Rozdział 23

1.8K 90 21
                                    

*perspektywa Luny*

- Thor czy ty siebie słyszysz?! To samobójstwo!

Zaczęłam się drzeć.

- Samobójstwo to stanąć naprzeciw Thanos'a bez tego topora.

Powiedział. Łzy zaczęły cisnąć mi się do oczu.

- Mam gdzieś ten topór do cholery! Ty jesteś ważniejszy!

Wykrzyczałam. Nie odpowiedział. Rocket i Groot przylecieli do nas.

- Powstrzymaj go... Błagam...

Powiedziałam do karła.

- Twój brat jest uparty... Nie sądzę aby mnie posłuchał.

Odparł.

KU*WA JEGO MAĆ!

*perspektywa Thor'a*

Muszę to jakoś odpalić... Ten topór może otworzyć Bifrost. Muszę go mieć. Wskoczyłem na serce wygasającej gwiazdy. Były tam takie dwa uchwyty. Chwyciłem je.

- Luna...

Powiedziałem.

- Tak?

Zapytała. Czułem że zaciska jej się gardło. Powstrzymuje łzy... Czuję to...

- Kocham cię.

- Też cie kocham.

Odparła. Zacząłem ciągnąc uchwyty w dół. Wypuściłem promień gwiazdy który leciał prosto do kuźni.

*perspektywa Luny*

Dotarł do nas promień. Eitri zaczął roztapiać żelazo. Zaczęłam iść w stronę otworu i już chciałam wysuwać skrzydła gdy nagle poczułam że coś oplata mnie w tali i przyciąga. Próbowałam stawiać opór. Bezskutecznie. Odwróciłam się i wylądowałam w objęciach Groot'a. Przytuliłam się do niego i schowałam twarz w jego ramieniu. W tym czasie słyszałam jak Eitri rozbija formę.

- Oho leci.

Powiedział Rocket. Odwróciłam głowę. Mój brat leciał w naszą stronę. Nieprzytomny. Złapałam go i położyłam na ziemi.

- Gdzie ta rękojeść?!

Wykrzyczał Eitri. Ten topór to mnie kurwa najmniej obchodzi. Ułożyłam głowę Thor'a na moich kolanach. Położyłam ręce na jej bokach.

- Wróć do mnie... Proszę. Sama sobie nie poradzę.

Powiedziałam załamującym się głosem. W tym czasie ponownie usłyszałam dźwięk upadającego żelaza. Odwróciłam głowę i ujżałam topór. Był cały z rękojeścią. Spojrzałam na Groot'a któremu właśnie odrosła ręka.

Zrobił rękojeść... Szacuneczek.

Po chwili topór zaczął się lekko unosić. Z ręki brata zaczęły lecieć iskierki. Odłożyłam głowę Thor'a na ziemię po czym wstałam. Grzmotnął piorun. Dość głośno. Było bardzo jasno. Gdy błysk znikł spojrzałam w tamtą stronę. Stał tam Thor. Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się w ramiona.

- Nigdy więcej mi tak nie rób głupku. Nie przyeżyję bez ciebie...

Powiedziałam ze łzami w oczach.

- Wiem... Przepraszam.

Odparł.

- Nie pokonamy Thanos'a bez ciebie. Nie byłabym dość silna...

- Luna... To ty musisz go pokonać. To ty jesteś od niego silniejsza. Nie tylko ja tak myślę.

- Mówisz tak aby mnie pocieszyć?

- A ostatnie słowa Loki'ego?

Odparł. To ma sens. Wspomnienie o Loki'm wywołuje u mnie dreszcze... Jego ostatnie słowa były o mnie...

Dzień wcześniej
Ziemia
*perspektywa Steve'a*

- Miło cię znów widzieć James.

Powiedziałem. Uścisnęliśmy sobie dłonie. Rozmawialiśmy chwilę.

- Tak... Cześć wszystkim.

Powiedział... Bruce...

Chwilę później

- Thanos ma już dwa kamienie nieskończoności. Jeśli zdobędzie wszystkie będzie najpotężniejszą osobą we wszechświecie.

Powiedział Bruce. Myślałem podczas ich rozmowy.

- Powiedziałeś że będzie najpotężniejszy?

Zapytałem.

- No tak a jak na razie nie znamy nikogo silniejszego. Chyba.

Odparł Bruce.

- Właśnie chyba. Dobrze znam taką osobę.

Powiedziałem.

- Kogo?

Zapytała Nat.

- Musimy liczyć że przyleci na ziemię...

Powiedziałem.

- Ale kto?

Zapytała Wanda.

- Luna.

Odparłem.

Teraźniejszość
Nidavellir
*perspektywa Luny*

- Jesteś silniejsza niż myślisz. Silniejsza ode mnie, ojca nawet Thanos'a. Rozumiesz?

Zapytał mój brat.

- Rozumiem... Thor... Nie zostawiaj mnie... Już nigdy. Obiecaj.

Odparłam.

- Obiecuję.

Powiedział mój brat całując mnie w czoło.

- Lećmy na ziemię.

Powiedziałam.

Od Autorki
Hejka! Przepraszam że tak późno. Kolejny rozdział jednak będzie jeszcze o infinity war. Czekajcie cierpliwie. A i jeszcze proszę o gwiazdki i komentarze!!

Bogini z Asgardu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz