Rozdział 60

89 3 0
                                    

Na łodzi weszliśmy do kajuty na górze. W sumie na tym samym poziomie co pokład , nieważne to nie jest istotne teraz. Thor próbował skontaktować się z dziećmi. Ja przestałam świecić oczami a moje włosy opadły i zmieniły kolor na brązowy. Znowu były do ramion. Zbroja jednak została.

- Mamy piwo?

Zaśmiałam się. Walkiria podała mi kubek z trunkiem. Wzięłam łyka.

- Nie najgorsze.

Powiedziałam. Jane zaśmiała a Walkiria próbowała przywrócić do nas mojego brata. Łaskotała go jego włosami po twarzy. Ten ocknął się nagle. Ja i Jane zaśmiałyśmy się.

- I jak idzie?

Zapytała Foster.

- Są trochę przestraszone, ale rozumiesz to tylko dzieci.

Odparł mój brat.

- Mamy jakiś plan?

Zapytałam.

- Tak.

- Żartujesz?

Przerwała mojemu bratu Walkiria.

- No jest plan.

Ponownie zaczął mój brat.

- Jaki plan? Boskiej armii nie udało się zwołać, Korg nie żyje... dobra żyje, ale tylko jako kawałek twarzy. A ty kompletnie się zbłaźniłeś.

Odparła ponownie Walkiria. Wzięłam dużego łyka piwa bo zaczęło robić się ciekawie.

- Kompletnie to zdjąłem gacie co jakoś mnie nie rusza. Jane?

Zapytał Thor.

- Spoko.

Odparła Foster.

- Korg?

Ponownie zapytał mój brat.

- Dla mnie bomba.

Odparła głowa Korg'a.

- Krótko mówiąc ruszamy do królestwa cienia, nie jesteśmy silniejsi a wręcz osłabieni. Zabije nas.

Podsumowała Walkiria.

- Nikogo nie zabije. Wszystko jest super, z Zeusem poszło super. Zabiliśmy go, co nie?

- Dokładnie to ty.

Odpowiedziałam bratu.

- Czy może to prowadzić do katastrofy całego wszechświata, bogobójca będzie chciał nas zabić, ale ukradłaś ten wspaniały oręż. To jest nasza armia. I jest twój kochana. Mnie osobiście nie pociąga, ja mam swój topór.

Powiedział Thor i ruszył przed siebie.

- Czy on gada z toporem?

Zapytała Jane.

- Nie słyszałaś jak czasami mówił do młota.

Zaśmiałam się na same wspomnienia.

- Jak ty się trzymasz tak w ogóle?

Zapytała Foster. Spięłam się lekko.

- W sensie?

Zadałam głupie pytanie. Wiedziałam o co chodzi. Jeśli chce wiedzieć niech wydusi to pytanie.

- Wiesz, po śmierci ojca, matki i brata... przepraszam ja nie chciałam...

- Nie trzymam. Czas nie leczy ran. Nie moich och ironio. Te rany nigdy się nie zagoją.

Odparłam i napiłam się.

- Możesz się upić? To twoje czwarte piwo.

Powiedziała Walkiria.

- Nie mogę. Pije dla smaku. Moje ciało za szybko się regeneruje aby przyjąć procenty tak jak u zwykłego człowieka albo innego boga.

Odparłam.

- Przykre życie.

Powiedziała ponownie upijając łyk piwa. Jane tylko spuściła głowę.

- Idź do niego.

Powiedziałam do Jane. Ona wstała i podeszła do Thor'a. Rozmawiali chwile.

- Wiesz o czym mówią?

Zapytała Walkiria.

- Tak, ale bardzo chciałabym nie wiedzieć.

Zaśmiałam się. Ona też się zaśmiała. Korg zaczął śpiewać i tłumaczyć jak powstają... skały z jego gatunku.

- Dzięki ale ja już nie chce się wiązać.

Powiedziała Walkiria. Kog znowu zaczął coś mówić Ale go nie słuchałam po prostu zamknęłam oczy i myślami powędrowałam do Rihan'a.

- Cześć skarbie.

Powiedziałam w jego głowie.

- Luna? To ty?

Zapytał. Widziałam go. Zaczęłam się uśmiechać.

- Tak to ja. Co u was?

- Wszystko dobrze. Dzieci jak zwykle trochę rozrabiają. Tessa nawet próbowała dzisiaj coś powiedzieć. Liam jest trochę leniwy jeśli o to chodzi.

Zaśmiał się. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Czułam ją.

- Tęsknie za wami.

- My za tobą też. Co u ciebie? Jesteście cali?

- Tak, wszystko gra. Lecimy uratować dzieci które porwał bogobójca. To długa historia, opowiem ci jak wrócę.

- Dobrze kochanie. Uważajcie na siebie. Musze iść do dzieci, Liam zaczął płakać.

- Ucałuje je ode mnie. Kocham cię.

- Tak zrobie. Kocham cię.

To były ostatnie słowa jakie ze sobą zamieniliśmy. Wytarłam łzy z policzków. Nikt tego nie widział na szczęście. Nie wiedziałam że nawiązanie więzi z Rihan'em zajmie mi tyle czasu. Thor i Jane się całują? Rihan kurwa wracaj tu. Ja tego nie zniosę. Walkiria wstała.

- Gołąbeczki. Jesteśmy na miejscu.

Powiedziała. Wyszłam do nich. Przed nami widniała czarno-biała planeta.

- Kolory zniknęły.

Powiedział Korg. Rozejrzałam się wokół. Wszędzie było czarno-biało. Wpadliśmy na tą planetę a kozy zaczęły się drzeć.

- Poderżnę im gardło i zjem na obiad.

Powiedziałam zirytowana i podniosłam się z podłogi. Wyszliśmy z naszego statku. Zaczęliśmy chodzić ale wszystko wyglądało tak samo. Zatrzymaliśmy się nagle.

- Nie ma ich tu.

Powiedziała Jane gdy zobaczyliśmy klatkę gdzie miały być dzieci.

- W takim razie... gdzie są?

Zapytał Thor. Na to pytanie nawet ja nie znałam odpowiedzi.

Od Autorki
Witam moi kochani! Wybaczcie mi za tak długą przerwę. Jeśli spodobał wam się rozdział wiecie co robić.
Do następnego
Buziaki :*

Bogini z Asgardu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz