Chapter 11

150 8 1
                                    

Patrzymy na siebie w ciszy tak od dziesięciu minut. Tak sądzę albo ten zegar na ścianie źle działa. Obok mnie siedzi wokalista, a na przeciwko nas manager zespołu. Przystojny mężczyzna po czterdziestce. Chyba jest trochę zdziwiony moim widokiem. W sumie nie planowaliśmy tego że spotkamy się właśnie tutaj we trójkę. Poprawiam jeansową kurtkę Alexa. Tak jeszcze ją rano od niego pożyczałam, nie był zbyt chętny ale powiedział że wczoraj wieczorem byłam szczególnie miła, a do polo idealnie pasuję. 

- To może się przestawię. 

- Nie trzeba. - Macham ręką. Kątem oka widzę zaskoczenie Alexa. - Idka, żona Alexa. 

- Ooo nie sądziłem że jesteś tą szczęściarą. - Zaciska moją dłoń. - Gratuluję, kiedy odbyła się ta uroczystość? Nikt z chłopaków mi nie mówił. 

- Nie było żadnego ślubu. - Szturcha mnie w ramie. - Ida, jest moją przyjaciółką.

- Oj nie zgrywaj się tak. - Odwracam wzrok na niego. Wygląda jakby miał zaraz mnie zabić.

- Właśnie widziałem artykuły o was...

- Wiemy, a coś nowego że ściągnąłeś mnie tu? - Przerywa mu i pochyla się bardziej do niego.

- Jutro rano musisz być w Manchester. Wiesz, takie spotkanie. - Na wymienioną nazwę mojego miasta odrazu się prostuję. Może spotkam się z siostrą ale patrząc że będziemy musieli jutro rano wyjechać albo dziś to nie pójdziemy na zakupy. - Załatwić ci jakiś hotel.

- Nie trzeba, mam mieszkanie tam. 

- O to dobrze. - Wstaję od stołu. Robimy to samo i kierujemy się do drzwi. Mężczyźni się żegnają i zostajemy sami na korytarzu. Staje przed nim.

- Twoja siostra nie będzie miała nic przeciwko że dziś przyjedziemy? - Krzyżuje dłoni na piersi.

- Dziś? To zakupy odpadają. - Robię smutną minę.

- Nie, czemu? - Marszczy brwi. - Po prostu 

- Bo pracujecie? 

- Odpuszczę im dzisiaj, chodź. - Kierujemy się do studia. Obejmuję mnie ramieniem. - Ida Turner, nawet pasuje. 

- Bardzo. - Prycham. 

- Sama się nazwałaś moją żoną przy moim menageru. Idka Turner. 

- Dobra już przestań. - Zatrzymujemy się przed wejściem. - Zadzwonię do siostry że dziś przyjedziemy wieczorem. - Wyjmuję telefon z kieszeni, Wokalista kiwa głową i wchodzi do środka. Wybieram numer do Atheny. Mijają trzy sygnały, a po chwili słyszę jej głos. 

- Cześć, co tam? - Pyta swoim uroczym głosem.

- Hey, robisz coś dziś? Bardziej pod wieczór? 

- Um, jakby się tak zastanowić zrobię pizzę i obejrzę zległe odcinki, a czemu pytasz? Nie wypaliło z Alexem? 

- Nie, może to głupio ale Alex musi załatwić coś jutro rano w naszym mieście i nie chcemy wynajmować hotelu. - Zapada cisza pod drugiej stronie. - Halo, Athena. Jesteś?

- Tak, tak. Jasne, możesz z nim przecież połowa mieszkania twoja. - Prycha. - Tylko muszę ogarnąć mieszkanie, ciesz się że zaraz będę w domu i kurde, przyjedziesz z Alexem Turnerem.

- Tak, więc aby ci się się odpalił żaden dziennikarz i nie wypytuj go. 

- Dobra, dam radę. - Słyszę echo, czyli jest na klatce. - Dobra, ogarnę i jak będziecie w mieście napisz do mnie. Do zobaczenia. Cieszę się że zobaczę cię.

- Ja ciebie też. Narazie. - Rozłączam się i chowam komórkę do kieszeni. Wchodzę do pokoju. - Cześć, małpeczki. - Każdy patrzy na mnie. 

- I jak? - Pyta Alex. 

- Wszystko okey, nawet będziemy mieć kolacje. - Uśmiecham się. - Ale jest trochę w szoku. 

- Mam nadzieję że nie zrobi ze mną wywiadu. 

- Będę jej pilnować. - Podchodzę do Alexa.

- Czy ona ma twoją bluzkę? - Pyta Jamie.

- Bluzkę, kurtkę. - Wzrusza ramionami. - Bluzki pilnuje bo chce ukraść. 

- Pasuje mi i tyle. - Opieram głowę o jego klatkę. 

- Niech ci będzie. - Wzdycha. - Robimy dziś wolne, a my jedziemy na zakupy. 

- Namówiłaś go? - Pyta Matt. 

- Sam zaproponował. Miłego wolnego dnia, chłopaki. Może w wolny dzień przyjdziecie na planszówki do nas. - Proponuje. Fajnie mi się z nimi spędza czas.

- Do nas?! - Pyta rozbawiony mężczyzna. - Chyba już mnie dziś nie zaskoczy. Dziś dowiedziałem się że ona jest moją żoną.

- Z portali? 

- Sama powiedziała do managera. - Dźga mnie palcem w bok. - Dostałem gratulacje. - Każdy chichocze. Moim zdaniem to był dobry żart 

***

Pojechaliśmy do galerii po jakieś ciuchy dla mnie. Alex zaparkował na parkingu podziemnym. Czułam trochę wyrzuty że zabiera mnie na zakupy i płaci za mnie. 

- Poczekaj. - Łapie go za dłoń. Podnosi okulary na głowę i patrzy na mnie troskliwym wzrokiem. 

- Coś się stało? Źle się czujesz? 

- Nie. - Uśmiecham się. - Głupio mi że zbierasz mnie na zakupy albo kupujesz jedzenie.

- Robię to z własnej przyjemności, jeszcze dziś załatwiłaś nocleg. 

- Alex ale to za dużo. 

- Rzuciłaś dla mnie swoje dotychczasowe życie, więc chce się dla ciebie odwdzięczyć. - Bierze moją dłoń i całuje. Zaskoczył mnie tez gest. - Dobra, idziemy coś kupić i jedziemy do mnie się spakować. 

- Jasne. - Odpinam pasy i wychodzę z samochodu. Zarzucam włosy do tyłu

- Dobrze wyglądasz. - Podchodzi do mnie i obejmuję. - Może oddam ci tą koszulkę.

- Naprawdę? - Pytam szczęśliwa. 

- Żartowałem. - Spuszczam wzrok i depcze go po jego skórzanych botkach. 


Alex z Sheffield/Alex Band Guy // A.TurnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz