Rozdział 22

2K 95 7
                                    

- Thor... Trzymaj.

Powiedział Rocket podając mojemu bratu... Coś.

- Dziękuję króliczku.

Odparł mój brat. Rozwala mnie to jak mówi do niego "króliczku". Rocket podał mojemu bratu... Oko. Thor zdjął przepaskę i rozszerzył powiekę. Odwróciłam głowę bo to było... Takie fuuu.

- To oko chyba nie działa. Ciemność widzę.

Powiedział Thor.

- To nie przez oko... Tu jest ciemno...

Powiedziałam. Wylądowaliśmy statkiem i wyszliśmy z niego. Rozglądnęłam się po Nidavellir. Żywej duszy nie było.

- A ogółem to o co chodzi z tym Thanos'em?

Zapytał Rocket.

- Jeśli zdobędzie wszystkie kamienie nieskończoności i umieści je na rękawicy zlikwiduje połowę ludzkości.

Odparł Thor.

- A ta rękawica to wygląda tak?

Zapytał Rocket wskazując na identyczną rękawice jak ta Thanos'a. Usłyszałam czyjeś myśli. Nie jesteśmy tu sami.

- Thor... Ktoś tu jest...

Powiedziałam łapiąc mojego brata za rękę.

- Wracajcie do statku.

Odparł Thor. Jak na zawołanie z nikąd pojawił się duży karzeł (jak kolwiek to nie brzmi). Zaczął nas pszystkich powalać na ziemię.

- Eitri to ja!

Krzyknął mój brat.

- Thor? To ty?

- Tak, to ja.

- Przysięgaiście nas chronić! Asgard przysięgał!

- Nie ma Asgardu. Został zniszczony. Potrzebna mi broń. Konkretnie młot. Najlepszy jaki masz.

Odparł mój brat.

- Thanos tu był?

Zapytałam. Krasnolud odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie.

- Był... Kazał zrobić rękawice... Myślałem że jak to zrobię oszczędzić chociaż połowę załogi... Było nas 300... Zostałem tylko ja. Thanos powiedział że moje ręce należą tylko do niego i... Proszę co mi zrobił.

Odparł Eitri podnosząc swoje dłonie które były uwięzione w taki jagby kamieniu.

Ten mój nieogar czasami mnie rozwala. Eitri pokazał mojemu bratu formę młota.

- Ma jakieś imię?

Zapytał Thor.

- Stormbreaker.

Odparł Eitri. Zaczęłam rozmawiać z Groot'em którego języka uczono w Asgardzie. Bardzo miły... Badylek.

- Rocket, Groot do statku. Trzeba ruszyć pierścienie.

Powiedział Thor. Splątałam ręce pod biustem patrząc się na Thor'a. Ten zatrzymał się przede mną. Podniosłam jedną brew do góry.

- Nic mi nie będzie.

Powiedział uśmiechając się. Wywróciłam oczami.

- Nic nie może ci się stać.

Powiedziałam spuszczając głowę w dół.

- I nie będzie.

Powiedział całując czubek mojej głowy. Przymknęłam oczy.

- Zostanę tu.

Powiedziałam podnosząc głowę. Thor przytaknął i ruszył do statku. Idiota. Ale taki kochany idiota.

*perspektywa Thor'a*

Wszedłem do statku. Polecieliśmy nim nad pierścienie. Znalazłem jakiś łańcuch więc postanowiłem go wziąść. Króliczek otworzył mi właz i wyskoczyłem. Zaczepiłem łańcuch o statek i wylądowałem na pierścieniu.

- Groot odpal silniki na całą moc!

Krzyknąłem.

- Ej ale ty wiesz że nie wszystko da się załatwić mięśniami?

Powiedział króliczek. Prychnąłem cicho i zacząłem bardzo mocno kręcić statkiem. Przestałem po chwili co spowodowało że statek poleciał z dużą prędkością na przód, ciągnąc mnie za sobą. Zaparłem się nogami powodując że leciutko zniszczyłem powierzchnię pierścienia (oczywiście że leciutko... Ten sarkazm). Po chwili pierścienie ruszyły się.

- Udało ci się!

Krzyknął Eitri. Uśmiechnąłem się zwycięzko i sprowadziłem statek spowrotem do mnie.

- To króliczku jest Nidavellir!

Krzyknąłem widząc jak wygasająca gwiazda puszcza swój promień. Po chwili jednak znikł.

- Co się stało?

Usłyszałem głos Luny.

- Prawdopodobnie coś pękło... Gwiazda musi być otwarta.

Powiedział Eitri.

- Więc otworzę to ręcznie.

Powiedziałem.

Od Autorki
Hejka! Przepraszam was że tak długo czekaluście... Kolejny rozdział będzie jeszcze związany z Infinity war a kolejny z przeszłością Luny. W sensie jak to było gdy już wróciła do Asgardu. Mam nadzieje że taki pomysł się wam spodoba i no... Proszę o gwiazdki i komentarze!!

Bogini z Asgardu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz