Chapter 10

151 6 1
                                    

- Jest nawet więcej tych artykułów. - Przeglądam jakiś portal plotkarski, który podesłała mi siostra. - " Czy to nowa dziewczyna znanego wokalisty? ". Kogo to obchodzi? - Zaciągam się i strzepuję popiół do popielniczki. 

- Właśnie o to chodzi, mają pisać. Widać twoją twarz? - Pochyla się będąc na przeciwko mnie. Kręcę głową. - No widzisz to narazie nie masz o co się bać.

- Jedynie boje się jak matka zacznie do mnie wydzwaniać co wyrabiam. - Wywracam oczami i gaszę papierosa. - Dobrze że Athena trzyma rękę na pulsie. 

- Jednak dobrze mieć w rodzinie dziennikarza. - Prostuję się. Biorę łyk owocowej herbaty. Jest tak przyjemnie ciepła. 

- To jest jakiś plus. Pójdę się przebrać. - Wstaję od stołu. - Schowam ci go szafy polar. 

- Jasne. Leć. 

Nic nie odpowiadam. Idę po schodach do garderoby, która jest obok sypialni. Zapalam światło i podchodzę do ogromnej szafy, otwieram i podziwiam jej zawartość. Pełno ubrań po koszule w różnych kolorach, po jakieś marynarki, zwykłe koszulki i jeansy. Dotykam niektóre materiały. Zdejmuję polar i znajduję wolny wieszak. Układam go i chowam ale zauważam niebieską koszulkę. Kusi mnie żeby założyć. Przygryzam dolną wargę, patrzę w bok na drzwi. Nie ma go. Odrazu biorę i zakładam na siebie. Jest duża jak na mnie. Pachnie nim jak polar. Ma cudowne perfumy. Przeglądam się w lustrze, wkładam jej przód w spodnie i przeglądam. W sumie jest zza tyłek. Zdejmuję po chwili spodnie. Śmiesznie to wygląda ale mogłabym ją nosić. Niebieskie, polo z krokodylkiem. Przeglądam się jak małe dziecko. Znów patrzę na ubrania. Założyłam bym coś jeszcze. Podchodzę do lustra i poprawiam je. Przesuwając bardziej w bok zauważam że zza mną, oparty o framugę drzwi stoi wokalista. Podskakuje z krzykiem. Odrazu odwracam się. 

- Trochę prywatności. - Jedyne co przychodzi mi do głowy. 

- Wiedziałem że będziesz coś kombinować. - Uśmiecha się. - Długo przeglądałaś się w lustrze. 

- Psuje mi. - Robię głupi uśmiech.

- To prawda, pasuje ci. - Podchodzi do mnie. - Ale musisz ją zdjąć.

- Dlaczego?! - Odwracam się wpół. - Przecież jej nie nosisz. Masz tyle ubrań, więcej ode mnie.

- Jeśli jutro nie będziesz rozpraszać moich kolegów, szybciej skończymy i pojedziemy na zakupy. 

- Naprawdę? - Robię duże oczy. Lubię chodzić na zakupy ale nie mam aż tyle kasy aby pozwolić sobie na częste zakupy. 

- Tak ale oddaj koszulkę. 

- A mogę zrobić sobie w niej zdjęcie? - Kiwa głową. Odwracam się i sięgam telefon. Włączam aparat. Jest moje odbicie w lustrze. W tej samej chwili mężczyzna obejmuję mnie w talii. Widać tylko jego rękę. To dziwnie, przyjemne ciepełko wraca do mnie. - Okey, już.

- Zdejmuj. 

- Będę w samej bieliźnie, niezbyt wypada. - Alex wzdycha i szuka czegoś w szafie. Podaję mi białą koszulkę. Łapie ją za rękawy. Nazwa jego zespołu. - Merch?

- Tak, oryginalny. Mam się odwrócić?

- Jak chcesz? - Wzruszam ramionami. Nie odwrócił się. Zdejmuję koszulkę, podaje jemu i zakładam od niego. Jest również za duża jak niebieska.

- Pasuję? - Odsuwa się abym mogła się przejrzeć. 

- Nooo. - Odwracam się z jednej i drugiej strony. - Może być ale nie jest tak fajna jak twoja i nie pachnie tobą. 

- Bo jest nowa. Nie nosiłem jej. 

- Masz jeszcze taką samą? 

- Tak, dostajemy kilka, gdy wydajemy album i mamy mieć trasę. 

- Załóż, będziemy mieć takie same koszulki. 

- Jak uroczo. - Śmieje się i znów szuka w głąb szafie. Znajduję nową, otwiera z folii. Zdejmuję swoją koszulkę, ukazując cudownie wyrzeźbiony brzuch. - Pasuje. 

- Tak. Napijemy się czegoś?

- Coś się znajdzie w barze. - Podchodzi do mnie i całuje. Bardzo mocno. - Jeśli będziesz dla mnie miła to jutro pozwolę ci założyć niebieską.  Pasuję ci. 

- To mi ją oddaj. - Wychodzimy z garderoby. 

- Nie przesadzaj. - Odwracam się do niego. 

- Mogę dodać tamto zdjęcie? 

- Możesz. 

Alex z Sheffield/Alex Band Guy // A.TurnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz