Chapter 28

124 0 0
                                    

Bar znajdował się jakieś dziesięć minut piechoty od domu prababci. Kojarzę to miejsce, często mijałam je z siostrą, gdy wracałyśmy z pobliskiego rynku. Zawsze zastanawiałyśmy się co w nim się znajduję i dlaczego w ciągu dnia jest zamknięty. Najpierw miałyśmy teorie że to po prostu opuszczony budynek, póżniej podeszłyśmy bliżej przeczytać to co znajdowało się na drzwiach. Były to godziny otwarcia i już coś nam powoli świtało. Z wiekiem zrozumialeśmy że to jest zwykły pub. Obiecałyśmy sobie że jak będziemy starsze i przyjedziemy na kolejne wakacje do prababci to pójdziemy tam ale nigdy to się nie wydarzyło aż do dzisiejszej nocy. 

Szybkim krokiem weszliśmy pod daszek przed wejściem do budynku. W połowie drogi zaczęło kropić. W międzyczasie zaproponowałam wokaliście że może byśmy nie jechali prosto do domu tylko do mnie. Trasa jest krótsza i wróćmy wypoczęci. Myślałam że odmówi ale odrazu zgodził się z uśmiechem na twarzy. 

- Zmokłaś? - Przepuszcza mnie w drzwiach.

- Parę kropel. Nic wielkiego. - Zdejmuję kaptur z głowy i rozglądam się po pubie. Jest dosyć sporo osób. 

- Jak pamiętam za moich czasów to mało co się tu zmieniło. - Obejmuję mnie ramieniem. Styl jest bardzo staromodny i spokojny. Typowy pub w angielskim mieście. 

- Zabrzmiało to bardzo staro. - Chichoczę i podchodzimy do baru. Na szczęście znajdujemy jedno wolne krzesło. 

- Na co masz ochotę? - Odwracam wzrok na niego. 

- Na to co ty. - Przepuszcza mnie na krzesło. Odrazu siadam i przyglądam się karcie z trunkami. 

- Wiesz że nie mogę pić bo prowadzę. Cola z lodem i cytryną? - Kiwam głową że pasuję mi taki napój. - Barman! - Woła młodego mężczyznę, który stoi tyłem do nas podajże polerując szklanki. Brunet odwraca się i ze wzrokiem jakby zobaczył ducha uśmiecha się.

- Alex! - Mówi to tak trochę z nutką podekscytowania ale i z zaskoczeniem. - Ile to już minęło? 

- Tom! - Uśmiecha się i podaję mu dłoń. - Chyba to było przed moją pierwszą trasą. 

- Możliwe. - Jego wzrok spada na mnie. Macham do niego ręką. - A to twoja...

- Bardzo dobra przyjaciółka. - Kończy za niego. Mężczyzna prycha i odkłada szklankę na bok. 

- Już znam twoje " przyjaciółki ".  - Podaję mi dłoń. - Tom. Właściciel pubu. 

- Ida. Jego chodzące utrapienie. - Pokazuje kciukiem na Aleksa. Tom śmieje się na mój żart. 

- Już jesteś właścicielem? Czyli twój tata poszedł na emeryturę?

- Już z pięć lat temu. Pomyślał że już czas aby ktoś go zmienił. Napijecie się czegoś? Zapomniałem zapytać.

- Dwie colę z lodem i cytryną. - Pokazuję dwójkę palcami. 

- Tylko? - Podnosi brew.

- Prowadzę, a jeszcze musimy dojechać do Manchesteru. - Przeciera twarz.

- To jakaś noc wycieczek? - Odwraca się do nas tyłem i szykuję napój. 

- W sumie. - Odwraca na mnie wzrok. - To bardziej spontaniczna decyzja Idki. 

- Też jesteś stąd? - Odwraca się i podaję nam duże szklanki z gazowanym napojem.

- Nie ale moja prababcia tu mieszkała i praktycznie całe wakacje przebywałam u niej, więc mniej więcej coś tu kojarzę. - Tłumaczę i biorę łyka. 

- Czyli w sumie jakby stąd. - Śmieje się. 

- Okazało się że byliśmy prawie sąsiadami. 

- Może kiedyś się spotkaliście ale tego nie wiecie. - Wzruszam ramionami na jego teorie, która jest dosyć prawdopodobna. - A co u chłopaków? 

- Po staremu. Założyli rodziny ale dalej gramy. 

- Słyszałem o nowym albumie w piątek. - Na jego słowa znów zaciska mi się żołądek. - Już nie mogę się doczekać. 

- Jak każdy fan. - Wybuchają śmiechem. Jedynie uśmiecham się. 

- Można tu zapalić? - Przerywam im. 

- Jasne. - Podaję mi popielniczkę. Alex wyciąga z kieszeni papierosy z zapalniczką w środku. Wyciągam jednego i odpalam. - Chyba koleżankę trochę onieśmieliliśmy swoimi rozmowami. 

- A zawsze taka wygada. - Dodaję Turner i szturcham go łokciem. Tak to prawdę. Zawsze jestem wygadana ale teraz jakoś nie potrafię. 

- Jak się poznaliście?

- W pubie. - Odrazu zaczyna. - Zaproponowałem jej papierosa, który jej się skończył. 

- Bardzo... romantycznie.  - Uśmiech nie schodzi mu z twarzy.

- Idea jest z Mechesteru i to tam się poznaliśmy jak miałem koncert. W ogóle wiesz że nie wiedziała że jestem wokalistą? 

- Co ty gadasz?! - Robi wielkie oczy i teatralne zdziwienie. Bawi mnie to. - Przecież tyle lasek mdleje na jego widok. 

- Widać obaliłam tą plotkę. - Śmieje się i wypuszczam dym. - A idiota nawet nie powiedział że śpiewa.

- Bo wiesz. - gestykuluję. - To tak robią sławne osoby. Udają normalnych żeby ludzie ich normalnie traktowali. Chyba natknęła się na ogrom papparazi.

- Trochę ich było. - Gaszę pęta i prostuję się na krześle. - Dobra panowie. Rozmawiajcie sobie, a ja idę do toalety. - Wstaję z krzesła i kieruję w głąb niewielkiego korytarza.

Alex z Sheffield/Alex Band Guy // A.TurnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz