Chapter 3

210 8 12
                                    

Zasnęłam przed szóstą. Jeszcze przed położeniem się w mokrych włosach i pogniecionej koszulce zasłoniłam okna. Nie sądziłam że poranne słońce może być tak jasne. Miałam pecha że akurat mój pokój jest od strony wschodniej. Miałam nadzieję że dziś nie nawiedzą mnie koszmary, które od dziecka nie dawały mi spokoju. Stany lękowe to najgorsze co mogło mnie spotkać w moim życiu. Zasypiając jeszcze przez chwilę słyszałam kroki siostry, która chodziła od swojego pokoju do łazienki. 

Wstałam po dwunastej. Przeczesałam twarz i spojrzałam na pokój. Był w idealnym stanie, wszystko leżało na swoim miejscu, plakaty na ścianach, stosy książek na regale, klatka z moimi jak i siostry szczurami, ubrania idealnie złożone i buty pod ścianą. Siadam na łóżku splątując włosy. 

Powolnym krokiem kieruję się do łazienki. Słyszę jak Athena krząta się po kuchni. Napewno gotuję przyszły obiad, jest genialną kucharką po swoim ojcu przeciwieństwie do mnie. Jej osoba mnie zaskakuję. Czasem szłyśmy równo spać o bardzo późnych porach i ona wstała zawsze wcześniej. Jak miała wolne zajmowała się notatkami i gotowanie, jeśli musiała iść na uczelnie ja przejmowałam obowiązki i tak na zmianę. 

Ogarnięta jak tylko było to możliwe idę do małej kuchni. Blondyna stoi przy garnku. Po zapachu obstawiam że będzie to krem pomidorowy z cebulką. 

- Wstałaś już? W sumie idealnie na obiad. - Śmieje się.

- Ten piękny zapach mnie obudził. - Uśmiecham się i siadam przy stole. 

- To dobrze. Jak ci się spało? Dziś bez koszmarów? - Pyta jak co ranek, gdy widzi że już wstałam. Wzdycham.

- Bez, jakoś w tym tygodniu dwa razy miałam atak. - Wzruszam ramionami. Podnoszę się i wyjmuję zimny sok pomarańczowy. 

- Trzy. - Poprawia mnie. - Powinnaś dalej brać leki. - Podchodzi do szafek i wyjmuję dwie miseczki. 

- Jak znajdę nową pracę to kupię, obiecuję. - Nie spuszczam z niej wzroku. Wyjmuję chochle z szafki i nalewa po równo. 

- Trzymam cię za słowo. - Podaję najpierw mi. Dziękuję jej za to. - Gorąca uważaj. - Siada obok mnie. - Jak wstałam trochę poczytałam o tym wokaliście.

- Zaczyna się. - Wywracam oczami i nabieram na łyżkę. Kilka razy dmucham. Czeka na jedno pytanie. - I co o nim przeczytałaś? 

- Trochę tego było ale głównie skupiłam się na jego partnerkach. 

- No i?

- Niektóre zdradzał, dziwne jest to że co nowy album, to nowa kobieta. - Nie wiem po co mi ona o tym mówi ale jeśli sprawi jej to przyjemność to czemu nie. - Uważaj na niego.

- Athena, proszę cię. - Prostuję się i biorę świeży chleb. - Idziemy tylko na koncert i zobaczysz że nawet nie będzie mnie pamiętać. Idziemy potem na piwo? 

- Tobie chyba alkoholu starczy? 

- To pójdę sama. - Mieszam łyżką w gęstym kremie.

- Dobra, pomyśle. - Bierze gryz chleba. - Musimy ładnie się umalować.


***

Dwie godziny i pół godziny przed koncertem wyszłyśmy na autobus jadący w kierunku areny, gdzie miał odbyć się koncert. W czasie drogi słuchałyśmy na słuchawkach ich piosenkę aby znać te znane. Przez dwadzieścia minut podróżny rozmyślałam o tym po co mojej siostrze karton. Upierała się że pokaże mi go dopiero kiedy zaczną śpiewać. Czuję że to jeden z elementów jej głupiego planu. 

Alex z Sheffield/Alex Band Guy // A.TurnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz