Chapter 27

67 3 0
                                    

- Proszę twój sok. - Podaje mi kartonik soku ze słomką o smaku maliny z truskawką. Już godzinę leżę w sali. Na brzuchu mam coś naklejone, wsadzony wenflon w dłoń. Na zewnątrz powoli robiło się jasno, więc obstawiam że jest koło piątej. - Ile masz rozwarcia? 

- Mówili coś że pięć. - Odpowiada zaspana siostra przecierając twarz.

- Sześć. Możliwe że koło południa mogę rodzić. - Odstawiam na stolik obok mnie. Układam się aby było mi wygodnie chodź nie znoszę spać na plecach. 

- To trochę tu posiedzimy. - Siada na rozkładanym fotelu, który służy za prowizoryczne łóżko. 

- Ale w każdej chwili mogę rodzić. Więc może szybciej pójdzie. 

- Chyba nigdy w życiu nie miałem takiej pobudki w środku nocy. - Śmieje się siostra podkulając nogi na krześle. - Mała nie ma ochoty wyjść.

- Może jest niezdecydowana. - Żartuje. Próbuje nie myśleć że w każdym momencie rozpocznie się poród i przeżyje najgorszy ból w moim życiu. - Martwię się. 

- Bólu czy komplikacji? 

- Tego i tego. - Wzdycham. 

- Nie myśl o tym kochanie. - Wstaję i całuje mnie w czoło. - Zaraz będzie piąta. Prześpijmy się. 

- To dobry pomysł. Oczy mi się kleją. - Zamykam oczy, kładę dłonie na brzuch. Spróbuje w pozycji musi zasnąć i pospać jak najdłużej. 


***

I zaczęło się. Dwie godziny później skurcze były bardzo bolesne. Położna, która przyszła mówiąc że jestem gotowa do porodu i wzywa lekarza. Po jednej stronie stała siostra, a po drugiej chłopak. Wpadłam w panikę bo ból był coraz silniejszy. Dostałam znieczulenie ale obawa że nie zadziała była większą. Powiedzieli że dam radę urodzić naturalnie. Trzymałam mocno dłoń ukochanego, który mówił mi że wszystko będzie dobrze, a Athena że mam oddychać, a lekarz że przeć. Nie wiedziałam co się dzieje wokół mnie. Próbowałam się delikatnie podnieść, a potem opadałam z sił jednocześnie prząc z całych sił. Między oddechami krzyczałam jak w egzorcyzmach. Musiało to śmiesznie wyglądać. Czułam że ten poród trwa wieczność. Gdy usłyszałam płacz małej zrobiło mi się ciemno przed oczami. To chyba mój koniec. 


***

Delikatnie otworzyłam powieki. Obraz był zamazany. Dostrzegłam jedynie fotel rozkładany. Spałam na boku. Złapałam się za brzuch odruchowo już nie był tak duży ale dalej był duży. W tle było słychać pikanie monitora. Co się stało? Pamiętam początek porodu i tyle. Czy j straciłam przytomność? Możliwe. Za czasów nastoletnich często mi się to zdarzało, szczególnie na zajęciach z wychowania fizycznego. Podniosłam się na rękach i ułożyłam na plecach. Jestem obolała jak nigdy. Zauważyłam jak Alex chodzi po pokoju z koczykiem na rękach. 

- Alex? - Powiedziałam cicho. Mężczyzna odwrócił wzrok na mnie zaskoczony. - Co się stało? 

- Zemdlałaś. Odrazu gdy urodziłaś zemdlałaś. Lekarz powiedział że przez emocje. - Tłumaczy. Miałam ochotę zapytać go co było dalej ale wyręczył mnie. - Zabrano małą i zajęli się tobą. Powiedzieli że możesz trochę pospać bo dali ci leki na uspokojenie ale położna powiedziała że byłaś bardzo dzielna i urodziłaś zdrową córkę. 

- Moja mała. - Wyciągnęłam ręce do niego. Wokalista powoli podszedł do mnie podając dziecko. Byłam piękna. Najpiękniejsza na świcie. Przeurocza istotka, stworzona przez naszą dwójkę. Odsłoniłam kawałek kocyka aby dokładnie się przyjrzeć jej twarzy. - Będzie podobna do ciebie. - Śmieje się. Całuje ją w czoło. - Cześć, kochanie. Przepraszam że nie wzięłam cię odrazu na ręce. 

- Tata ją wziął. - Żartuje i całuje mnie w czoło. - Jak się czujesz? Już lepiej?

- Tak, jest dobrze ale jestem obolała. - Delikatnie miziam jej policzki. - Gdzie Athena? 

- Poszła do bufetu coś zjeść. - Odsuwam się aby Alex mógł być obok nas. - Chce już wrócić z nią do domu. 

- Ja tez ale czuję że może jutro nas puszczą. Jak chcesz karmić? 

- Piersią jeśli dam radę. Jak coś mamy butelki kupione. - Opieram głowę o jego ramię. - Rodzice już wiedzą? 

- Wiedzą. Napisałem do nich. Jestem dumny z ciebie. - Całuje mnie. 

- Jesteś zmęczony? 

- Trochę spałem ale nie jest źle. - W tym samej chwili weszła do pokoju siostra. 

- Hey, obudziłaś się? - Widzę po jej twarzy że jest zmęczona ale również szczęśliwa jak my. - Jak się czujesz?

- Jak widać. Dobrze się czuję. 

- W ogóle mam tu jeszcze jedną osobę. 

- Jaką? - Marszczę brwi. Po chwili pojawia się perkusista. Nie wierzę. Czy ona dzwoniła do niego. 

- Co tu robisz? - Pyta Alex. 

- Athena zadzwoniła że nie damy rady się dziś spotkać i że wylądowałaś w szpitalu. Jak wstałem odrazu zadzwoniłem. Powiedziałem że przyjadę. 

- To dobrze, nie będzie jechać komunikacją. - Mina siostry jest bezcenna. - Widzę jak wyglądasz. Jak chodząca zmora nocna. 

- Gratuluje. Podobna do kogo? 

- Do sąsiada. - Żartuje. 

- Bardzo śmieszne. I ma wszystkie paluszki. 

- Liczyłeś? - Pytam zaskoczona. 

- Okey ale nie potrzebuje podwózki. Jest środek dnia. - Ile musiał trwać poród i ile musiałam spać że jest już południe. 

- Dla mnie to nie problem. Odwiozę cię. 

- Posłuchaj się jego i pogadajcie. - Pokazuje. Nie chce aby miedzy nimi powstał jakiś głupi konflikt. Blondynka nie jest zadowolona. 

- Dobrze. - Wzdycha. - Opiekuj się nią. Przyjadę jak będziesz już w domu. - Zabiera torebkę z fotela i wychodzą we dwójkę. 

- Myślisz że coś między nimi będzie?

- Jestem tego pewna. - Naszą rozmowę przerwał nam płacz dziecka. - Ooo już pierwszy płacz. 

- Nie pierwszy. - Poprawia mnie. Powoli kołysze dzieckiem. Napewno jest głodna. Więc zaczynamy zabawę. 

Alex z Sheffield/Alex Band Guy // A.TurnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz