Rozdział 50

8 1 0
                                    

Perspektywa Lilianna 

Ranek nastał szybko i najmłodsi mieli zostać z rodzicami Jamesa abyśmy my mogli zrobić ze spokojem zakupy. Chociaż dobrze wiedziałam, że czeka nas jak nie patrzeć na prawdę trudne zadanie. Ale to już zupełnie inna historia. Na szczęście młodzież wzięła nasze słowa do serca z tym esejami. Co mnie cieszyło. Ale co się dziwić. Jak nigdy nic nie wiadomo. Przed wyjściem dostaliśmy świstokliky gdybyśmy zostali zaatakowani. Chociaż nie powinniśmy. To nigdy nic nie wiadomo. I dobrze wiem, że nie tylko ja mam takie zdanie. I udaliśmy się na zakupy. A  ja miałam nadzieje, że szybko nam pójdzie, ponieważ nie chciało mi się za bardzo chodzić. 


perspektywa Dracona

Tyle ładnych rzeczy można kupić. A moja rodzicielka nie kazała mi szaleć zakupami. Co śmieszyło wszystkich, ponieważ znając mnie to sobie też bym kupił wiele rzeczy. Chociaż mam kupić tylko prezenty pod choinkę. Ale co się dziwić. Jak mam to po swoim ojcu. Chociaż ten udaje, że nie wie o czym z rodzicielką mówimy. Ale to już zupełnie inna historia. Ale co się dziwić. Jak można było się tego właśnie spodziewać. I przynajmniej jest na prawdę wesoło. 


Perspektywa Anastazji

Po zakupach wróciliśmy do posiadłości. Na szczęście nie doszło do żadnego ataku co mnie na prawdę cieszyło, ponieważ się tego trochę obawiałam i dobrze wiem, że nie tylko ja. Ale to już zupełnie inna historia. Gdy przestałam o tym myśleć to udałam się do pokoju aby spakować prezenty. A później zeszłam na obiad. Po którym jak nie patrzeć zaczęłam dalej pisać eseje. I szło mi to nawet szybko. Tak samo jak i inni. Ale co się dziwić. Jedno wiem na pewno, że zawsze mogło być gorzej. 


Perspektywa Davida

Wraz z chłopakami podjąłem, że od teraz mniej trzeba będzie zadawać. A Snape się z nas śmiał. I żeby nas dobić, to przypomniał nam, że po przerwie czeka nas powtórka sprawdzania. A  ja z chłopakami się załamałem. Ale to już zupełnie inna historia. I żeby o tym nie myśleć to wraz z chłopakami wróciłem do sprawdzania esejów. Ciesząc się, że mało nam już zostało. A moja rodzicielka się śmiała, że z wiekiem będziemy mieli w tym wprawę. A ja udawałem, że tego nie słyszę. I dobrze wiem, że nie tylko ja. Ale to już zupełnie inna historia. I lepiej o tym nie myśleć. 


Perspektywa Martina

Ja wraz z innymi nie mogłem marudzić. Dzisiaj skończyliśmy pisać wszystkie eseje i mamy spokój. Ale co się dziwić. Jak nie lubimy zostawić za dużo rzeczy na później. W przeciwieństwie do reszty. Ale to już nie nasza wina. Po mile spędzonym czasie udaliśmy się do jadalni gdzie po chwili dołączyła do nas reszta. I po skończonej kolacji wszyscy udaliśmy się do swoich pokoi. A najmłodsi uznali, że rodzice z nimi się jeszcze będą bawić. Ale trwało to tylko pięć minut i ci poszli spać. A ja z innymi nie mogłem ze śmiechu. Ale co się dziwić. 

Początek prawdy 2 (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz