Chapter 6

165 6 2
                                    

Byliśmy już umyci i siedzieliśmy na łóżku. Jego sypialnia była duża ale też skromna, nawet wygląda jakby urządzał ją mężczyzna. Nie ma tu kobiecej ręki. W telewizorze leciała jakaś telenowela nocna. Ubrałam długą koszulkę, spodenki jakieś od piżamy i skarpetki. Nie sądziłam że odrazu będziemy spać w jednym łóżku. 

- Więc od czego zaczniemy? - Pyta zaciekawiony patrząc na mnie.

- Od czego tylko chcesz. - Wzruszam ramionami obierając już drugą mandarynkę. 

- To może jak masz na nazwisko bo imię znam. 

- Moore. - Zarzucam wilgotne włosy zza siebie. - Ida Moore, znajomi mówią do mnie Idka. 

- Mieszkasz z rodzicami w Manchesterze? Czy przeprowadziłaś się dla siostry. - Wyrywam jedną cząstkę cytrusa.

- Nie, mieszkam od urodzenia. Rodzice dwa lata temu przeprowadzili się do Glasgow. Widujemy się dosyć rzadko. - Podnoszę wzrok na niego. - Mieszkanie w którym obecnie wynajmujemy. 

- A co stało się z waszym wspólnym mieszkaniem? 

- Zostało sprzedane, a kasa została podzielona dla naszej dwójki i rodziców. Popieprzona sytuacja. - Macham ręką.

- Ciekawe. - Podaję mu kawałek mandarynki. - Zjedz. Uczysz się? 

- Tylko siostra. Ja poszłam pracować ale... - Myśle czy powiedzieć mu prawdę. - Bar w którym pracowałam zbankrutował.

- Bar zbankrutował?! - Śmieje się. Głupie kłamstwo. - Musiałby być tam słaby alkohol.

- Właściciel wpadł w długi. Od dwóch tygodni jestem bezrobotna. - Powoli przeżuwam słodki owoc. Naprawdę je kocham. - A jeśli chcesz wiedzieć kwestie związkowe to nie mam nikogo, niedawno zerwałam. Zdradził mnie.

- Nie ciekawie. - Dodaje. Patrzę na niego jakby wiedział coś o tym, bardziej o tym co sam robił. - Dobra, to nie będę cię już gnębić pytaniami. Chcesz wiedzieć coś o mnie?

- Wejdę w internet i będę wiedzieć. - W zruszam ramionami. Alex jest zdziwiony tym co powiedziałam. - No co?

- Wolisz wierzyć w to co piszą o mnie niż od samym mnie. Zaskakujesz mnie.

- Dowiem się w swoim czasie. Jesteśmy na razie tylko przyjaciółmi. - Obieram następną.

- Przyjaciółmi? 

- Tak, a kim? Przecież nie będziemy się pieprzyć jak króliki. - Marszczę brwi. Jego mina cały czas jest taka sama jak wcześniej. - O której mam z tobą jechać?

- Jak wstaniemy. - Prostuję się i bierze kawałek. - Naprawdę dobre.

- Wiem. - Odstawiam miseczkę. - Dobra, powoli trzeba się kłaść. Bardzo dziwni są twoi koledzy? 

- Bardzo. - Biorę skrawek kołdry. - Ale nie stresuj się. 

- Nawet nie będę. - Przykrywam się i odwracam w jego stronę. - Nie jestem waszą fanką. 

- Może kiedyś będziesz. - Przybliża się. Nie spuszcza ze mnie wzroku. Serce przyśpiesza mi jak szalone. Czy to będzie pocałunek na dobranoc. - Muszę zgasić światło. Trochę cię przygniotę. 

- Nie ma sprawy. - Czuję jego zapach. Plus tego jego pierś przygniata mi nos. - Auć.

- Mówiłem. - Gasi po chwili świtało i wraca na swoją stronę. - Mogę chrapać.

- Spokojnie, ja mogę kopać. - Zamykam oczy. W tej ciemności słyszę jego śmiech. 

***

Zasnęłam po pól godzinie. To mój nowy rekord. Nigdy tak wcześnie nie zasypiałam, a szczególności w nowych miejscach. Może to dziwnie ale czułam się bezpiecznie mając osobę obok. W duchu prosiłam aby dziejszeqj nocy nie mieć tych cholernym koszmarów. Na moje szczęście nic mi się nie śniło. W pewnym momencie snu słyszałam jak ktoś łagodnie woła mnie po imieniu. Może to sen? Napewno. Napewno przyjemny sen. Czuję jak powoli się wybudzam. Z kącika ust płynie mi ślina. Jak klasycznie. Delikatnie otwieram powieki. Na tym co śpię to napewno nie jest materac. 

- Ida. - Znów ktoś woła mnie. To nie sen. Otwieram szeroko oczy i orientuję się ze śpię na plecach mężczyzny obśliniając jego łopatkę. Chaotycznie podnoszę się widząc na jego plecach plamę śliny. - Dobrze że już wstałaś. 

- Cholera, przepraszam. - Mówię spanikowana. Biorę kawałek mojej koszulki i wycieram. 

- Nic się nie stało. Nie sądziłem że masz tyle śliny żeby obślinić mi przez noc połowę pleców. 

- To tylko łopatka. - Tłumacze wycierając. - Nawet nie wiem jak spałam na tobie. 

- Też tego nie wiem ale po zdrętwieniu, mogę ci podpowiedzieć że długo. 

- Mówiłam ci że nie będzie łatwo ze mną.

- Już się boje co mnie czeka. - Podnosi się i wstaję z łóżka. W pokoju dalej panuje ciemność ale nie taka jak przed pójściem spać. 

- Która godzina? 

- Po dziesiątej. Powoli możemy się zbierać. - Rozciąga się. Nie spuszczam z niego wzroku. - Co?!

- Zrób śniadanie. - Podchodzę do walizki. - Ja pójdę się umyć.

Alex z Sheffield/Alex Band Guy // A.TurnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz