Nicola
- Powodzenia. - Lena cmoknęła mnie w usta.
- Dzięki. - Odpowiedziałem nieco zawstydzony przez obecność mamy i siostry tuż obok.
Był wtorek, a więc nadszedł dzień pierwszego treningu w Romie. Pierwszego, odkąd postanowiłem rzucić wszystkim i wyjechać do Polski, zostawiając trenera i drużynę. Jak teraz o tym myślę, to było strasznie szczeniackie zachowanie, ale może tak musiało być. Inaczej nie poznałbym Leny, może nigdy nie dostałbym się do Reprezentacji Polski, a na pewno nie szkoliłbym ojczystego języka, bo odkąd taty nie ma z nami, rzadko rozmawiałem po polsku. Nie miałem ochoty, bo w Tivoli najwięcej czasu zawsze spędzałem właśnie z nim, dzięki któremu pokochałem piłkę. Z drugiej strony, zostając we Włoszech, nie musiałbym konfrontować się z Dawidem, któremu mam nadzieję wiedzie się jak najgorzej i być może prochy nie wciągnęłyby mnie aż tak bardzo, mimo, że tu też nie byłem najgrzeczniejszy.
Żyję w przekonaniu, że wszystko dzieje się po coś.
- Idź już, bo się spóźnisz. - Mama poklepała mnie po ramieniu, a w jej oczach było widać dumę i lekkie wzruszenie.
Cieszył mnie ten widok, jak żaden, bo dawno nie widziałem jej takiej szczęśliwej. Przed wylotem do Polski wiecznie robiłem jej pod górkę, cały czas miała ze mną jakieś problemy czy przykrości, na które nie zasługiwała. Była wspaniałą kobietą, ale wtedy nie rozumiałem, że nie tylko ja straciłem tatę. Jessika również go straciła, a mama musiała przeżyć śmierć męża, którego przecież tak kochała, a ja zachowywałem się jakbym był pępkiem świata. Zostałem jedynym mężczyzną w tym domu i powinienem je wspierać, bo nie zasługiwały na nic, co złe, ale dotarło to do mnie dopiero po kilku latach.
Pożegnałem się z dziewczynami i wyszedłem z domu, kierując się do samochodu mamy, która znowu pozwoliła mi go pożyczyć. Będę musiał w końcu wrócić do Polski po swój samochód i załatwić sprawę z mieszkaniem, skoro faktycznie zostajemy we Włoszech. Nie wiem czy dobrze robię, nie znamy się z Leną nawet dwa lata, ale przecież jestem u siebie. Tu się urodziłem i wychowałem, więc bez wględu na wszystko i wszystkich, nie muszę wracać do Warszawy.
- Siema. - Odezwałem się do telefonu, uprzednio wybierając numer Bielika.
- Stary, gdzie Ty byłeś tyle czasu? - Usłyszałem przyjaciela.
- Plany się trochę pozmieniały. - Usiadłem na miejscu kierowcy i zamknąłem drzwi.
- Co?
- Zostajemy z Leną we Włoszech, na stałe. - Poinformowałem go.
- Co?
- Plany...
- Słyszałem. - Przerwał mi. - Pojebało Cię?! - Podniósł głos, krzycząc mi do ucha, przez co zmarszczyłem nieco brwi i nos.
- Tak będzie lepiej.
- Dla kogo niby lepiej?
- Dla wszystkich. Po co mam wracać? Żeby w końcu natknąć się na Dawida, czy wrócić do prochów?
- A piłka?
- Wróciłem do Romy, to jest teraz najważniejsze, a mecze dla Reprezentacji są rzadko, więc mogę po prostu latać na konkretne daty. - Wzruszyłem ramionami, choć tego nie widział.
- No dobra, to brzmi sensownie. - Zamyślił się. - A co z nami? - Dodał po chwili ciszy.
- Dalej Cię kocham, skarbie. - Cmoknąłem mu do słuchawki.
- A spierdalaj. - Zaśmiał się. - Będzie mi Ciebie brakowało, mimo, że czasami wkurwiałeś.
- Wzajemnie. - Uśmiechnąłem się szeroko.
- Czyj to był pomysł? - Dopytywał.
- Leny. - Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, usadawiając komórkę w uchwycie i włączając tryb głośnomówiący.
- Tak myślałem. Wszystko zrobisz dla tej laski. - Rzucił.
- Zasługuje na to, po tym wszystkim, co przeszła. - Odpaliłem samochód. - I co jej zrobiłem. - Dodałem.
- Racja. - Usłyszałem po głośnym westchnięciu Krystiana.
- Jeszcze się zobaczymy, muszę wrócić po auto i coś zrobić z tym mieszkaniem w Warszawie.
- Ja się mogę zaopiekować wszystkim.
- Spierdalaj. - Zaśmiałem się. - Sam to ogarnę. - Dodałem, wyjeżdżając na drogę, w kierunku Rzymu, gdzie trenowała Roma.
- To kiedy mogę się Ciebie spodziewać?
- Jeszcze nie wiem, mam tu parę spraw do załatwienia. - Zamyśliłem się. - Będziemy w kontakcie.
- Tylko nie tak, jak z Veronicą. - Rzucił, a ja poczułem nieprzyjemny ścisk w żołądku.
- Pierdol się. Muszę kończyć, stary. Zgadamy się.
- Pewnie, trzymaj się. - Po tych słowach rozłączył się, a ja głośno wypuściłem powietrze z ust i mocniej zacisnąłem dłonie na kierownicy.
- Pierdolona przeszłość. - Szepnąłem sam do siebie.
Pragnąłem jak najbardziej skupić się na drodze, ale sceny z Veronicą z przeszłości nie dawały mi spokoju, odkąd usłyszałem od Leny, co niby powiedziała jej na mój temat. Nie mogłem pokazać Lenie, że przejąłem się tym, bo utwierdziłaby się w przekonaniu, że Veronica faktycznie ma takie plany.
Kochałem Veronicę jako przyjaciółkę, a fakt, że spaliśmy ze sobą od czasu do czasu, nie pomagał w naszym związku z Leną, z którą wylądowałem tuż pod szponami Veronicy. Doskonale pamiętałem, jak zawiedziona była moim wyjazdem i jak desperacko błagała, abym został, bo jestem dla niej najbliższą osobą. Nie posłuchałem, a jedyną obietnicę, jaką jej złożyłem, czyli nieprzerwany kontakt poprzez dzwonienie i pisanie, zjebałem. Nie dotrzymałem słowa, olewając ją jak śmiecia, więc teraz karma wraca. Od zawsze wiedziałem, że Veronica jest we mnie wpatrzona bardziej, niż ja w nią, bo przecież zmieniałem dziewczyny jak rękawiczki, ale obiecaliśmy sobie tylko przyjaźń. Zawsze była kochana, lojalna, mogłem na nią liczyć o każdej porze dnia i nocy, ale widocznie po tym wyjeździe coś w niej pękło, a ja pragnąłem się nigdy nie dowiedzieć, do czego ta dziewczyna była zdolna.
- Siema, masz dziś czas? - Zapytałem z gulą w gardle, kiedy połączenie zostało odebrane.
- Dla Ciebie zawsze, Nico.
CZYTASZ
Dla Ciebie / Nicola Zalewski
FanfictionZmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w przerwach od treningów wiedzie imprezowe życie nie przejmując się konsekwencjami swoich czynów ani słów...