Chapter 19

151 7 4
                                    

" Coraz cześciej myśle o Baby Boom w następnej części. Buziaki. " - Autorka.

Od dziesięciu minut patrzymy się na siebie. Uśmiecham się. Jestem pewna siebie i zaczesuję włosy do tyłu jednocześnie nie spuszczając z niego wzroku. Wokalista wygląda również na skupionego i pewnego zwycięstwa. Delikatnie pochylam się. Ludzie ze stolików obok muszą sobie myśleć że jesteśmy naprawdę w sobie zakochani że przez dwie minuty patrzymy na siebie, a my tylko walczymy, kto pierwszy mrugnie. W pewnym momencie zaczyna mrugać w jednym oku. 

- Ha! Wygrałam. - Prostuję się i pokazuję na niego palcem. 

- Masz szczęście. - Przeciera prawe oko. - Jakiś paproch mi wleciał. Strasznie bolało. 

- Dobra. - Krzyżuje ręce na piersi. - Jestem strasznie głodna. 

- Dopiero co zamówiliśmy. - Przeciera czarne okulary chusteczką. - Musisz być cierpliwa.

- Gdy jestem głodna nie potrafię. - Chichoczę. Alex delikatnie bierze moją dłoń w swoją delikatnie bawiąc się moimi palcami, przygląda się im. Biorę w drugą dłoń komórkę. Muszę coś sprawdzić.

- Masz małe, chude palce. - Komentuję delikatnie je obracając. - Chyba musisz nosić najmniejszy rozmiar pierścionka. 

- A ty. - Podnoszę wzrok znad ekranu. Biorę jego dwa palce i przyglądam się. - Długie i chude jak u gitarzysty. Podobno ich palce są najlepsze. - Przygryzam wargę. - Sam wiesz w czym. Tak jest naprawdę? 

- Sama sobie odpowiedź na to pytanie. - Robię bezczelny uśmieszek. - Nie tylko robiłem ci dobrze ustami. - Moje policzki płoną jak przypominam sobie wczorajszą noc. 

- Nie pamiętam. - Znów spuszczam wzrok na ekran. Wchodzę w mój drugi ulubiony portal, czyli Pinterest. Wpisuję jego imię i nazwisko. 

- To musimy powtórzyć. - Na jego słowa czuję ciarki. Dalej bawi się moją dłonią, aż zaczyna całować delikatnie palce. Wygląda jak dżentelmen witający się z kochanką. - Jest może jakieś słowo, które określa kogoś w stylu bardziej niż lubię, uwielbiam, a mniej niż kocham? 

- Sama nie wiem. - Prycham. Zaczyna robi się jak w romantycznej komedii. - Zazwyczaj ludzie wymyślają jakieś liczby, które określają tą skalę, którą przed chwilą powiedziałeś. 

- To bardzo 505. - Całuje knykcie. 

- Jak kreatywnie. - W końcu znajduję jego zdjęcie. - Wyglądałeś cudownie w tych włosach. - Odwracam ekran w jego stronę. 

- Strasznie. Nie wiem dlaczego je nosiłem. - Pochyla się. Znów szukam jakiś zdjęć. - Czemu ci się podobam w takich włosach. 

- Sama nie wiem. - Znów znajduję i pokazuję. - Podobasz mi się w tych co masz teraz, a w tych długich. Wyglądałeś uroczo.

- Bo byłem młody? - Zgaduję. Wywracam oczami. - Ida, nie zapuszczę. 

- Nawet dla mnie? - Podpuszczam go. Pochylam się delikatnie i brodę opieram o dłoń.

- Nawet jeśli miałabyś mnie całować i zrobić dobrze. - Rzucam w niego kulkę z chusteczek. - Może trochę te zapuszczę ale nic nie obiecuję. 

- Już nie wiem czy ci ufać. - W tym samym momencie kelnerka przynosi nam nasze napoję. Wlewa Colę do szklanki i dziękuję. - Zmieniają temat. Będziecie nagrywać teledyski?

- Oczywiście, jest plan ale jeszcze musimy ustalić do jakich piosenek. - Kiwam głową. Coraz bliżej koniec. - A jak tam u twojej siostry? 

- Dobrze. Uczy się. Daję radę beze mnie? 

- Smutno ci z tego powodu? 

- Nie, cieszę się. - Wymuszam uśmiech prostując się. - W sumie to ona jest bardziej ogarnięta niż ja życiowo.

- Obie jesteście. - Poprawia mnie i znów sięga do mojej dłoni. - Tylko ona umie dobrze gotować. 

- To racja. - Kiwam głową. W pewnym momencie zdejmuje z jego kciuka sygnet. Przyglądam się mu i zakładam na palec wskazujący. - Jest na mnie za duży. 

- Widać. W ogóle rozmawiałem z twoją siostrą wtedy, gdy pojechaliśmy do ciebie i powiedziała mi że miewasz koszmary i...

- Athena jest panikarą. - Przerywam mu. - Czasem zdarzają mi się sny że po wybudzeniu wpadam w lęki ale od kiedy mieszkam u ciebie jeszcze nie miałam.

- Ale możesz mieć?

- Niby tak ale jeśli ich nie ma nie poruszajmy tego tematu, jeśli nadejdą to wtedy o tym porozmawiamy. - Uciekam od niego wzrokiem. Z jednej strony nie powinna mu mówić o moich stanach lękowych ale z drugiej strony będzie przyszykowany jak kiedyś mi się zdarzą. 

- Rozumiem i szanuję. - Podnosi się i całuje mnie w czoło. - Jesteś moim 505.

- Skąd wziąłeś tą liczbę. - Śmieje się. - Jest cholernie nie parzysta. 

- Kiedyś się dowiesz. - W tym samym momencie przychodzi kelnerka z naszym zamówieniem. Biorę do ręki cheesburgera i stukam się z nim mówiąc smacznego. W sumie nawet niezła ta randka. Mam nadzieję że nie ostatnia przed moim wyjazdem.

Alex z Sheffield/Alex Band Guy // A.TurnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz