Czas akcji: Avengers: Koniec gry
Tak wiem co sobie myślicie. Po co były te wspominki mojej jebanej przeszłości? W sumie to sama nie wiem. Autorka musiała jakoś ciągnąć historie. Chyba jej nie do końca wyszło ale mniejsza.
Ja natomiast stoję w nowej bazie Avengers. Minęło 21 czy 22 dni od chwili gdy Thanos wymazał połowę wszechświata. Nie liczyłam w sumie. Podczas gdy reszta nie robiła nic poza gapieniem się w zdjęcia poległych ja ćwiczyłam. Rozjebałam kilka okolicznych lasów. Na czymś musiałam się wyżyć. W sumie też nie robiłam nic poza napierdalaniem w drzewa. Ale do rzeczy.
- Coś tu leci.
Powiedział Steve wybiegając z łazienki i ruszył na dwór. Pobiegłam za nim. Za mną Nat, Rocket i James. Na dworze stała Paper. Ukazał nam się statek kosmiczny który można powiedzieć transportowała go jakaś kobieta. Odstawiła go na ziemię. Podbiegłam tam i ruchem dłoni otworzyłam drzwi od statku. Wyszedł z niego Tony i jakaś smerfetka. Wszyscy poszli się z nim witać.
- Luna mogłabyś?
Zapytał Steve.
- Tak tak.
Powiedziałam i skierowałam ręce na Tony'ego. Ten uniósł się nad ziemię i bezpiecznie przeniosłam go do bazy. Podczepili mu kroplówkę i posadzili na wózku.
- A tamten co odstawia?
Zapytał wskazując na mojego brata.
- Załamke odstawia. Uważa że zawiódł. W sumie ma racje.
Zaczął Rocket.
- Jak my wszyscy.
Powiedziałam. Stark spojrzał na mnie.
- Niektóre rzeczy się nie zmieniają. Luna to na prawdę ty?
Powiedział Tony przyglądając mi się.
- Aż tak chyba się nie zmieniłam.
Odparłam lekko się uśmiechając. Po ostrzejszej wymianie zdań Steve'a i Tony'ego podeszliśmy nad wyświetlającą się mapę.
- Dorwijmy go i zabijmy.
Powiedziała Carol. Inaczej zwana też Kapitan Marvel.
- Jeśli istnieje cień szansy że może się udać podejmiemy ryzyko.
Powiedziała Nat.
- Ostatnio też tak zrobiliśmy i wszyscy wiemy jak to się skończyło.
Powiedziałam.
- Ale wtedy nie mieliście mnie.
Odparła. Spojrzałam na nią.
- Ej nowa. Wszyscy jak tu stoimy jesteśmy superbohaterami. A gdzie ty byłaś tak w ogóle?
Zapytał James.
- W kosmosie. To co stało się tu dzieje się na innych planetach. Ale one nie mają takich obrońców.
Odparła.
- My też mieliśmy swojego obrońcę i wszystko szlag trafił.
Powiedział ponownie James patrząc się na mnie.
- Mówisz o mnie? Że co, że to ja zawiodłam? Ok rozumiem. Zajebiście że na mnie liczyliście w ogóle ale no słuchaj. Wszyscy kurwa zawiedliśmy. Nie daliśmy rady.
Odparłam.
- Wierzyliśmy w ciebie a ty nas zawiodłaś.
Powiedział. Podeszłam do niego.
CZYTASZ
Bogini z Asgardu
FanfictionCześć... jestem Luna. Mam 14 lat. Jak na swój wiek jestem dosyć dojrzała. Od 2 lat mieszkam w Asgardzie wraz z matką, ojcem i dwoma braćmi. Pytacie dla czego? Otóż gdy miałam 4 lata weszłam do portalu który przeniósł mnie na ziemie, gdzie przygarnęł...