Chapter 27

128 2 0
                                    

Zegar na skrzyni rozdzielczej pokazywał kilka minut do północy. Dojechaliśmy do naszego Sheffield dosyć szybko. Po drodze słuchaliśmy starych kawałków jego zespołu. Alex protestował żebym tego nie puszczała bo napewno są inne piosenki lepsze na tą chwilę i podróż. Przekonywałam go że nigdy ich nie słyszałam i chciałam się pośmiać z jego młodego głosu. Tak naprawdę chciałam wiedzieć o czym są teksty piosenek. Poznać go lepiej przez jego twórczość. W pewnym momencie przełamał się i zaczął mi trochę opowiadać. Słuchałam go z zaciekawieniem przez całą drogę wpatrzona jak w najpiękniejszy obraz w galerii sztuki. Był autorem naprawdę dobrym tekstów. Skąd w nim było tyle emocji? Jeszcze umiał to przelać na papier. Podziwiałam go. W głębi duszy pomyslałam o tym żeby jedna piosenka z nowego albumu miała chociaż cząstkę wspomnienia o mnie, o naszej relacji albo o naszych wspólnych chwilach. 

Wysiedliśmy z samochodu. Prawie pusty parking był przyćmiony ciemnością. Gdzieś na końcu stała jedna latarnia. Zaczęłam się rozglądać i próbować sobie przypomnieć czy kojarzę to miejsce. Nie byłaż aż tak mała aby nie pamiętać ostatnich wyjazdów do prababci przed jej śmiercią tutaj. Zarzuciłam na głowę kaptur i podeszłam do wokalisty. To wszystko było mi trochę znane. 

- Nie jest ci zimno? - Obejmuję mnie ramieniem. - Zrobiło się trochę chłodniej.

- Nie, mam ciepła bluzę. - Uśmiechem się. - To pokaż mi gdzie mieszkałeś. 

- Nie daleko. - Przechodzimy na drugą stronę ulicy. Przez cała ulicę ciągną się osiedla małych jednorodzinnych domków. Rozglądam się aby przypomnieć sobie chociaż byłam tu dobre dziesięć może więcej lat temu. - W sumie miało co się tu zmieniło. 

- Masz... rację. - Odwracam głowę na bok. Coś zaczyna mi świtać. - Może byliśmy jakimiś sąsiadami, chociaż wątpię. 

- Nic ci nie świta? - Pochyla się i całuje mnie w skroń. 

- Trochę. - W pewnym momencie moją uwagę przykuwa stary, opuszczony sklepik. - Ej, kojarzę tą budkę. - Pokazuję palcami. - Tam były takie dobre bułki z malinami. 

- Masz rację i cukierki gumowe. - Podnoszę wzrok na niego. - Czyli tam dalej jest...

- Mały stawik, gdzie zawsze było kilku wędkarzy. - Kończę za niego. 

- No, no czyli coś pamiętasz. - Idziemy dalej. Wtulam się w jego ramię. Przypominają mi się te beztroskie wakacje u prababci po śmierci taty. - Bary też kojarzysz?

- Byłam dzieckiem, więc takie rzeczy mnie nie interesowały. - Chichoczę.

- No tak. Jesteś młodsza. - Robi jeszcze kilka kroków, kilka metrów i przystajemy przy niedużym domie. - Tu mieszkałem.

- Tu? - Pokazuje palcem. - Pamiętam ten dom. Jednak musieliśmy być sąsiadami. 

- Niedaleko mieszkał Matt i Jamie. Dużo czasu spędzało się na podwórku. - Stajemy na wprost domu przypatrując się każdemu jego kawałkowi. 

- Tu rosły takie piękne kwiaty. Czasem je zrywałam. 

- Nie mów tego mojej mamie. - Śmiejemy się. Czyli musieliśmy się kiedyś poznać. - Szkoda że te czasy już nie wrócą. - Kiwam głową. 

- Szkoda ale bycie dzieckiem jest beznadziejne. nie możesz decydować o sobie i o tym co możesz robić.

- Chyba ktoś miał surowych rodziców? - Spuszcza wzrok na mnie. 

- Można tak powiedzieć. 

- Teraz szukamy domu twojej prababci. - Splątuje nasze palce. Czuję na skórze dotyk zimna jego sygnetu. - Dasz radę?

- Pewnie! - Nie puszczając jego dłoni kieruję się w lewą stronę. Nagle mocno mnie przysuwa tak że wpadam w jego ramiona. Kładzie drugą dłoń na moim policzku, a nasz usta stykają się. Całujemy się na środku chodnika przed jego danym domem. Wtuleni w siebie jak tylko możemy. Niech ta chwila trwa jak najdłużej. Chciałabym być tylko jego, szczególnie teraz. Jesteśmy w miejscu, które jest dla nas bardzo ważne i ta rzecz, która nas bardzo łączy. Cholera, to lepsze niż ten seks w aucie. Przestaje mnie całować i chociaż że otula nas mrok widzę jego spojrzenie na mnie.  - Napewno nie jestem jedyną, którą całujesz przed swoim domem. 

- Zawsze to robiłem jak je odprowadzałem. - Uśmiech się.

- W ten sposób? - Prostuję się. - Ile razy dostałeś za to z liścia? 

- Kilka. - Nie puszczając go idziemy w kierunku domu babci. Czuję jak policzki płoną mi. Podobało mi się to co przed chwilą się stało. Czasem myślę że on czyta w moich myślach i robi rzeczy specjalnie aby roztrzaskać moje serce na kawałki. 

Pięć minut drogi od jego domu domu znalazłam dom prababci. Widząc ten biały i podajże zamieszkały dom poczułam napływające łzy do oczu. Ostatni raz przyjechałam tu z mamą i siostrą na obiad po pogrzebie. Byłam w strasznym stanie, nic nie zjadłam przez zaciśnięty żołądek. Po prostu siedziałam przy stole i myślałam co teraz ze mną będzie. Jakaś cząstka mnie wtedy umarła. 

- Ida. - Podszedł do mnie i objął mnie. - Wszystko dobrze? 

- Nie było mnie tu po jej śmierci, nie sądziłam że po tylu latach dalej będzie boleć widok tego że dwie ukochań osoby tak szybko odeszły. - Wybucham płaczem i wtulam się w jego pierś. - Tęsknie za nią.

- Kochanie. - Głaszcze mnie po głowię. - Napewno prababcia jest przy tobie każdego dnia i cieszy się z tego jaka jesteś niesamowita. - Na jego słowa chichoczę. 

- Powiedziałem coś nie tak. - Puszczam go i czuję jak dłonią wyciera mi twarz z łez. 

- Znasz mnie miesiąc i takie rzeczy już  mnie wiesz. - Marszczy brwi.

- Miesiąc wystarczył żebym to zobaczył. - Znów byłam wpatrzona w niego jak w obr... nie! Jak w faceta idealnego. To chore, a moje serce zaraz wyjdzie z mojej klatki piersiowej i powie " nara, radź sobie sama. " To było tak nierealne co mówił. Okey, czy ja właśnie gram w jakiś romantycznym filmie dla zakochanych małolat, które teraz wzdychają do tej sceny? Tak, to ja jestem nią. - Jestem cudowna Ido Turner. - Śmieje się. Robię to samo bo zaraz chyba padnę na zawał i to co mówił. Mój żołądek robi chyba dziesiątego fikołka przez te kilka minut. 

- Znów zapomniałeś mojego nazwiska? 

- Tak. - Kiwa głową, a ja wywracam oczami. Nic nie szkodzi możesz mnie tak nazywać. - Co powiesz na jeszcze jedną atrakcje?

- Słucham? - Znów łapie mnie za rękę. 

- Pokaże ci bar w którym kiedyś pracowałem i dawałem pierwsze koncerty. 

- Brzmi nieźle i bardzo gówniarsko. Chodźmy. - Uśmiecham się. Niech ta noc się nie kończy. 


Alex z Sheffield/Alex Band Guy // A.TurnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz