Chapter 8

118 5 0
                                    

Wczorajszy dzień spędziliśmy z rodzicami dalej rozmawiać o naszej wspólnej przyszłości albo spacerach po ogrodach. Mama najdalej była ciekawa czy jeśli zaczynami zamieszkiwać razem czy to oznacza coś poważniejszego. Daliśmy jej do zrozumienia że nas związek traktujemy poważnie ale na oświadczyny czy ślub musi jeszcze bardzo długo poczekać. Narazie nigdzie nam się nie śpieszy. Późnym wieczorem zrobiliśmy sobie grilla. Nie sądziłam że kiedykolwiek będę tak zatęskniona za smakiem kiełbaski spalonej. Piliśmy piwo i zaczęliśmy opowiadać straszne historie. Zawsze tak z Atheną robiłyśmy, był to tylko i wyłącznie jej wymysł. Ze strasznych historii zrobiły się bardzo głupie i śmieszne. Niestety koło północy zaskoczyło nas urwanie chmury. Zgasiliśmy ogień i zebraliśmy w pośpiechu rzeczy do domu. 

Pobudka była równa o szóstej. Mieliśmy dziś napięty dzień przez to że lecimy dziś do Paryża, a wieczorem jest koncert. Zaspana ogarnęła się w dziesięć minut i zaczęłam znosić nasze rzeczy do samochodu. W tym samym czasie siostra szykowała jedzenie na drogę abyśmy nie robili zbędnych postojów. Kocham ją za to że zawsze znajdzie czas. Pożegnaliśmy się z rodzicami. W prezencie dostaliśmy sporo zapasów coś w stylu ciast i innych przysmaków. Obiecałam że napewno ich zaproszę do nowego mieszkania.

Podróż trwała szczęść godzin. Nie wiem kiedy ale zasnęłam wraz z siostrą, którą obserwowałam w tylnym lusterku od czasu do czasu. W samie byłam nie wyspana że chyba potrzebowałam tego. Athena powiedziała że jadę z nimi do Londynu aby zawieźć część rzeczy do mieszkania. Gdy Alex zatrzymał się pod blokiem siostry obudziłyśmy się we dwie. Pożegnałam Athenkę i pojechaliśmy do siebie. 

- Za godzinę musimy być na lotnisku. - Dodał na wejście ukochany. Położyłam rzeczy przy szafce z butami. Spojrzałam na zegar ścienny. Pokazywał równą dwunastą. 

- Przemyślałam to i spakowałam się w plecak. - Pokazałam na ciemno czerwony plecak. - Jeśli już jutro wracamy to po co więcej rzeczy. - Kładę ręce na biodrach. 

- Moja dziewczyna. - Całuje mnie w czoło. - Też mam spakowaną torbę, więc możemy zwolnić tępo. - Obchodzi mnie i idzie w stronę kuchni. - Muszę się napić kawy.

- Ja umyć bo potem nie wiem kiedy będę miała czas na tą przyjemność. - Kieruję się w stronę łazienki. W pewnym momencie czuję jak Alex podnosi mnie i łapie za talie, zarzucając za ramie.

- Szybciej będzie jak pójdziemy razem. - Klepie mnie w tyłek. Całe moje ciało przechodzą ciarki. 

- Miałeś pić kawę. - Wywracam oczami. 

- Poczeka. 


***

Byliśmy punktualnie na lotnisku. Przeszliśmy jedynie przez skan bagażu i pikające bramki. Czekając na nasz lot zjedliśmy na szybko coś z mcdonalda. Potrzebowałam totalnie dużej dawki węglowodanów i słodkiego picia. Byłam tak podjarana że dziś będę w Paryżu i zobaczę koncert od innej strony. Nawet ta wczesna pora i pośpiech nie zepsują mi dnia. 

Lecieliśmy klasą biznes. Godzina latu, czyli nie jest tak źle. Kiedyś leciałam dłużej ale już nie pamiętam gdzie. Wtuliłam się w ukochanego próbując wykorzystać pożytecznie tą godzinkę na spaniu. 

- Rozmawiałem z chłopakami.

- Już tam są? - Wchodzę mu w słowo. 

- Tak, od rana. Menager po nas przyjedzie i jedzie na arenę. - Całuje mnie w czubek głowy. Zdejmuję buty i podkulam kolana.  - Chcesz jechać do hotelu?

Alex z Sheffield/Alex Band Guy // A.TurnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz