Rozdział 2

4K 106 33
                                    

- Uważaj, piękna! - Usłyszałam męski głos, a następnie głośne śmiechy.

- Przepraszam... - Burknęłam robiąc krok do tyłu.

- Na przyszłość patrz gdzie chodzisz, nie każdy będzie tak miły, jak ja. - Powiedział stanowczo chłopak, na którego wpadłam.

- Tak... Ja...

- Dobra, mała, lecisz z nami czy spadasz? - Zapytał.

- Co?

- Dobra, nie było pytania. Lecimy, chłopaki! - Krzyknął do grupki osób stojących obok.

Kiedy w końcu podniosłam głowę zauważyłam, że gość, z którym się zderzyłam jest dość wysoki, choć mając metr sześćdziesiąt nie jest wyczynem być przy mnie wysokim mężczyzną. Miał brązowe włosy i grzywkę, która przykrywała jego czoło. Był ubrany cały na czarno i zdążyłam dostrzec, że posiada dołeczki w policzkach gdy się uśmiecha. Jego oczy, choć brązowe jak włosy, były dość ciemne i intrygujące. Był również szczupły, ale i wysportowany, co zdążyłam poczuć wpadając na niego. A może to tylko przez prędkość z jaką szłam tak mi się wydawało?

- A Ty uważaj jak chodzisz. - Puścił mi oczko powtarzając swoje słowa i minął mnie kontynuując podróż ze swoimi kolegami.

Nie byłam w stanie wydusić z siebie żadnego słowa, po prostu znowu stałam na tym przeklętym chodniku z walizką i gapiłam się jak obcy mi chłopak odchodzi w swoją stronę. Wydawało mi się, że jego akcent nie jest do końca polski, mimo, że nie miał trudności z wymową.

- Uspokój się, Lena. To zwykłe zjeby. - Mówiłam do siebie potrząsając lekko głową.

- Nie przejmuj się nimi, piłkarzyki tak mają. - Usłyszałam jakiś damski głos.

- Hm? - Mruknęłam rozglądając się kto do mnie mówi.

- Tamci, na których wpadłaś. - Obok mnie wyrosła dziewczyna w podobnym do mojego wieku i wskazała palcem na ledwo już widocznych chłopaków. - Uważają się za jakąś elitę tylko dlatego, że jeden z nich gra dla naszej reprezentacji.

- Co?

- No co co. Nie oglądałaś ani jednego meczu przez ostatni rok?

- Nie...

- To wiele wyjaśnia. - Dziewczyna pokręciła głową. - Szatyn, na którego wpadłaś to właśnie ta gwiazda. - Na ostatnie słowo zrobiła palcami cudzysłów.

- Rozumiem...

- Ta, uważaj na siebie, narazie. - Uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie i również poszła w swoją stronę, a ja znów zostałam sama.

Włóczyłam się ulicami Warszawy z tą cholerną walizką zmierzając donikąd i jedyne co mnie pocieszało to fakt, że przez ciepłą, sierpniową noc nie zamarznę dzisiaj. Ale to nie było rozwiązanie. Musiałam coś ze sobą zrobić, a w mojej głowie była pustka. Chciało mi się płakać, bo wiedziałam, że za dwadzieścia złotych na koncie i wygrzebanych drobnych z portfela nie uda mi się nic wynająć, zwłaszcza w stolicy.

- Jebać to. - Stwierdziłam przeliczając pieniadzę na murku pod Pałacem Kultury.

Schowałam rzeczy do małej torebki i sprawdziłam w telefonie gdzie znajduje się jakiś dobry klub, do którego mogłabym się udać. Na moje nieszczęście było to kawałek stąd, a ja miałam już naprawdę dosyć tego dnia.

- Podwieźć gdzieś? - Usłyszałam męski, gruby głos gdy przechodziłam koło postoju taksówek.

- Nie, nie trzeba. - Przyśpieszyłam kroku bojąc się, że mężczyzna będzie nachalny.

Dla Ciebie / Nicola ZalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz