Chapter 38

115 4 8
                                    

Promienie słoneczne powoli wdzierają się do naszego pokoju. Przez to że byliśmy zbytnio zajęci sobą zapomnieliśmy ich zasłonić, a na dodatek zamknąć jednego. Poranny chłód muskał moje nagie plecy, a po chwili jego opuszki palców zaczęły dotykać mojej skóry. Poczułam przechodzące ciarki. To najprzyjemniejsza rzecz odrazu po obudzeniu. 

- Nie przestawaj. - Mówię zaspana i odwracam głowę w jego stronę leniwie otwierając powieki. 

- Obudziłem cię? - Opada na poduszki. Nie mogę przestać się patrzeć na niego. Wyrzeźbiony brzuch. Kołdra jedynie zakrywała go podbrzuszem. W sumie nie była mu potrzebna. - Co tam zwróciło twoją uwagę? 

- Co? - Budzę się z zamyślenia i podnoszę wzrok na niego. - Nie, nie obudziłeś mnie. - Kładę się na plecy obnażając klatkę. Przecieram twarz. 

- Piękna jesteś. - Słyszę jak się przybliża. 

- Ale tak się nawet nie czuję. - Uśmiecham się. Obserwuje go cały czas. 

- A ty chciałaś dalej pić. - Przybliża usta do moich piersi. Powoli całuje od obojczyka w dół dochodząc do sutka i delikatnie do całując. 

- Miałeś rację. Potrzebuje soku z cytryny i tłustego śniadania. - Ziewam. Athena naprawdę dobre śniadanie robiła na kaca albo obiad. 

- Spokojnie, napewno będzie. - Podnosi na mnie wzrok bawiąc się między palcami. - Nie jedyna tyle wypiłaś. Może jedyny nielicznych taką ilość. - Uśmiecha się i zaczyna mnie całować. Ten poranek jest zbyt idealny. Nie mam ochoty dziś wychodzić z łóżka tylko w nim leżeć razem z nim. Pochyla się i jego usta zaczynają całować mój mostek schodząc niżej. Jednym sprawnym ruchem zdejmuje ze mnie kołdrę, a prawą dłoń zaciska na piersi. 

- Nie mogłeś się powstrzymać. 

- Wyglądasz tak podniecająco. - Kładzie się na łóżku między moimi nogami. - Idka. 

Nic nie odpowiadam tylko wplątuje palce w jego włosy czując jak jego usta zatapiają się w moich kobiecych miejscach, a potem palce. Delikatnie wyginam kręgosłup w łuk. 


***

Dwie godziny póżniej siedzieliśmy na dole w jadalni. Widząc boczek z jajecznicą odrazu nałożyłam go sobie na talerz razem z pomidorami. Połowa z nas była dziś na totalnym kacu jedynie Alex był dalej trzeźwy. Miałam nadzieje że śniadanie mi pomoże i sok cytrynowy w kieliszku do soku pomarańczowego w dużej szklance. 

- Jak się czujesz? - Pyta Matt siedzący obok mnie smarując kromkę masłem. 

- Jak widać. - Odwraca na mnie wzrok. - A ty? - Nabieram na widelec spory kawałek boczku. 

- Jak widać. - Powtarza moje słowa. Chichoczemy i wypijam kilka sok do połowy. - Tylko jeden pan, hrabia Alexander Turner jest w dobrym humorze. Chyba wiem co jest sekretem tego jego zadowolenia? - Podnosi brew i kątem oka patrząc na mnie. Wycieram usta i nie wiem czy powiedzieć mu o przyjemnościach w łożku ale to było moje przyjemności. Czy jak zrobiłam mu dobrze pod prysznicem ustami?

- Po prostu wyspał się i nie pił tyle co my. - Wzruszam ramionami. Pikantne szczegóły zostawię dla siebie. 

- Ze starzał się i tyle. - Żartuje. 

- Słyszę was i nie piłem dlatego że chcemy dziś wcześniej wyjechać. - Pochyla się aby spojrzeć na nas. - A wyspany jestem dlatego że z Idką mieliśmy bardzo namiętny poranek. - Prostuje się dumnie. 

- Normalnie czy ustami? - Dopytuje perkusista.

- Usta. 

- Chłopaki! - Próbuje nie podnieść głosu. - Jestem tutaj, a ty Alex nie zapomnij z kim to robiłeś. 

- Z najcudowniejszą kobietą. - Całuje mnie w policzek. Wywracam oczami. - No już nie obrażaj się kochanie. 

- Dobrze, jedz. - Pokazuje nożem na jego talerz. Zostało nam jakoś mniej niż dwadzieścia cztery godziny do mojego wyjazdu. Alex powiedział że ma dla nas plan na wieczór.  Byłam ciekawa czy skończy się to jak w typowych love story czy to będzie najboleśniejsze zakończenie tego cudownego miesiąca.

Alex z Sheffield/Alex Band Guy // A.TurnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz