestrzeni jej sypialni, Deamon sprawiał wrażenie znacznie bardziej okazałego, niż dotychczas sądziła.

Przymknęła oczy tylko na moment, żeby powstrzymać mdłości, a kiedy je otworzyła, zauważyła Deamona wpatrującego się w jej piersi. Zerknęła w dół i spłoniła się poniżającym rumieńcem, uświadamiając sobie, że mokra koszula przylgnęła do jej ciała, a cieniutki materiał uwidacznia stwardniałe sutki. Uśmiechnęła się niezręcznie, a Deamon speszony odwrócił wzrok i także jego policzki pokryły się rumieńcem.

- Musimy zachowywać się cicho, bo w przylegającym pokoju śpi moja pokojówka – szepnęła Vienna, pragnąc wypełnić czymś zalegającą ciszę.

- Jasne, nie ma sprawy – odpowiedział Deamon i powolnym krokiem zaczął przechadzać się po sypialni.

Co jakiś czas rzucał jej ukradkowe spojrzenia, ale tym razem Vienna była przygotowana i zakrywała piersi. Jej nocny gość obserwował wszelkie rozrzucone szpargały i bibeloty. Był pobudzony i zaintrygowany, jakby nigdy wcześniej nie widział kobiecych rzeczy. Vienna uśmiechnęła się, w dziwny sposób dumna i zadowolona, że to na nią padło uświadamianie go w tej kwestii. A potem wyciągnęła rękę w dramatycznym geście, jakby miała go powstrzymać, co było niemożliwe, ponieważ kręcił się właśnie po drugiej stronie pokoju.

- Nie... – wyjęczała żałośnie, ale było już za późno, bo Deamon unosił w górę brwi i jeden kącik pełnych ust. Powachlował się plikiem papierów i wbił w nią rozbawione spojrzenie.

- Masz na jego punkcie jakąś obsesję, czy co? – Przechylił nieco głowę, wyciągając ramię i przymykając jedno oko. Dodatkowo z wyciągniętym koniuszkiem języka sprawiał wrażenie głęboko zainteresowanego, kiedy uważnie oglądał jeden z portretów Victora, jak krytyk z eleganckiej galerii.

Vienna skrzyżowała ramiona na piersi. Nie bardzo wiedziała, czy w obronnym geście, czy dlatego, by zasłonić wciąż sterczące sutki. Deamon obrzucił ją aroganckim uśmieszkiem i ze znudzeniem odłożył portrety na stertę innych, które namalowała wcześniej.

- Cóż, przyznaję, że jestem trochę zagubiony – kontynuował gawędziarskim tonem. – Po tym wszystkim, co razem przeszliśmy, spodziewałbym się ujrzeć raczej własną twarz.

Przez chwilę nie była pewna, czy żartuje, czy mówi poważnie. O tym drugim świadczył nieco kwaśny uśmieszek, a o pierwszym uniesiona w górę brew.

- Nie rób takiej miny – zganił ją żartobliwie i oparł się biodrem o biurko, nieświadomie biorąc do ręki leżące na nim przedmioty.

Złapał flakon z perfumami, potem jedno z wiecznych piór, kałamarz, tasiemki i podwiązkę. Kiedy uświadomił sobie, co trzyma, ponownie tej nocy oblał się rumieńcem i odwrócił do niej z fałszywie szerokim, zażenowanym w gruncie rzeczy uśmiechem.

- Spójrz na komodę po prawej stronie – odezwała się wreszcie – jest tam sporo szuflad, w których możesz pogrzebać.

Nagle zirytowała się jego inspekcją, choć nie wiedziała jaki jest powód tej irytacji. W gruncie rzeczy nie przeszkadzało jej, że z ciekawością rozgląda się po jej sypialni, ale chyba bardziej wolałaby, żeby skupił się całkowicie na niej. Ach, jakże głupia była, myśląc o tym, bo po chwili odezwał się, jakby czytał jej w myślach.

Gdy zgaśnie słońce [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz